Z punktu widzenia sezonowości jest to sytuacja nietypowa, gdyż w obecnym wieku drugi miesiąc roku wypada zdecydowanie niekorzystnie. W 15 przypadkach (na 24 ogółem) bilans lutego okazywał się spadkowy, a zwyżka o skali przekraczającej 2 proc. pojawiła się zaledwie sześć razy. Jeszcze rzadziej, bo tylko dwukrotnie, występowała zaś sytuacja, kiedy tak jak obecnie wzrostowy luty poprzedzony był podobnie wyraźną zwyżką na przestrzeni stycznia.
I co ciekawe, w obu tych przypadkach, a były to lata 2004 i 2017, styczniowo–lutowa zwyżka była kontynuacją dłuższych ruchów rozpoczynanych w drugiej dekadzie listopada poprzedniego roku, co daje kolejny punkt wspólny z obecną sytuacją. Przy tej okazji warto podkreślić, iż o ile na tle wyróżnionych lat 2004 i 2017 obecna skala zwyżki z pierwszych dwóch miesięcy roku wypada niemal dwukrotnie okazalej, o tyle w perspektywie liczonej od listopadowych dołków mamy do czynienia z ruchami o niemal identycznej dynamice. Podobieństwo to sugeruje, iż kulminacja rozpoczętych w listopadzie zwyżek może nastąpić w okolicach drugiej połowy kwietnia, zapewne po utworzeniu pełnego elliotowskiego pięciofalowego impulsu (brakuje jeszcze fal 4 i 5). Wybiegając zaś w dalszą przyszłość, prognozy oparte na analogiach do lat 2004, a w szczególności do 2017 (inna faza cyklu koniunkturalnego), nie byłyby już zasadne.