Z badania przeprowadzonego na zlecenie ING Banku Śląskiego wśród małych i średnich firm wynika, że aż 70 proc. z nich obawia się o dostęp do energii i paliw w najbliższych miesiącach. Wysokie ceny energii spowodowały także, że firmy zgłaszają zainteresowanie inwestycjami w efektywność energetyczną i odnawialne źródła energii (OZE).
– Firmy odczuły bardzo duży skok kosztów energii i porównywalny wzrost widzą w przyszłości. To znaczy, że firmy uważają, że skok jest trwały i duży przed nami i wszystko, co się da, należy przerzucać na klienta. To oznacza, że oczekiwania inflacyjne są duże i spirala się w tej chwili nakręca – powiedział Rafał Benecki, główny ekonomista ING BSK. Dodał, że z badania wynika, że firmy odczuły już skoki cen energii rzędu 60 proc., a oczekują kolejnych wzrostów rzędu 50 proc. Najbardziej skutecznym dla nich mechanizmem jest przerzucanie kosztów na klientów. – To najlepiej i najszybciej działa – dodał. Jak wskazał Leszek Kąsek, starszy ekonomista ING BSK, w tym kontekście 95 proc. ankietowanych firm zareagowało na podwyższone koszty energii i paliw podniesieniem cen własnych produktów lub usług. 46 proc. z nich skompensowało sobie w ten sposób wyższe ceny energii w około 50 proc., a 14 proc. prawie w całości.
– W pierwszej chwili firmy starały się przerzucić wysokie koszty energii na kupujących, ale zrobiły to tylko częściowo. To oznacza, że obserwują zachowanie popytu i możliwe, że postanowiły rozłożyć podwyżki cen własnych produktów czy usług w czasie.
W efekcie dostosowanie cen w górę będzie trwało w postaci tzw. efektów wtórnych. Tarcza rządowa czy rozwiązania na 2023 r. pomagają wygładzić wzrosty cen i zyskać więcej czasu na działania i inwestycje w technologie energooszczędne i własne OZE. Uwolnienie potencjału to właściwa i trwała recepta na poprawę bezpieczeństwa energetycznego – skomentował Kąsek.