To może być dobra wiadomość!

Na początku roku nasze media obiegły zestawienia planów grupowych zwolnień spółek z różnych branż w naszym kraju. Teraz fenomen ten można obserwować w odniesieniu do innych europejskich gospodarek, w szczególności Niemiec.

Publikacja: 23.12.2024 06:00

Andrzej Halesiak, ekonomista, członek TEP i rad programowych Kongresu Obywatelskiego i Instytutu Spr

Andrzej Halesiak, ekonomista, członek TEP i rad programowych Kongresu Obywatelskiego i Instytutu Spraw Publicznych

Foto: parkiet.tv

W większości przypadków proces ten postrzegany jest jako wyraz głębokiego kryzysu europejskiej gospodarki. I rzeczywiście, wydaje się, że jest w tym sporo prawdy. Warto jednak pamiętać, że kryzys to ukryta szansa. Dobrze oddaje to słowo weiji, oznaczające „kryzys” w języku chińskim. Składa się ono z dwóch znaków; pierwszego oznaczającego niebezpieczeństwo/zagrożenie i drugiego – punkt zwrotny, okazję/szansę.

Na czym miałaby polegać ta szansa w odniesieniu do obecnej sytuacji? By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba odwołać się do natury wyzwania, przed jakim stoi europejska gospodarka. Otóż jest ona poddana różnego rodzaju szokom: technologicznemu, demograficznemu, temu związanemu z geopolityką oraz surowcowemu (więcej o nich pisałem w „Cztery szoki, które zmieniają gospodarkę”, „Parkiet”, 10.02.2023). Efektem ich oddziaływania są silne zmiany cen relatywnych i to w bardzo wielu wymiarach: ceny pracy w stosunku do kapitału, surowców w stosunku do produktów końcowych, jednych towarów wobec drugich, jednej waluty wobec innych, jednych wynagrodzeń wobec innych itd. To z kolei oznacza, że mamy zmiany perspektyw zyskowności w zasadzie wszelkich form prowadzenia biznesu, w jednych branżach/firmach in plus, w innych in minus. Ostateczną konsekwencją tych procesów będzie stopniowa zmiana struktury gospodarki, a w ślad za tym nowe miejsce Europy w globalnym podziale pracy.

To, co się obecnie dzieje na europejskim rynku pracy, dobrze odzwierciedla wspomniany proces kształtowania się nowej struktury – część działalności przestaje być opłacalna, pytanie czy i jakie wyłonią się nowe. W kontekście makroekonomicznym najważniejszą kwestią będzie nie to, czy zwalniani teraz i w przyszłości znajdą pracę – bo biorąc pod uwagę sytuację demograficzną, z wysokim prawdopodobieństwem ją znajdą – ale jaka to będzie praca. Czy w konsekwencji zmian strukturalnych w Europie powstaną nowe, tzw. dobre miejsca pracy (o wysokiej produktywności i wynagrodzeniach), czy też powstawać będą głównie w obszarze prostych usług.

Co jest potrzebne dla tworzenia dobrych miejsc pracy? Europa jak tlenu potrzebuje rozwoju nowoczesnych przemysłów i usług. Przez lata utknęła – zamrażając zasoby – w sztywnych ramach wyznaczanych przez tradycyjne przemysły, takie jak samochodowy. Wyrazem tego jest chociażby struktura biznesowych nakładów na badania i rozwój. Z danych firmy doradczej McKinsey wynika, że w Unii aż 50 proc. z nich przypadało na branżę motoryzacyjną. Dla porównania w USA 85 proc. koncentrowało się w nowoczesnych i szybko rozwijających się gałęziach przemysłu, m.in. tych związanych ze sprzętem teleinformatycznym, ale także farmacji i biotechnologii. W efekcie powszechnie mówi się już dziś o poważnym ryzyku dla Europy, jakim jest utknięcie w pułapce średnich technologii, a stąd już prosta droga, by z regionu, który kiedyś wyznaczał standardy zamożności, spaść do globalnej drugiej ligi.

