Tomasz Prusek, Fundacja Przyjazny Kraj: Rynki finansowe jak bal na Titanicu

Dopóki muzyka gra to inwestorzy się bawią. Każdy chce być jednak jak najbliżej drzwi – mówi Tomasz Prusek, publicysta, analityk i prezes Fundacji Przyjazny Kraj, gość programu Andrzeja Steca.

Publikacja: 09.01.2023 14:08

Tomasz Prusek, Fundacja Przyjazny Kraj: Rynki finansowe jak bal na Titanicu

Foto: parkiet.com

Rok temu stwierdziliśmy, że tylu czynników ryzyka na rozpoczęty 2022 nie było od dekady. Przewidział pan rajd rentowności obligacji amerykańskich i niemieckich. Teraz jest łatwiej o prognozy na 2023 rok?

Czynników ryzyka przybyło. Nadal te geopolityczne będą jokerami. Będą decydowały, co się dalej wydarzy. Mamy wiele prognoz i analiz dotyczących PKB, kursu złotego, koniunktury na warszawskiej i światowych giełdach. Jednak gdyby na wojnie nastąpił duży zwrot, sytuacja się zaostrzyła, to większość analiz będzie trzeba wyrzucić do kosza. To trudna sytuacja dla wielu przedsiębiorców i inwestorów, którzy muszą często decydować o swoich planach biznesowych.

Już dzisiaj można zauważyć wielką rozbieżność w prognozach makroekonomicznych dla polskiej gospodarki. To też pokazuje panującą niepewność.

Niepewność wynika z tego, że polscy przedsiębiorcy po raz pierwszy od trzech dekad będą mieli do czynienia ze zjawiskiem im nieznanym. Oni zostali przeczołgani przez wiele kryzysów i świetnie sobie poradzili. Praktycznie jako jedyny kraj w UE od trzech dekad jesteśmy na plusie pod względem PKB. Teraz przedsiębiorcy będą mieli do czynienia ze stagflacją. Straszne słowo na s spędza sen z powiek wielu polskich przedsiębiorców. Nie mieli jeszcze do czynienia ze stagflacją na taką skalę. Będzie niski wzrost gospodarczy, bliższy 0 niż zaplanowany w budżecie (1,7 proc.). Do tego mamy wysoką inflacją. To śmiertelne połączenie dla gospodarki.

Ogromne rozbieżności prognoz biorą się stąd, że ze stagflacją nie mieliśmy jeszcze w Polsce do czynienia. Do końca nie wiemy w jakim kierunku pójdzie gospodarka.

Ale ciągle mówi pan o wzroście gospodarczym. W budownictwie mamy spadki 70-80 proc., z przemysłu słychać głosy, że za chwilę popyt spadnie o kilkadziesiąt procent. Nie ma ryzyka poważnej recesji?

Nie należę do optymistów, którzy uważają, że będzie dołek w I kwartale. Oni uważają, że trzeba przeczekać kwartał, kiedy PKB osiągnie dołek, potem się mocno odbije i będzie super. Taki wykres w kształcie V.

Bardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że ten wykres będzie bardziej przypominał literę L po lekkim odbiciu w kolejnych kwartałach. O wzroście gospodarczym ponad 3,5 proc. trzeba będzie zapomnieć. W skali roku będzie oscylował między 0 a 1 proc. To nie jest jeszcze recesyjny scenariusz. Recesję przewiduje bardzo mało analityków. Jeżeli dołożymy ryzyka geopolityczne, może pojawić się czarny łabędź przez którego wpadniemy w recesję. Jeżeli wydarzy się coś kosztownego dla naszej gospodarki czy mocno wpłynie na koniunkturę, łatwo będzie spaść poniżej 0 proc.

Dynamika inflacji będzie spadać, ale sama inflacja wciąż będzie wysoka. Złoty sobie poradzi czy straci siły?

Złoty jest teraz fenomenem. Trzy miesiące temu inne waluty były po 5 zł. Dzisiaj euro to ok. 4,7 zł, dolar 4,4 zł. Mamy duże umocnienie złotego. To jest gra inwestorów zagranicznych pod KPO. Inwestorzy wierzą, że mimo wszystkich politycznych konfliktów uda się uruchomić te pieniądze, które są w euro. Jeżeli jednak w otoczeniu geopolitycznym zadzieje się coś nieoczekiwanego, to ze złotym mogą być większe problemy.

Na świecie inwestorzy na razie pozytywnie odbierają tzw. pivot banków centralnych w polityce pieniężnej. Nie wydaje się panu, że za chwilę rynki zaczną dyskontować spowolnienie (jeśli nie recesję) w gospodarce, a przynajmniej reagować na inflację? Może inwestorzy pójdą śladem tureckim, gdzie mamy i inflację i hossę?

