Deficyt jak bumerang

Oto kompilacja ponadczasowych cytatów z poprzednich lat krytykujących bardzo wysoki – bo wtedy wynoszący aż 20–60 mld zł – deficyt budżetowy.

Publikacja: 05.11.2024 06:00

Marcin Materna, CFA, doradca inwestycyjny, BM Banku Millennium

Marcin Materna, CFA, doradca inwestycyjny, BM Banku Millennium

Foto: materiały prasowe/D. Sobieski

Na początek prehistoria:

2004: Trzy razy „nie” dla tego budżetu. Zły budżet złego rządu. Wejdziemy w konstytucyjny limit i zakończymy ten bieg na ścianę. Etatyzm plus redystrybucje. Modelowy przypadek socjalizmu.

Potem nie było lepiej:

2013: (Budżet) to doprowadzenie do wzrostu długu publicznego i marnotrawienie środków publicznych. To pozbawienie perspektyw na przyszłość milionów Polaków. Dług rósł i rośnie na koszt Polaków i przyszłych pokoleń – koalicja doprowadziła finanse państwa do zapaści i nie ma pomysłu, jak zmienić ten stan rzeczy.

2014: Budżet to fikcja, słaby, bez wizji, nie przyczyni się do naprawy finansów publicznych czy wspierania przedsiębiorczości.

2015: Budżet podtrzymuje wszystkie złe tendencje. Drogę do rozwoju widzi w długu.

2016: Nierealistyczny plan dochodów, który położy się cieniem na finansach publicznych w kolejnych latach.

2017: Wysoki deficyt jest dowodem na to, że program 500+ realizowany jest na kredyt, stąd konieczność zadłużania. Rząd, jak jego poprzednicy, postanowił prowadzić nasz kraj, żyjąc ponad stan. W gospodarowaniu pieniędzmi bije poprzedników na głowę.

2018: Rząd zarządza pieniędzmi obywateli lekkomyślnie, nieudolnie i nieuczciwie. Grzechem jest zadłużenie kraju w czasie koniunktury gospodarczej. Wracają rozwiązania rodem z PRL-u, zadłużanie państwa, to była domena tamtej epoki.

2019: Deficyt budżetowy w sytuacji tak dobrej koniunktury jest grzechem przeciwko narodowi. Budżet można podsumować trzema słowami – rozrzutność, krótkowzroczność i nonszalancja. Projekt jest nieprzygotowany na spowolnienie gospodarcze. Rząd wykorzystuje sprzyjającą sytuację gospodarczą na finansowanie nowych wydatków, a nie na ograniczanie deficytu.

2020: To są czary-mary, ściema dochodów podatkowych. Budżet dla bogaczy, trzeba mieć bowiem pieniądze, żeby prywatnie korzystać z usług lekarza, na edukację dzieci, na coraz droższe zakupy.

2021: Wydali ok. 350 mld zł poza budżetem państwa, co jest całkowicie poza kontrolą parlamentu. W ten sposób cały czas się zadłużamy. Programy, jak 500+ czy obniżenie wieku emerytalnego, doprowadzą do ucieczki z rynku pracy wielu setek tysięcy osób.

2022: Budżet proinflacyjny, rozpasany i fasadowy. Wskaźniki makroekonomiczne w tym projekcie są wzięte z sufitu, są jak kulą w płot.

Co roku ten sam spektakl. Póki co karuzela się kręci, ale pytanie jak długo. Krytyka każdego budżetu taka sama bez względu na jej autorów i co warto podkreślić – zazwyczaj słuszna. No, chyba że przejdziemy do porządku dziennego nad stwierdzeniem – propagowanym przez nowoczesną teorię monetarną – że zwiększanie długu publicznego to droga do dobrobytu. Wtedy powyższa krytyka jest całkowicie nieuzasadniona i – obserwując sytuację gospodarczą kraju w ciągu ostatnich 20 lat – może się wielu wydawać kuszącą optyką. Dobrobyt na koszt przyszłych pokoleń i zwiększającego się zadłużenia.

