Można jednak na to pytanie odpowiedzieć bardziej uważnie. Bo (ten zachwyt w nas wzbudzać może właśnie) światowe uznanie dla sztuki Zdzisława Beksińskiego oraz dramatyczna, a równocześnie intrygująca historia człowieka i jego rodziny, motyw śmierci w jego życiu (samobójstwo syna i zabójstwo samego mistrza), będący istotnym, choć niejedynym motywem twórczości. No i oczywiście książki, filmy, artykuły, wystawy, obecność motywów w innych przejawach kultury i sztuki etc. W końcu, ostatnio, aukcyjne rekordy cenowe rozpalające emocje także osób, które do tej pory nie poświęcały tej sztuce tyle atencji. Dość powiedzieć, że jakiś czas temu obrazy mistrza licytowano po kilkadziesiąt tysięcy złotych, a dziś rekord to już 1 milion złotych.
Innymi słowy: „Beksiński ma fejm", jest modny. I nic w takim podejściu złego. Tak po prostu jest. Ale to nie wszystko...
Na pytanie o powody fascynacji Beksińskim i jego twórczością każdy może jednak odpowiedzieć sobie samemu. I zapewne każdy z nas odpowie inaczej. A to zresztą wpisuje się znakomicie w zamysł samego Zdzisława Beksińskiego. Jego obrazy mają przecież tytuł „Bez tytułu", by właśnie każdy mógł dostrzec w nich to, co ma w sobie. Bo to, co czujemy, obcując ze sztuką, to przede wszystkim przecież my sami. Sztuka wszakże emocji w nas z reguły samoistnie nie tworzy, ale wyzwala te, które każdy z nas już w sobie ma. Warto się nad tym pochylić, choć to temat na odrębną dyskusję (...).
Odważny i dobry człowiek
Z biografii mistrza zatrzymuje mnie odwaga w poszukiwaniu siebie, a równocześnie dowód na możliwość połączenia sacrum z profanum – spraw zwyczajnych ze wzniosłymi. Bo oto człowiek wykształcony w zupełnie innej dziedzinie, wybranej za sugestią autorytarnego ojca, po zaspokojeniu podstawowych potrzeb własnych i rodziny słyszy i coraz odważniej idzie za swym wewnętrznym głosem. Eksperymentuje, nie boi się, szuka, nie odpuszcza. Fotografia to początek. Potem rysunek, rzeźba, proza (o tym nie każdy wie) i, last but not least, malarstwo – olejne i akrylowe. Cały czas Beksiński słucha siebie i nie boi się próbować nowych technik.
Odrzuca świadomie atrakcyjne propozycje niezgodne z jego „ja" – np. ofertę prestiżowego stypendium do USA. Jak sam o tym wspomina, rozstania z domem mają na niego zły wpływ, o czym szczerze (choć używając słów bardziej dosadnych) pisze, wskazując m.in. na dolegliwości gastryczne wywołane przez stres związany z podróżami. Wielkim jego wsparciem jest Zofia – żona. Wspólna ich relacja jest – w najlepszym tego słowa znaczeniu – zwyczajna. W domu mistrz jest Zdziśkiem po prostu. To ciepły człowiek, dowcipny, pomagający bliskim, elokwentny, a równocześnie pełen lęków, w tym lęku przed śmiercią właśnie, której tyle w życiu doświadczył... Zginął tragicznie zamordowany w 2005 roku przez członka dalszej rodziny, którą od lat wspierał (...).