Wojna i galopująca inflacja biją w młode, innowacyjne firmy. Wyceny startupów lecą na łeb na szyję, a Polska – jako kraj przyfrontowy – staje się mniej atrakcyjnym miejscem dla funduszy wysokiego ryzyka.
– 2022 to rok niepewności dla globalnego ekosystemu startupów. Jednak niekoniecznie musi być to złe, bo historia uczy nas, że kryzysy stwarzają też nowe możliwości – twierdzi Eli David, prezes firmy analitycznej StartupBlink.
Pękająca bańka?
Wizja zintegrowanego, globalnego ekosystemu startupowego, w którym współdziałają setki krajów i tysiące miast, zaczyna się kruszyć. Mapa innowacyjnego świata ulega fragmentaryzacji. Jak wskazują eksperci, pozytywem może być, że powstają regionalne huby, takie jak Singapur i Dubaj, które są w stanie dostosować technologie do wymogów geografii (gustów i lokalnych preferencji), a przy tym zbudowano je w oparciu o lokalnych przedsiębiorców, a nie globalnych potentatów. Ale są też przykłady negatywne – Chiny i Rosji. – Podjęły one świadomą decyzję o budowie zamkniętych ekosystemów, oddzielonych od globalnego internetu i gospodarki cyfrowej – podkreśla Eli David.
Na to zjawisko nakłada się obawa, że nadszedł właśnie czas pękania bańki startupowej. Z danych Dealroomu wynika, że o ile w 2021 r. świat inwestorów VC mocno się rozszerzył (liczba podmiotów, które dokonują w Europie co najmniej jednej inwestycji rocznie w 2020 r. wynosiła niecałe 3,5 tys., gdy rok temu już ponad 5,5 tys.), o tyle widać pewne hamowanie. Od czasu wybuchu wojny w Ukrainie liczba inwestorów VC (w okresie marzec–maj) spadła rok do roku o blisko 5 proc. (do 2,6 tys.). Spadła też aktywność VC – jeszcze w styczniu 2022 r. w regionie EMEA (Europa, Bliski Wschód, Afryka) inwestycje w startupy sięgały 14 mld USD. W maju było to już tylko 7,5 mld USD.
Jak podaje Yoram Wijngaarde, założyciel Dealroomu, liczba rund o wartości ponad 100 mln USD na naszym kontynencie jest jeszcze w miarę stabilna, ale negatywny trend można zaobserwować już w USA – tam reakcja na spowolnienie gospodarcze była zdecydowanie szybsza. W okresie styczeń–maj ich liczba za oceanem skurczyła się o niemal połowę, z ponad 90 do 50. Dobitnie o tym, co może czekać startupy w Europie, świadczą statystyki i prognozy dla EMEA, z których wynika, że w I kwartale pozyskały na inwestycje rekordowe 13,3 mld USD, podczas gdy w II kwartale już ledwie 6 mld USD. Spadek o 55 proc. to niejedyny sygnał ostrzegawczy płynący z rynku. Alarmujący może być też wskaźnik dotyczący liczby nowych jednorożców. Szczyt, który w regionie EMEA przypadł na II i III kwartał ub.r., mamy już dawno za sobą. Wówczas do elitarnego grona startupów z wyceną co najmniej 1 mld USD dołączało ponad 40 spółek kwartalnie. Analitycy zauważają, że II kwartał br. to będzie już poziom zaledwie nieco ponad 10. Eksperci już ostrzegają, żeby przygotować się na bolesne upadki. Ukuto nawet termin „un-unicornization", który opisuje odwrotny trend niż dotychczasowy boom w zakresie tworzenia młodych, innowacyjnych spółek z wyceną ponad 1 mld USD. Odnosi się on do sytuacji, w której obecne jednorożce będą traciły swój elitarny status i nastąpi erozja ich wartości. W trudnej sytuacji znalazły się innowacyjne spółki na całym świecie – szacuje się, że w globalnym ekosystemie startupów zlikwidowano od początku br. już ponad 5,6 tys. miejsc pracy.