Wdrożenie inteligentnego opomiarowania to wiele korzyści dla konsumentów, ale też łakomy kąsek dla dostawców urządzeń. Ministerstwo Klimatu i Środowiska szacuje, że inwestycje w tym zakresie kosztować będą ponad 7 mld zł.
Umożliwienie odbiorcom korzystania z nowoczesnych urządzeń pomiarowych to wymóg unijnej dyrektywy. Większość krajów Unii Europejskiej jest w fazie wdrażania takich systemów – m.in. Dania, Francja i Norwegia – lub już je posiada, w tym np. Estonia, Finlandia, Szwecja czy Włochy. Teraz do tego grona dołącza Polska, która zaplanowała wprowadzenie zmian stopniowo. Zgodnie z nowymi przepisami do końca 2023 r. inteligentne liczniki wprowadzone będą u 15 proc. odbiorców prądu, w 2025 r. u 35 proc., w 2027 r. udział ten wzrośnie do 65 proc., by osiągnąć 80 proc. do końca roku 2028.
Producenci liczników czekają na wysyp przetargów na wymianę urządzeń. Jak dotąd na polskim rynku prowadzone były już takie inwestycje, ale raczej w formie pilotażowych projektów. Branża obawia się jednak dominacji chińskich producentów, którzy świetnie radzą sobie na europejskim rynku, proponując stawki, które dla wielu lokalnych dostawców są nie do pobicia. Polskie firmy nie składają jednak broni i zapowiadają walkę o jak najwyższe udziały w rynku. Wśród proponowanych rozwiązań wymieniają m.in. uwzględnianie przez koncerny energetyczne w przetargach dwóch–trzech wygranych ofert i rozdzielenie między nie zleceń. W ten sposób zwiększy się pula firm, które skorzystają na licznikowym boomie. – Inteligentne opomiarowanie może być narzędziem wspierającym przemysł UE. Praktyki innych krajów pokazują, jak można efektywnie wdrożyć nowoczesne technologie pomiarowe przy zaangażowaniu krajowych i europejskich producentów i z korzyścią dla regionalnej gospodarki – przekonuje Mirosław Klepacki, prezes Apatora. box