W tym kontekście obecna fala zwolnień grupowych może być postrzegana jako szansa na nowe rozdanie. Uwalniane są zasoby, które można realokować do nowych obszarów działalności, wykorzystać w kontekście pożądanej zmiany strukturalnej. Wygląda na to, że pod wpływem kryzysu zastałe struktury zaczynają pękać. Można też oczekiwać zmian w sposobie myślenia o gospodarce – do tej pory było ono w wielu krajach (szczególnie w Niemczech) zdominowane przez skostniałe elity biznesowo-polityczne, skupione wokół tradycyjnych sektorów (tzw. tłuste koty), skoncentrowane na zachowaniu status quo, a nie promowaniu nowych, rozwojowych obszarów gospodarki.

By wykorzystać obecną szansę, Europa musi postawić na częściową deregulację gospodarki, zwrot w kierunku rozwiązań instytucjonalnych wspierających model gospodarki opartej na wiedzy oraz pozwolić na swobodny przepływ zasobów. To ostatnie powoli zaczyna się dziać, choć wciąż jeszcze w zbyt małej skali. Poza tym oprócz pracy powinno się także odnosić do przepływu kapitału (inwestycji), co wymaga z kolei wspomnianej już deregulacji i przebudowy instytucjonalnej.

Deregulacja nie odnosi się jedynie do poziomu unijnego, bardzo wiele jest do zrobienia na poziomie poszczególnych krajów. Dobrze obrazuje to Global Business Complexity Index, który ocenia warunki prowadzenia biznesu w blisko 80 krajach świat. Gdyby to Unia była głównym sprawcą nadmiernych regulacji, to kraje członkowskie powinny być oceniane mniej więcej tak samo. Tymczasem są one zarówno wśród liderów złożoności i nakładanych obciążeń (Grecja, Francja, Włochy), jak i tych, które należą do liderów pod względem przyjaznego środowiska biznesowego (Dania, Holandia).

Jeśli chodzi o wskazaną przebudowę instytucjonalną, to musi być ona szeroka. W edukacji niezbędne jest przejście od silosowego modelu nauczania na interdyscyplinarność, rozwój kompetencji analitycznych, kreatywności i współpracy. Konieczne jest budowanie systemów uczenia ustawicznego. Na rynku pracy konieczne są reformy, które sprawią, że instytucje na nim działające będą się przede wszystkim koncentrować na kwestiach przekwalifikowania i podnoszenia kwalifikacji. Dostęp do zasobów powinien być wspierany przez modernizację polityki patentowej, inwestycje w instytucje ułatwiające zarządzanie wiedzą oraz rozwój rynku kapitałowego. Kluczowe jest również stworzenie efektywnych programów wsparcia komercjalizacji wyników badań naukowych (chodzi zarówno o procesy, jak i kwestie finansowania). Całość zmian wymaga nowej kultury organizacyjnej, która promuje współpracę, innowacyjność i aktywne zaangażowanie społeczne, a także bardziej dojrzałego dialogu społecznego. Wszystkie te działania muszą być ze sobą zintegrowane, by stworzyć dynamiczne i elastyczne środowisko sprzyjające innowacyjności i konkurencyjności w skali globalnej.

Nie można jednak zapomnieć, że jest też pesymistyczny scenariusz. Może się on zmaterializować, jeśli brak odpowiednich rozwiązań sprawi, że uwalniane zasoby, zamiast trafić do nowych, rozwojowych sektorów gospodarki opartej na wiedzy, wylądują w nisko produktywnych usługach. Nawet na swój sposób optymistyczne w swej wymowie chińskie „weiji” podkreśla, że chodzi o sytuację trudną, która sama się nie rozwiąże, ale wymaga szczególnej uwagi i działań.

Historia uczy, że trudne sytuacje mogą być katalizatorem głębokich i pozytywnych przemian. Obecna sytuacja stwarza szansę na odważne kroki w kierunku modernizacji europejskiej gospodarki. Kreatywność i elastyczność muszą stać się nowymi fundamentami. Nie ma na co czekać, rok 2025 musi zostać poświęcony koniecznym dostosowaniom.

Felietony
Tak, to będą życzenia
Felietony
Paradoks komunikacyjny
Felietony
Bądź gotowy do rozliczeń
Felietony
Pola konfliktów między interesami TFI a klientami
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. z najlepszą usługą wymiany walut w Polsce wg Global Finance
Felietony
Listing Act niejedno ma imię
Felietony
Prognozy Saxo Banku mogą się (częściowo) sprawdzić