Miały być bezpieczną przystanią i ochroną przed inflacją. Kiedy jednak na rynkach rządził strach, a na świecie inflacja się rozpędzała, notowania metali szlachetnych pozostawały pod presją. Dopiero ostatnio, kiedy nastroje się poprawiły, a ze Stanów Zjednoczonych dostaliśmy informacje o inflacji mniejszej, niż się spodziewano, metale szlachetne na dobre złapały wiatr w żagle. W ciągu dwóch tygodni cena złota wzrosła o prawie 8 proc., zaś srebro podrożało o prawie 13 proc.
Kluczowy „zielony”
Szukając odpowiedzi na to, co może dziać się z cenami metali szlachetnych, trzeba patrzeć w dużej mierze na zachowanie dolara, czyli też na to, co będzie robiła i komunikowała Rezerwa Federalna.
– Ostatnia reakcja cenowa po raz kolejny pokazała, że cena złota ma spory potencjał wzrostowy po zakończeniu podwyżek stóp przez Fed. Najbliższe dane CFTC prawdopodobnie ujawnią, czy gwałtowny wzrost ceny złota był wynikiem spekulacyjnego pokrywania krótkich pozycji. Złoto ma szanse na dalszy rajd, ale dużo będzie zależeć od dalszych działań Fedu. Jeśli faktycznie tempo zostanie złagodzone, a rynek coraz mocniej będzie wyceniał niższy poziom zakończenia całego cyklu zacieśniania, wówczas wyjście powyżej 1800 USD jest jak najbardziej realne. Dużo będzie zależeć jednak też od powrotu inwestorów na rynek ETF. Popyt na te produkty jest słaby. Zdecydowanie większy jest na fizyczne sztaby i monety, jednak ten sektor nie wpływa tak silnie na wycenę – uważa Łukasz Zembik, analityk Oanda TMS Brokers.
Czytaj więcej
Poprawa nastrojów rynkowych oraz cofnięcie dolara pozwoliły w końcu złapać oddech japońskiemu jenowi. W ostatnich tygodniach waluta była poddawana mocnej presji, co było pokłosiem luźnej polityki pieniężnej Banku Japonii. Notowania USD/JPY kreśliły szczyty, zbliżając się w pewnym momencie do poziomu 152,00. Dopiero ostatnio pojawiły się trochę lepsze nastroje dla jena.