Tyle że ostatnio stawka się zwiększyła. Dziś mamy nie 30–60 mld deficytu, tylko ponad 200 mld zł, na kolejny rok szykuje się kolejny rekord. A co słyszymy z tych samych kręgów, z których pochodzi część z powyższych cytatów:

Nie planujemy korekt w programie 800+.

Nie ma planów podwyższenia wieku emerytalnego czy skończenia z przywilejami emerytalnymi (zawodowymi, ze względu na płeć itp.).

Deficyt to skutek m.in. niskiej inflacji – liczymy, że sytuacja poprawi się w kolejnych miesiącach.

Żadne cięcia wydatków nie są planowane.

Liczyliśmy na kilka miliardów z NBP, musimy dać samorządom 10 mld zł. (Jak to się ma do -240 mld zł?).

Niestety, nie słyszymy nic o ograniczeniu deficytu budżetowego czy hojnych przywilejów (również podatkowych), lekką ręką przyznawanych w ciągu ostatnich 60 lat. Nawet niektórzy mogliby się zgodzić na słabą jakość usług państwowych, ale idących w parze z niskimi podatkami czy zrównoważonym budżetem. Ale mamy do czynienia z zapaścią w służbie zdrowia, edukacji, inwestycjami publicznymi i jednocześnie deficytem – można już chyba mówić, że trwałym – w wysokości ponad 150 mld, i to w okresie dość dobrej koniunktury. Z nadziejami, że po 2026 r. może nieco spadnie. Słowem: „ręce mamy związane”. I faktycznie – kosmetyczne korekty tu już na nic się nie zdadzą. Potrzebujemy nowego planu Balcerowicza, kompletnej zmiany systemu składkowo-podatkowego czy socjalnego.

Rozumiem, że to dopiero pierwszy rok i obecne problemy to skutek działań z poprzednich ośmiu lat. Ale skoro były to działania negatywnie wpływające na budżet, to mamy chyba prawo oczekiwać szybkich kroków naprawiających sytuację. Skoro pomysły poprzedników były złe, to je zlikwidujmy, a nie dalej w nie brniemy.

Powstaje pytanie, jak rząd zamierza sfinansować deficyty budżetowe? „Nie ma problemów z finansowaniem deficytu” może się okazać prawdziwe, ale do czasu. Będziemy coraz więcej pożyczać za granicą, oferując wyższe procenty? Czy raczej prędzej czy później trzeba będzie – i to mocno – podnieść podatki czy składki, ewentualnie ograniczyć wydatki na usługi publiczne. Bo krajowa baza czy banki mogą nie udźwignąć tego ciężaru. Demografia raczej nie pomoże, gdy każdy dodatkowy obywatel będzie zwiększał dług w ciągu 18 lat o 200 tys. zł w postaci finansowanych zadłużeniem programów „wspierających dzietność”.

Zaznaczmy, że to problem nie tylko Polski. Ale inne kraje starają się jakoś przeciwdziałać niekorzystnym zmianom – z ostatnich doniesień w Rumunii planują podwyżki podatków, w Niemczech rozważa się podniesienie składki zdrowotnej, w Czechach podwyższono VAT w niektórych obszarach. My nawet nie musielibyśmy tego robić – wystarczyłoby najpierw zlikwidować wszystkie przywileje podatkowo/składkowo/emerytalne nieznane na taką skalę w Europie. Bo uznajemy, że żyjemy w świecie, gdzie „xxx mld deficytu czy wysokie stopy procentowe nie są problemem i z łatwością się to sfinansuje. Ekonomiści czy futurolodzy już tak mają, że głównie straszą od dziesiątek lat, a jakoś wszystko działa”. Tym razem może się okazać, że to nietrafione oczekiwania.

Felietony
Nadchodzą emisje bezprospektowe
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Felietony
Indonezja – niewykorzystany potencjał współpracy handlowej
Felietony
TSUE przeciwko równemu traktowaniu
Felietony
Nieoczekiwane skutki wydobycia ropy
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Felietony
Pan Trump et consortes
Felietony
Powyborczy krajobraz na rynkach