Wiedźma z rosyjskim paszportem

Cyklicznie, raz na kwartał, na światowych parkietach jest szczególny dzień. Nazwany jest potocznie dniem trzech wiedźm i wypada z reguły w trzeci piątek każdego ostatniego miesiąca danego kwartału.

Publikacja: 19.06.2024 13:28

Robert Wąchała wiceprezes zarządu Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Robert Wąchała wiceprezes zarządu Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

W dniu trzech wiedźm wygasają kontrakty terminowe na indeksy, opcje na indeksy, a także opcje na akcje. W tym dniu można spodziewać się dużej zmienności i wzmożonych obrotów. Na rynku warszawskim znaczenie mają tylko kontrakty terminowe na indeks WIG20, bo pozostałe instrumenty się u nas nie przyjęły. Kurs wygaśnięcia tych pochodnych ustala się na podstawie notowań z ostatniej godziny w dniu ich wygaśnięcia.

W historii zapisało się kilka szczególnych dni związanych z trzema wiedźmami. Był to np. piątek 16 października 1987 r., tuż przed tzw. czarnym poniedziałkiem, kiedy podczas jednej sesji giełdowej Dow Jones spadł ponad 22 proc. W dzień trzech wiedźm nastąpiła duża wyprzedaż opcji i kontraktów terminowych, co spowodowało spadek cen akcji jeszcze przed otwarciem handlu w czarny poniedziałek.

W Polsce mieliśmy sesję z 18 grudnia 2008 r., przed którą KNF wydał komunikat zawierający ostrzeżenie o potencjalnej dużej zmienności akcji wchodzących w skład WIG20. Podyktowane to było tym, że jeden inwestor zbudował bardzo dużą pozycję krótką na kontraktach zabezpieczoną pozycją długą na akcjach. I rzeczywiście, w piątek podczas ostatniej godziny notowań inwestor ten sprzedawał koszyki akcji spółek wchodzących w skład WIG20, ale po ostrzeżeniu KNF polscy inwestorzy finansowi, wiedząc o tym, odbierali od niego te akcje, zapobiegając spadkowi kursu.

Czytaj więcej

LPP rezygnuje z pomysłu na obronę notowań. Nie będzie skupu akcji

I w końcu mamy 15 marca 2024 r. Tego dnia, tuż przed rozpoczęciem sesji giełdowej, wywiadownia Hindenburg Research opublikowała raport, w którym oskarżyła spółkę LPP o pozorowaną sprzedaż swoich aktywów w Rosji i dalszą działalność na tamtym rynku. Gdyby okazało się to prawdą, oznaczałoby to katastrofę reputacyjną spółki, która uderzyłaby w jej wyniki. Co ważne, Hindenburg w raporcie poinformował o zajęciu krótkiej pozycji na akcjach LPP.

Jak należało się spodziewać, raport wywarł ogromny wpływ na notowania LPP. Tego dnia kurs akcji spółki otworzył się poniżej dolnych widełek, a podczas sesji LPP traciła nawet ponad 38 proc. Spółka w trakcie notowań próbowała minimalizować wpływ raportu na kurs akcji, publikując kolejne komunikaty, w których podważała wiarygodność raportu, ale ich skutek był znikomy. Gdy piątkowe emocje opadły, a w weekend inwestorzy przeanalizowali sytuację, w następnym tygodniu kurs akcji LPP odbił w górę, ale dochodzenie do poziomu kursu sprzed incydentu zajęło mu dwa miesiące.

Już po kilku dniach po publikacji nikt chyba nie miał wątpliwości, że raport Hindenburga minął się z prawdą. A jeżeli tak, to co miał na celu i czy ktoś ponosi za to odpowiedzialność. I na koniec, co na to KNF, bo głosu nadzorcy bardzo brakuje.

W mojej ocenie scenariusz związany z przygotowaniem i publikacją raportu Hindenburga był pisany cyrylicą i miał przynieść negatywny skutek dla całego polskiego rynku giełdowego. Postaram się uzasadnić tę śmiałą tezę. Po pierwsze, raport odnosi się do rynku rosyjskiego i znaczna część z ustaleń wywiadowni została poczyniona w Rosji. Czy mogło się to odbyć bez wiedzy służb rosyjskich? Teoretycznie tak, ale z ich udziałem byłoby to dziecinnie proste. Ponadto fizyczna weryfikacja ustaleń poczynionych na terytorium Rosji bez zgody tych służb byłaby raczej niemożliwa.

Czytaj więcej

Marek Piechocki, prezes LPP: Nie pozwę ich za raport o Rosji. Na razie

Po drugie, wybrano wywiadownię Hindenburg, która na swoim koncie ma kilka takich raportów, których publikacja zawsze wpływała na ceny akcji spółek będących przedmiotem raportu. Z jednej strony uwiarygadniało to treść raportu i dawało impuls spadkowy (zawsze po publikacji kurs spadał), z drugiej zapewniało profesjonalizm, w tym również w potencjalnych bojach prawnych (prawnicy Hindenburga mają to już przećwiczone).

I w końcu najważniejsze. Prawdopodobieństwo publikacji raportu w tym dniu wynosiło 1:90 (kontrakty wygasają raz na kwartał). Trudno zatem uwierzyć w taki przypadek. Wybrano spółkę, która relatywnie dużo waży w indeksie WIG20, bo ponad 7 proc. Spadek kursu akcji LPP o ponad 30 proc. pociągnął za sobą spadek indeksu WIG20 (i co za tym idzie, kontraktów) powyżej 2 proc. Sytuacje, w których jedna spółka tak wstrząsnęła indeksem, można policzyć na palcach jednej ręki, i to w całej historii warszawskiej giełdy.

Od pewnego czasu jesteśmy świadkami kroczącej wojny hybrydowej. A to na granicy z Białorusią zdarzy się incydent czy nawet tragedia, a to zapali się hala targowa i to jednocześnie w kilku miejscach, a to pojawi się cyberatak na PAP czy telewizję. Dlaczego zatem nie miałby zdarzyć się atak na rynek finansowy w Polsce? Najłatwiej go przeprowadzić, uderzając w warszawską giełdę, bo tu ceny są wynikiem „wolnej gry rynkowej”.

W mojej ocenie 15 marca 2024 r. mieliśmy do czynienia z manipulacją informacją dokonaną poprzez publikację raportu zawierającego nieprawdziwe informacje, która spowodowała zarówno spadek kursu akcji LPP o ponad 38 proc., jak też wpłynęła na ostateczny kurs rozliczeniowy kontraktów na WIG20, który został zaniżony w ten sposób o ponad 2 proc. Kto na tym zyskał? Hindenburg, bo jeżeli zajął krótkie pozycje, to zarobił, i nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy, bo udało im się krótkookresowo zdestabilizować polską giełdę. Co na to państwo polskie? Na razie nic, a powinno coś zrobić, bo jutro wygasa kolejna seria kontraktów.

Felietony
Emisyjny łańcuch wartości
Materiał Promocyjny
Jak spowolnić rosnącą przepaść cyfrową i przyspieszyć gospodarkę?
Felietony
Kodeks rad nadzorczych
Felietony
KNF z lepszymi uprawnieniami od prokuratora
Felietony
Certyfikaty ESG i zrównoważonego rozwoju na rynku finansowym
Felietony
Jakość danych ESG, głupcze!
Felietony
Ten najważniejszy chromosom