Jak przedłużyć złoty wiek, czyli co dalej z polską konwergencją?

Na demografię nie ma co liczyć, na rzesze migrantów zarobkowych też raczej nie. Jeśli chcemy dalej gonić Zachód, musimy zwiększać produktywność. A więc inwestować. Jeśli jednak nie wydarzy się żadna gospodarcza katastrofa, powinniśmy tę pogoń kontynuować.

Publikacja: 14.03.2025 06:00

Jak przedłużyć złoty wiek, czyli co dalej z polską konwergencją?

Foto: Bloomberg

Czy Polska będzie drugą Japonią? Pod względem wytwarzanego PKB na osobę, liczonego według parytetu siły nabywczej (PPS; wyrównuje różnice w poziomie cen między gospodarkami) – już może nią być. Prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego zakładają, że w 2025 r. polski PKB na osobę, liczony w tzw. dolarach międzynarodowych, ma sięgnąć 47,1 tys. wobec 47,5 tys. w Japonii. Jeśli dobrze pójdzie, Azjatów w tej statystyce dojdziemy już w tym roku, jeśli nie: za rok. Podobną drogę przechodzimy względem Unii Europejskiej. Z danych MFW wynika, że w 2004 r. byliśmy na poziomie 49 proc. średniej unijnej, w 2023 r. było to już 80 proc., a w 2024 r. 82 proc. Dość podobne dane publikuje Eurostat – z jego danych wynika, że w 2004 r. PKB na osobę według PPS było w Polsce na poziomie 52 proc. unijnej średniej, w 2023 r. było to 77 proc. Wstępne dane za 2024 r. powinniśmy poznać jeszcze w marcu, szacunki sugerują powrót w okolice 80 proc. średniej UE.

W tym miejscu kluczowe zastrzeżenie. O sile polskiej gospodarki na tle UE decydują przede wszystkim duże miasta. PKB na osobę według PPS w regionie warszawskim stołecznym był w 2023 r. na poziomie ponad 55 proc. wyższym od unijnej średniej. To dane porównywalne do tego, jak na tle całej UE wypada Szwajcaria. Jednocześnie na poziomie województw PKB na głowę (według PPS) było w Polsce od 17 proc. (woj. dolnośląskie) do 47 proc. (woj. lubelskie) poniżej średniej unijnej.

„Historia wzrostu”

– Polska to historia wzrostu – mówi Milan Trajkovic, główny ekonomista agencji ratingowej Fitch ds. Polski. W styczniowym raporcie chwalił nas też MFW. „Polska gospodarka w zasadzie podwoiła swoją wielkość w ciągu ostatnich dwóch dekad. Szybkość konwergencji [względem UE – red.] była jedną z najszybszych w historii gospodarki tej wielkości” – pisał.

Ekonomiści ING BSK wyjaśniają szybkość polskiej konwergencji m.in. wzrostem wykorzystania zasobów pracy: wzrostu liczby osób aktywnych zawodowo, spadku stopy bezrobocia oraz utrzymania wysokiej liczby przepracowanych godzin na zatrudnionego. Była ona w 2024 r. o 20 proc. wyższa od średniej unijnej. Według danych z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności od 2010 do 2024 r. przybyło nam około 2,5 mln osób pracujących. Liczba osób bezrobotnych spadła o ponad 1,1 mln, biernych zawodowo (tj. bezrobotnych, nieszukających pracy) o 1,8 mln.

Wciąż w tyłach unijnych rankingów

Mimo niewątpliwego sukcesu ostatnich dekad wciąż jesteśmy po tej uboższej stronie UE. Odczyt 77 proc. średniej unijnej (pod PKB na osobę według PPS) za 2023 r. według danych Eurostatu plasował nas na 21. miejscu w Unii.

Należy przy tym pamiętać, że PKB jest tylko jedną z wielu miar dobrobytu. W przypadku innej, tzw. rzeczywistej konsumpcji prywatnej (AIC), wypadamy trochę lepiej. AIC to, w największym skrócie, wartość wszystkich towarów i usług, z których korzystamy (nie tylko kupujemy, ale też dostajemy od państwa, np. edukacja albo ochrona zdrowia). Po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej w 2023 r. byliśmy tu na poziomie 83 proc. średniej unijnej, co dawało nam 19. miejsce w UE.

Można też uznać, że ostatecznie to nie siła gospodarki daje narodom szczęście. Gdy Eurostat bada poczucie satysfakcji z życia wśród Europejczyków, to Polacy są regularnie w takich rankingach wysoko. W 2023 r. wyprzedzało nas, i to nieznacznie, tylko pięć krajów (Finlandia, Belgia, Austria, Rumunia i Słowenia).

