Znaczni akcjonariusze i prezesi, czyli osoby najlepiej znające perspektywy spółek, zwykle twierdzą, że wyceny ich firm są zbyt niskie i kurs powinien tylko rosnąć. Takie wypowiedzi nie są niczym nagannym, nie ma przepisu, który bezpośrednio zakazywałby takich komentarzy. Muszą jednak uważać, aby nie dochodziło do manipulacji, która może polegać na rozpowszechnianiu fałszywych lub wprowadzających w błąd informacji – jak wskazuje jeden z artykułów MAR. – Prostota tego artykułu umożliwia szeroką jego interpretację i ktoś mógłby uznać, że tego typu komentarze mogłyby stanowić próbę manipulacji – mówi Piotr Biernacki, wiceprezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych.
Wielu prezesów czy znaczących akcjonariuszy, mówiąc o potencjale akcji ich firm, zaznacza, że najpierw do wzrostu wyceny potrzeba pracy zarządu, rozwoju biznesu, poprawy wyników czy dywidendy – w takim tonie wypowiadali się m.in. szefowie Vistuli czy AB. Inni wskazywali, że kapitalizacja ich firm powinna być wyższa, bo konkurenci mają wyższe wskaźniki wyceny – jak twierdził prezes Marvipolu. Część podawała, że rynek zareagował zbyt negatywnie, a sytuacja spółki jest dobra.
Jednak znalazły się przypadki, gdy twierdzenia prezesów o nieuzasadnionej, ich zdaniem, niskiej wycenie były tylko koloryzowaniem rzeczywistości. Najsłynniejszy i najbardziej dotkliwy ostatnio przypadek to GetBack, którego były prezes wielokrotnie mówił, że akcje firmy są zbyt nisko wyceniane. O potencjale wzrostowym przekonywał też Grzegorz Czapla, były prezes i znaczny akcjonariusz Indaty, który jeszcze w grudniu deklarował, że realizacja nowej strategii powinna zaowocować wzrostem kursu akcji, który oceniał jako nieodzwierciedlający sytuacji i potencjału spółki. Później sprzedawał akcje, a firma złożyła wniosek o upadłość. .