Inflacja dla rynków akcji czasem może być pomocna. Banki centralne są w klinczu. W EBC i Fed stopy są najwyższe od 14-15 lat, kredyt jest drogi. W USA utrzymuje się przewaga 2 pkt. proc. nad strefą euro. To jest przepaść. Siła przyciągania kapitału do Stanów Zjednoczonych jest bardzo duża.

W Polsce większość decydujących o polityce pieniężnej twierdzi, że cykl podwyżek u nas się zakończył. Na zachodzie Europy i w USA nie ma takich informacji. Tam się mówi, że stopy będą rosły. Może być taki moment, że spowolnienie gospodarcze i wysoka inflacja doprowadzi do tego, że rynki akcji będą musiały zareagować.

Fenomen hossy na rynkach akcji polega na pompowaniu gigantycznych pieniędzy przez banki centralne z dodruku i utrzymywania stóp na niskim poziomie. Teraz te drugie idą w górę, a kurek z pieniędzmi jest cały czas przykręcany. To nie sprzyjający czas dla rynków finansowych, ale tych pieniędzy nadal jest bardzo dużo. Dzieją się na rynku rzeczy, które przed rokiem były science-fiction. Oprocentowanie tureckich obligacji 10-letnich przed rokiem wynosiło 23 proc. (inflacja 80 proc.). Dzisiaj te obligacje spadły do 8 proc. (inflacja do 60 proc.). To są niewiarygodne rzeczy. Rynki finansowe zachowują się irracjonalnie. Przypomina to bal na Titanicu. Dopóki muzyka gra to inwestorzy się kręcą, każdy chce być jednak jak najbliżej drzwi.

A lira ciągle traci na wartości.

To jest cena, którą płaci się za niezwykłą politykę pieniężną kontrolowaną politycznie. Często mówimy o takim przypadku w Polsce. Wydaje się, że są wzorce, których nie chcielibyśmy naśladować jak Turcja czy chociażby bliższe nam Węgry. Tam mamy ogromne problemy gospodarcze, wciąż nie ma pieniędzy z KPO. Polityka gospodarcza jest dosyć lekkomyślną i mocno populistyczną. Weźmy sobie do serca, żeby nie kopiować takich ścieżek.

Wielu analityków przewiduje, że obligacje skarbowe będą najciekawszą klasą aktywów w tym roku. Jest zgoda?

Rok temu mówiliśmy, że obligacje są fascynujące i trzeba o nie dbać. Rynek obligacje niesłychanie urósł, a w wielu krajach miały ujemne rentowności. Słusznie przewidzieliśmy wzrost rentowności wszystkich obligacji rządowych. To był sygnał, że rządy nie mogą się zadłużać tanio i na dużą skalę. W Wielkiej Brytanii ubytki w kasie państwowej chcieli uzupełnić długiem. Inwestorzy powiedzieli nie. Rynki finansowe często dyscyplinują państwa. Trzy miesiące temu było podobnie w Polsce. Obecnie obligacje 10-letnie mają rentowność 5,8-6 proc. Przed rokiem było to niespełna 4 proc. Po drodze zaliczyliśmy rentowność rzędu 9 proc. To był moment, kiedy rynki finansowe pogroziły Polsce palcem. Na szczęście zrozumiano ten gest i zaczęto spuszczać z tonu w haśle „stać nas na wszystko”. Na ul. Świętokrzyskiej pojawiło się hasło „oszczędzamy”. Czas pokaże czy będą oszczędności, bo mamy rok wyborczy.

Wiele państw, w tym Polska, nie boi się UE czy Brukseli, za wyjątkiem inwestorów na rynkach finansowych, którzy mogą, ale nie muszą kupić dług. Może się nagle okazać, że król jest nagi.

I złoto: jaki początek roku, taki cały rok. Czy to może być rok złota?

Złoto jest zawsze bezpieczną przystanią. Jestem zdziwiony, że ten kruszec tak słabo zareagował na tak szaleńczy wzrost inflacji. Czasami inwestorzy reagują z opóźnieniem, próbując później szukać klas aktywów, gdzie nie ma dużego wzrostu, a można się zabezpieczyć. Złotem handluje się w dolarze i to będzie miało duże znaczenie.

Finanse
Polska na 11 miejscu pod względem rezerw złota
Finanse
System WATS zapewni rynkowi emocje w nowym roku
Finanse
Hossa nie ma większych przeszkód, ale będzie kapryśna
Finanse
W poniedziałek jest ostatnia „podatkowa“ sesja na giełdzie. Jak ją wykorzystać?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Na rynku kredytów mieszkaniowych stabilnie i drogo. Padł nowy rekord
Finanse
Raport Hindenburga. Czy będzie zarzut manipulacji kursem akcji?