Co dalej z konwergencją?

Pierwszy etap spadku populacji w wieku produkcyjnym przeszliśmy w miarę suchą nogą dzięki aktywizacji krajowych zasobów i napływowi cudzoziemców. Dane sugerują jednak, że „rezerwuar” potencjalnie wolnych rąk do pracy szybko topnieje. Do tego dochodzi hamulec dla napływu pracowników z zagranicy.

– W świetle rządowej strategii migracyjnej oraz podejścia głównych partii politycznych można zakładać, że Polska nie będzie krajem masowej emigracji zarobkowej – komentuje Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole BP. – Dlatego o konwergencji polskiej gospodarki musimy myśleć bardziej przez pryzmat tempa wzrostu produktywności – dodaje Borowski.

A zatem: inwestycje. Automatyzacja, robotyzacja, sztuczna inteligencja. We wszystkich tych obszarach odstajemy. Stopień wykorzystania technologii SI w firmach 10+ w Polsce jest niemal najniższy w UE (5,9 proc.). Odsetek robotów w przeliczeniu na liczbę pracowników przemysłu jest np. w Czechach i na Słowacji dwa–trzy razy wyższy niż w Polsce, w Niemczech pięć–sześć razy wyższy.

– Z tej renty zapóźnienia [względem UE – red.] będziemy korzystać, bo w obliczu niedoborów pracowników mobilizacja do wprowadzania rozwiązań podnoszących produktywność będzie silna – komentuje Borowski.

– Mój przekaz brzmi: skończmy świętowanie ostatnich 20 lat i spróbujmy zauważyć problemy na horyzoncie – zauważa Rafał Benecki, główny ekonomista ING BSK. – Mamy 10–15 lat na zmianę modelu wzrostu w Polsce, potem dostępność pracowników dramatycznie się pogorszy. Teraz jest naprawdę czas na organiczny polski wzrost, którego nie da się zrobić bez inwestycji własnych, krajowych – wskazuje.

Benecki szanse Polski widzi też m.in. w dużej liczbie wysokiej jakości pracowników, zdeterminowanych do pracy i dobrze wykształconych. – Na przykład mamy bardzo duży zasób programistów, 300–400 tys. osób w Polsce vs. 600 tys. w Dolinie Krzemowej – zauważa. Zwraca też uwagę na konieczność skalowania działalności. – Mamy nadreprezentację sektora małych i średnich firm, a „niedoreprezentację” dużych firm. Duże firmy mają środki na badania i innowacje, tam jest też zwykle większa wydajność – wskazuje. Eksperci podkreślają też „zwinność” polskiego biznesu. – Polskie firmy potrafią szybko reagować na konieczność zmian, wielokrotnie to udowodniły – dodaje.

Kiedy dogonimy Niemców?

Mimo wyzwań na horyzoncie Borowski jest optymistyczny, jeśli chodzi o dalsze losy polskiej konwergencji. – W naszych długookresowych symulacjach zakładamy, że w 2032 roku Polska dogoni Hiszpanię pod względem PKB per capita liczonego według parytetu siły nabywczej. Sądzę, że tempo wzrostu PKB, na poziomie nieco poniżej 3 proc. w dłuższej perspektywie, da się utrzymać. Pozwoli ono dalej doganiać Zachód – mówi.

Wspomniane już wcześniej symulacje MFW zakładają, że Hiszpanów prześcigniemy (według tamtej metodologii, nieco odmiennej niż Eurostatu) nawet już w 2027 r. Na podstawie szacunków MFW swoją symulację przeprowadził pod koniec 2024 r. Warsaw Enterprise Institute. Wynikało z niej, że Polska może osiągnąć średni poziom UE w okolicach 2034 roku, a Niemiec około 2036 roku. „Oczywiście, są to jedynie przybliżenia. Pokazują natomiast, że marzenie kilku pokoleń Polaków, by kiedyś żyć w równie dostatnim kraju co »Zachód«, może się ziścić jeszcze w perspektywie kilkunastu lat” – pisze WEI w raporcie.

Gospodarka krajowa
Świetne dane o inflacji w Polsce. Znacząco poniżej prognoz i wstępnych danych
Gospodarka krajowa
Stopy procentowe na razie nie spadną. I basta!
Gospodarka krajowa
Adam Glapiński, prezes NBP: nie ma podstaw do obniżania stóp procentowych
Gospodarka krajowa
Stopy procentowe znowu bez zmian, a RPP ma nowe prognozy inflacji
Gospodarka krajowa
Stopy procentowe bez zmian. Jest decyzja Rady Polityki Pieniężnej
Gospodarka krajowa
Nie czas na emocje z RPP