Zaraz po tym, jak dramatyczny wzrost cen gazu zatrzymał produkcję w zakładach Grupy Azoty, premier Mateusz Morawiecki pospieszył z obietnicą pakietu pomocowego dla przedsiębiorstw najbardziej dotkniętych kryzysem energetycznym.
Koszty tego pakietu nie są jeszcze znane, ale to kolejny przykład, jak rząd stara się trzymać rękę na pulsie potrzeb społeczno-gospodarczych i szybko reagować na sytuacje nadzwyczajne. W minionym tygodniu taką odpowiedzią był program dopłat do innych niż węgiel źródeł ciepła dla gospodarstwa domowych, a miesiąc wcześniej – choćby program dodatków węglowych.
W zasadzie trudno mieć o to pretensje do rządu, problem jednak w tym, że choć tego różnego rodzaju projekty „kryzysowe” mają duży wpływ na finanse państwa, zwiększając wydatki lub obniżając dochody, to jednak nie mają niemal żadnego odzwierciedlenia w najważniejszym instrumencie polityki finansowej rządu, czyli budżecie centralnym. – Nie ma zapisów na ten temat w ustawie budżetowej na 2022 r., ponieważ dotychczas rząd jej nie znowelizował, niewiele też dowiadujemy się z comiesięcznej sprawozdawczości budżetowej, ponieważ spora część z tych projektów jest realizowana przez podmioty niebędące częścią finansów publicznych i tzw. fundusze pozabudżetowe – analizuje Sławomir Dudek, główny ekonomista fundacji FOR. – Dlatego moim zdaniem sam budżet państwa staje się coraz większą fikcją, z coraz bardziej marginalizowaną rolą w rządowej machinie finansowej. Tym bardziej że poza budżetem dokonuje się naprawdę wielomiliardowych operacji – podkreśla Dudek.
Z naszej analizy wynika, że wartości takich pozabudżetowych „operacji” podjętych tylko od marca do końca sierpnia tego roku można oszacować na co najmniej 70 mld zł (co stanowi 13 proc. rocznych wydatków z budżetu). To m.in. dodatki energetyczne dla gospodarstw domowych (ok. 21,5 mld zł), tarcza antyinflacyjna (ok. 31 mld zł w skali roku), pomoc uchodźcom z Ukrainy (ok. 11,3 mld zł) czy wypłata 14. emerytury (11,4 mld zł).
– Pewnym usprawiedliwieniem dla rządu może być fakt, że rzeczywiście mamy sytuację nadzwyczajną i niezwykle dynamiczną – mówi Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. Jesienią ubiegłego roku, gdy powstawał budżet, nikt nie przewidywał przecież wybuchu wojny, inflacji w takiej skali, kryzysu energetycznego czy widma recesji. – W obliczu takiej zmienności być może nowelizowanie co chwila ustawy budżetowej rzeczywiście nie ma sensu. Jednak lepiej byłoby, gdyby polityka fiskalna państwa prowadzona była w sposób bardziej transparentny niż obecnie, w ramach budżetu centralnego, a nie poza nim – dodaje.