Tym razem jednak nie chodzi o akcję w Polsce, lecz na rynku znacznie większym i ważniejszym. Dlatego też znalazł się on w polu rażenia giełdowych śledczych z Ameryki nie po raz pierwszy. I na pewno nie po raz ostatni.
Mówię o Indiach. Tam na celowniku firmy z Nowego Jorku już od stycznia 2023 r. znajduje się Adani Group. To jeden z największych indyjskich konglomeratów, kontrolowany przez oligarchę Gautama Adani. Wycena giełdowa firmy waha się między, bagatelka, 200 a 100 miliardami USD, przy czym trudno to zliczyć, bo na giełdzie w Delhi jest notowanych kilka spółek należących do holdingu, a nie grupa jako taka. W każdym razie w roku 2022 było to z grubsza 200 miliardów. Po ogłoszeniu raportu przez Hindenburga na początku 2023 r. zrobiło się z tego 100 miliardów. Trzeba przyznać, że w tym kontekście obsunięcie się kursu LPP po tym, jak nowojorczycy ogłosili raport na temat naszej spółki giełdowej, należy uważać za korektę. Kilka miesięcy później Adani wróciła do wyceny sięgającej 200 miliardów. Nastąpiło to po tym, jak sprawą zajęły się indyjska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd, a nawet Sąd Najwyższy. Zarzuty Hindenburga były jak najściślej związane z kwestiami giełdowymi. Podobno Adani Group utrzymywała szereg firm w różnych offshore’owych jurysdykcjach, które podbijały kursy giełdowe spółek notowanych w Delhi. Regulator stwierdził jednak, że nie ma podstaw do wszczęcia postępowania.
I właśnie ten werdykt sprowokował Hindenburga do drążenia tematu. Nie z wytrwałego dążenia do sprawiedliwości, jak sądzę, lecz w celu ponownego zarobienia na handlu akcjami. Jak wiemy, Hindenburg nie jest laboratorium naukowym, tylko agresywnym short-sellerem (zniżkowcem, używając świetnego, wymyślonego przez Grzegorza Zalewskiego neologizmu). Na pewno w pierwszym półroczu 2023 r. zarobili na operacji krótkiej sprzedaży wagony pieniędzy, ale skoro temat był rozwojowy, należało go kontynuować.
A że jest, to twierdzą w raporcie ogłoszonym 10 sierpnia (ach, ten sierpień był naprawdę gorący: nowy CEO Starbucksa i erupcja kursu 13 sierpnia; stary Elon w nowym wydaniu w rozmowie z Trumpem na „X” 12 sierpnia; nalot Hindenburga na Indie, a jeszcze i to, że w Polsce czekamy na nowe spółki na giełdzie, przy czym czekanie sierpniowe było jeszcze bardziej zdecydowane niż czekanie lipcowe). Otóż łagodna reakcja SEBI (Securities and Exchange Board of India) miała być spowodowana przez konflikt interesów, w którym tkwi szefowa indyjskiej Komisji. Podobno zainwestowała ona w jedną ze wspomnianych spółek manipulujących kursem Adani. Do tego ma męża, a mąż też jest jakoś uwikłany. I tak dalej, i tym podobne.
Zwraca uwagę to, że rewelacje Hindenburga są przyjmowane w Indiach bardzo poważnie. Przewodnicząca SEBI zwołała konferencję prasową zaraz po ogłoszeniu nowego raportu. Wystąpiła na niej wraz z mężem. Są parlamentarzyści, którzy domagają się jej rezygnacji z urzędu. Pojawiają się też głosy, że sterowiec z Nowego Jorku wykorzystuje informacje poufne w swoich transakcjach. Hindenburg odpowiada na te zarzuty krótko: to nonsens. I rzeczywiście, trudno chyba twierdzić, że mamy tutaj do czynienia z insider tradingiem, skoro informacje pochodzą z własnych raportów analitycznych. I bez wątpienia Adani Group nigdy by takich informacji nie ogłosiła. Widać też, że Hindenburg nie owija w bawełnę polemiki z regulatorem. Chociaż może łatwiej jest powiedzieć nadzorcy w Delhi: „jesteś jednym wielkim nonsensem”, gdy się ma biuro nie w Delhi, lecz w Nowym Jorku.