Przede wszystkim za sprawą tego, co się działo na rynkach zagranicznych, a co odcisnęło również piętno na naszym rynku, oraz wpływu na rynek tzw. influencerów. Mam na myśli grę inwestorów indywidualnych przeciwko funduszom hedgingowym posiadającymi krótkie pozycje, czy wpływ na rynek tweetów popularnych osób lub grup dyskusyjnych. W przypadku rynku amerykańskiego „wyciskanie shortów" dotyczyło głównie spółek w biznesach strukturalnie skazanych na porażkę, ale w przypadku rynku polskiego dotknęło to CD Projektu – spółki z WIG20 działającej globalnie w bardzo perspektywicznej branży gamingowej. Tak dynamicznych wahań spółki z WIG20 dawno nie widzieliśmy. To, co się stało, skłania do różnych przemyśleń. Po pierwsze, przypomina się prosta zasada, że kupując akcje można stracić „tylko" 100 proc. inwestycji, a zarobek jest nieograniczony. Nie można tego samego powiedzieć o grze na krótko – w tym przypadku maksymalny zarobek jest z góry oznaczony, bo cena akcji nie może spaść poniżej zera, ale za to strata może być ogromna i wielokrotnie większa niż potencjalny zysk. O tej prostej zasadzie przypomniało sobie wielu zarządzających funduszami hegdingowymi, którzy potrzebowali dofinansowania, aby utrzymać się na rynku. Druga refleksja to taka, że wzrasta znaczenie inwestorów indywidualnych, którzy są w stanie „wycisnąć" grubych graczy (smart money) oraz rośnie wpływ mediów społecznościowych na zachowanie rynku.