Letnie wariactwo

Zapanował szał na samochody z otwieranym dachem. Każdy producent chce mieć w swojej gamie takie modele. Pomysły są różne.

Publikacja: 21.03.2006 06:29

Wszystko zaczęło się od zaprezentowanego w 2000 roku Peugeota 206 CC, niepozornego francuskiego malucha, który kabriolety odkrył na nowo. Można się spierać, że prekursorem samochodów cabrio-coupe był Mercedes, który w 1996 roku przedstawił model SLK (jego cena - ok. 200 tys. zł - odstraszała jednak wielu nabywców). Gdyby jednak cofnąć się do 1935 roku, okaże się, że prekursorem w budowie samochodów typu cabrio-coupe był Peugeot (zaprezentował model o symbolu 402). Pojazd miał innowacyjny - na ówczesne czasy - system składania dachu pod klapą bagażnika.

Historia i rozkwit

Przez kolejne lata producenci tworzyli samochody cabrio z brezentowym lub skórzanym dachem, który - składany ręcznie bądź elektrycznie - znikał za fotelami. Takie rozwiązanie sprawdzało się latem, wykluczając jazdę (nawet z zamkniętym dachem) zimą. Minusem były także kwestie bezpieczeństwa (np. podczas kolizji, dachowania). W droższych samochodach, jak w Mercedesie SL, instalowano pałąki bezpieczeństwa, wysuwające się w ułamku sekundy, chroniąc głowy pasażerów. Kłopot ten rozwiązano pod koniec lat 90. wraz z pojawieniem się samochodów cabrio-coupe. Dach dzielony na dwie, a ostatnio także na trzy części, składa się w ciągu kilkunastu sekund. Dzięki temu zimą czy w deszczowe i chłodne dni możemy cieszyć się autem ze stałym dachem typu coupe. Latem można korzystać ze swobody i przyjemności, jaką daje otwierany dach. Po sukcesie Peugeota 206 CC, także inni konstruktorzy postanowili wzbogacić swoją ofertę o samochody tego typu. Opel zaprezentował Tigrę, a Nissan Micrę - obydwa auta z twardym, rozkładanym dachem. Citroen postanowił w tym czasie zaskoczyć modelem C3 Pluriel, w którym zainstalowano demontowane pałąki, po których przesuwa się część dachowa. Niestety, bez pałąków nie możemy złożyć dachu, więc rozwiązanie to sprawdza się w suchym i bezdeszczowym klimacie. W tym roku do tego segmentu dołączy Mitsubishi Colt CC (niestety, nie będzie dostępny na polskim rynku).

W 2003 roku dwie francuskie firmy - Peugeot i Renault - zaprezentowały propozycje samochodów w raczkującej wówczas klasie CC (były to odpowiednio 307 CC i Megane II Cabrio-Coupe). Otworzyły tym samym segment C dla samochodów tego typu. Na odpowiedź innych marek nie trzeba było długo czekać. Volkswagen pokazał model EOS, a Opel - Astrę TwinTop (obydwa samochody w tym roku wejdą do seryjnej produkcji). Kilka dni temu, na genewskim salonie samochodowym, Ford zaprezentował Focusa z podobną konstrukcją dachu. Auto jeszcze w tym roku pojawi się w produkcji seryjnej.

Klienci lubią samochody z twardym i otwieranym dachem, gdyż zapewnia on większe bezpieczeństwo i wielosezonowość. Łatwiej utrzymać temperaturę zimą, a w razie wypadku dach, który rozpościera się nad naszymi głowami, gwarantuje wyższą sztywność nadwozia i bezpieczeństwo. Niestety, wszystkie auta tego typu, bazujące na samochodach segmentu C, mają podstawową wadę: są do siebie podobne i trochę bez wyrazu. Prawdziwe cabrio musi mieć przecież duszę.

Krzyk przeszłości

Czy wyobrażacie sobie Porsche 911 z twardym, składanym dachem, a może Audi TT lub Alfę Romeo Spider i Mercedesa SL? Ja mówię zdecydowane: NIE!

Na szczęście nie znikają samochody z miękkim dachem. Może są mniej bezpieczne, a ich projektowanie wymaga większego nakładu sił, by zapewnić odpowiednią sztywność nadwozia. Liczy się jednak szyk i elegancja. Wystarczy spojrzeć na tegoroczną nowość - Alfę Romeo Spider, która pozbawiona dachu (coupe nosi nazwę Brera) wygląda oszałamiająco, tracąc przerośnięty kuper z Brery. Dostrzegli to zresztą dziennikarze, którzy przyznają od kilkunastu lat nagrodę "Cabriolet Roku" samochodom tego typu wystawianym na salonie samochodowym w Genewie. Pojazd poraża drapieżną linią nadwozia, której uzupełnieniem jest bogata oferta silników. Najmocniejszy - z pojemnością 3,2 litra - dostarcza moc 260 KM i osiągi samochodu sportowego ze stałym dachem. Do "setki" Alfa Spider przyspiesza w niespełna 7 sekund, a maksymalna prędkość odcinana jest przy 250 km/h. Co bym zmienił? Wnętrze. Niestety, jest takie, jakie wyobrażam sobie w Alfie Romeo, a chciałbym, by miło zaskoczyło. Nie tylko lepszą jakością wykonania.

Jeszcze lepiej prezentuje się nowe wcielenie Audi Cabriolet, które od genewskiej wystawy oferowane jest także w wersji RS4. Silnik V8 o pojemności 4.2 litra daje moc, bagatela, 420 KM, rozpędzając pojazd od 0 do 100 km/h w 5 sekund. Chyba tylko na złość właścicielom, firma ogranicza maksymalną prędkość na poziomie 250 km/h. No trudno.

Wystarczy też spojrzeć na nowe wcielenie Opla GT, by zrozumieć, że Astra TwinTop wygląda, jak samochód dla... No właśnie, dla kogo? Opel GT wzbudza podziw i chęć posiadania. Już na deskach kreślarskich i zapisanych przez stylistów serwetkach powstał jako samochód o sportowych aspiracjach. Nie jako rodzinny kompakt, z którego później zrobi się samochód CC. To od początku był cabriolet, a może raczej roadster - szybki, drapieżny i nowoczesny. Stąd pod maską zainstalowano silnik o mocy 260 KM. Wydaje się - mało. Zapewniam, że przy wadze zaledwie 1300 kilogramów, 6 sekund do "setki" i maksymalna prędkość na granicy 230 km/h w zupełności wystarczy. Jest dwumiejscowy, niski i może niezbyt wygodny, ale taki właśnie ma być. Zupełnie niepraktyczny.

Jedno jest pewne. Każdy ma taki wybór, na jaki pozwala mu portfel, rodzina i jego własne oczekiwania. A wybór jest spory.

Firmy
Potężna akwizycja InPostu w Wielkiej Brytanii. Zagrożona Royal Mail
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Firmy
Maciej Posadzy, prezes Elektrotimu: Nie będziemy zwiększać skali biznesu kosztem rentowności
Firmy
Polskie firmy przerażone planami Donalda Trumpa
Firmy
Firmy dostały wskazówki od premiera Donalda Tuska
Firmy
Premier daje zielone światło dla nowego Rafako, które ma produkować dla wojska
Firmy
Creotech i Scanway. Czyli kosmiczne spółki w przełomowym momencie