W życie weszło rozporządzenie do ustawy o mrożeniu cen energii na 2023 r., określające sposób obliczania limitu ceny dla wytwórców energii elektrycznej w zależności od źródła produkcji energii.

W rozporządzeniu zawarto zasady i wzory służące obliczaniu przez producentów energii elektrycznej limitu ceny w zależności od technologii jej wytwarzania. Cena maksymalna uwzględnia m.in. koszt zużytego paliwa, sprawność netto jednostki wytwórczej, marżę, wyznaczoną jako 3 proc. ceny energii elektrycznej z rynku dnia następnego, dla której obliczany jest odpis na fundusz, a także „dodatek inwestycyjny i na pokrycie kosztów stałych”. Spółki jednak nieoficjalnie podkreślają, że niewielka marża może ograniczyć inwestycje spółek energetycznych w 2023 r.

Jak może wyglądać to w praktyce? Spółki celowe z grupy danego koncernu energetycznego zgłaszają zwykle na kolejny rok potrzeby inwestycyjne, które tworzą CAPEX na kolejnych rok całej grupy. Inwestycje, które zostały rozpoczęte wcześniej, będą niezagrożone, ale te, które miały być rozpoczęte w 2023 r. w obliczu kurczącej się marży, będą stać pod dużym znakiem zapytania. PGE jako największy producent i sprzedawca do odbiorców końcowych przyznaje, że nowe regulacje będą stanowić dla producentów i spółek obrotu duże wyzwanie biznesowe i operacyjne, zwłaszcza w kontekście prowadzonych programów inwestycyjnych związanych z transformacją energetyczną oraz nadzwyczajną niepewnością i zmiennością na rynkach paliwowo-energetycznych. – Prowadzimy analizy, jak nowe regulacje mogą wpłynąć na naszą działalność oraz jak możemy dostosować się do nich w sposób najbardziej przyjazny dla klientów – podkreśla PGE w odpowiedzi na nasze pytania. Podobnie może być w pozostałych spółkach. O ile jednak PGE i Enea wytwarzają więcej energii, niż potrzebują do pokrycia potrzeb swoich klientów końcowych, to w znacznie gorszej sytuacji jest Tauron, który nie dość, że nie zarobi na własnym wytwarzaniu, to będzie musiał kupować po wyższej cenie energię z rynku, a sprzedawać ją na poziomie zamrożenia cen.

W kwestii utraty części środków na kolejne inwestycje na 2023 r. wyzwaniom jest świadome ministerstwo klimatu i środowiska i przyznaje ono otwarcie, że część planów biznesowych zapewne będzie musiało zostać odłożone poza 2023 r. – Nie mam wątpliwości, że przyhamowanie inwestycji od dużych do małych firm energetycznych nastąpi i jesteśmy tego świadomi. Innego rozwiązania jednak nie ma. To przede wszystkim efekt trwającej wojny w Ukrainie – mówiła niedawno „Parkietowi” wiceminister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.

Resort klimatu i środowiska dodaje, że rozporządzenie wprowadza także dodatek inwestycyjny rzędu 50 zł za MWh, który ma zniwelować koszty spółek.