Na ile jest ona obiektywna i na ile wspiera racjonalizację pomysłów rządzących? Jakie zagrożenia może powodować taka formuła ulg? W tym krótkim felietonie nie zdołam omówić wszystkich wątpliwości. Zwrócę tylko uwagę na dwie główne.
Nie będę się tu rozpisywał na temat zwolnienia kwotowego w „podatku Belki”. Jeśli nie zostanie w nim zainstalowany warunek utrzymywania oszczędności przez okres dłuższy niż jeden rok, to zwolnienie zyska jedynie wymiar pewnego politycznego prezentu, który nijak nie przyczyni się do zwiększenia oszczędności obywateli, a jedynie osłodzi gorycz tym, którzy jednak zdecydowali się zakładać jakieś lokaty czy kupić trochę obligacji.
Wolę się skupić na uldze w liniowym opodatkowaniu dochodów. Ponieważ wszystko wskazuje na to, że będzie ona skonstruowana podobnie jak ta w opodatkowaniu zryczałtowanym (najważniejsza jest kwota), zastanówmy się, jakie będą potencjalne skutki takiego rozwiązania dla indywidualnego inwestowania? Czy takie rozwiązanie wzmocni rynek kapitałowy? Czy da nowy impuls dla rozwoju giełdy? Czy gładko wpisze się w przepisy podatkowe, które obowiązują indywidualnego podatnika?
Zacznijmy od samej konstrukcji zwolnienia kwotowego. Przyjmuje się, że podatnik obracający instrumentami finansowymi w trakcie danego roku nie będzie płacił podatku od dochodu z zysku osiągniętego na transakcjach do pewnej kwoty. Nieważne, w jaki sposób będzie ona ustalana. Nieważne też jest, że czas inwestycji dla zastosowania zwolnienia wynosić ma minimum rok. W końcu rok w inwestowaniu to prawie to samo co rok podatkowy. Ta zbieżność może mieć naprawdę wielkie znaczenie. Dlaczego?
O czym będzie myślał podatnik pod koniec roku podatkowego, zakładając, że myśli o tym w kontekście deklaracji, którą złoży gdzieś na wiosnę. Będzie się przede wszystkim zastanawiał, ile ma do wykorzystania zwolnienia kwotowego i na których aktywach w swoim portfelu będzie mógł to zwolnienie skonsumować. Co więc zrobi, powiedzmy, w grudniu? Sprzeda. Ulga kwotowa w podatku giełdowym sprawi, że podatnicy będą zachowywali się podobnie jak w przypadku tzw. tarczy podatkowej – podejdą do swoich inwestycji w sposób niekoniecznie wspierający cały rynek. Na ile to zmieni skalę zwyżek czy spadków, zwłaszcza na przełomie roku, nie wiem. Wiem jedno – spojrzenie przez pryzmat podatków czasem optyki inwestycyjnej nie zmienia, lecz wypacza.