Podatek z niewiadomą
W opinii Michała Kozaka, analityka DM Trigon, patrząc na wyniki Grupy Azoty, niezależnie od wysokich cen gazu, jest przestrzeń do tego, aby wyniki spółki były wyższe rok do roku, choć ostatnie tygodnie wskazują na istotne obniżenie marż modelowych. – Efekt „nadwyżkowych wyników” powinien być widoczny. Może pojawić się pokusa opodatkowania spółki nawozowej. Nie wyobrażam sobie, że podatek ten dotyczyłby innych okresów niż ten w tym roku lub co najwyżej jeszcze rok następny. Wszystko zależy od cen gazu. Obecnie ten surowiec kosztuje na rynku spot 170 euro za MWh, a ceny nawozów spadły w sezonie. Marże Azotów więc także obecnie spadają – mówi analityk. W przypadku PGNiG, do momentu kiedy klienci będą płacić za gaz i spółkę będzie stać na finansowanie kapitału obrotowego, koncern nie powinien mieć problemów z ew. opodatkowaniem. Jego zdaniem EBITDA powinna być wyższa w tym roku, ale podatki za szybko wprowadzone mogą przełożyć się na problemy płynnościowe PGNiG. Nie wiemy, co nas czeka przed sezonem grzewczym. Jeśli chodzi o PKN Orlen, wyniki spółki mogą się potroić w tym roku. – Mowa tu o poziomie skorygowanej EBITDA rzędu ponad 26 mld zł, a w roku poprzednim było to ok. 10 mld zł. – To efekt przede wszystkim wyników sektora rafineryjnego. Spółka dzieli się już teraz tymi zyskami poprzez promocje na stacjach w Polsce. Nie jest to jednak duży ciężar dla spółki ze względu na skalę grupy – wskazuje analityk. Z drugiej strony pojawia się pytanie, czy taki podatek nie wpłynie na warunkową transakcję przejęcia części biznesu Grupy Lotos w procesie fuzji przez Saudi Aramco. Pytanie, jak Saudowie będą zapatrywać się na taki podatek. – Orlen powinien te środki zainwestować, bo spółka ma duże potrzeby. Inflacja rośnie, podobnie jak koszty budowy, i rośnie zapotrzebowanie na kapitał obrotowy – dodaje. Jego zdaniem rozsądniejszym wyjściem byłoby np. przedłużenie obecnego systemu rabatowego w detalu, bez ingerencji w segment rafineryjny.
Jeśli podatek, to decyzja teraz
Paweł Puchalski, analityk Santander BM, przyznał, że trudność komentowania takiej propozycji polega na tym, że nie wiemy na obecnym etapie, od czego podatek ten byłby płacony. – Nie jest tajemnicą, że już w tym roku elektroenergetyka odnotowuje bardzo dobre wyniki w sektorze wytwarzania konwencjonalnego oraz OZE. Wyniki są dużo lepsze, niż się spodziewaliśmy. Dla przykładu moje szacunki dla EBITDA największej spółki elektroenergetycznej – PGE – wskazują, że może ona wynieść za ten rok niespełna 10 mld zł – mówi. Jeśli decyzja o wprowadzeniu zapadanie z odpowiednim wyprzedzeniem, to spółki będą miały czas, aby się przygotować. Potencjalne opodatkowanie wpływa na biznesowe decyzje, jak choćby zabezpieczanie cen energii czy rozliczenia między działami – mówi. Jego zdaniem najgorszą opcją byłaby niepewność, kiedy taki podatek miałby się pojawić. – Uważam, że w przyszłym roku racjonalna może być opcja płacenia podatku od zysków nadzwyczajnych przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego – mówi analityk.
Wolniejsza transformacja?
Dr Maciej Bukowski, prezes think tanku Wise Europa, przypomina, że obecnie udział OZE w wytwarzaniu energii elektrycznej, na czym obecnie spółki zarabiają, wynosi ok. 17 proc. – Widzimy po wynikach, że OZE pozwala zarobić. Zyski z paliw kopalnych owszem są obecnie widoczne, ale mimo wszystko są okresowe w przeciwieństwie do OZE. Musimy budować więcej źródeł zeroemisyjnych. Jednak jeśli spółki opodatkujemy, to nie będą one miały skąd pozyskać środki na inwestycje. Opodatkowanie zysków kłóci się z inwestowaniem w zeroemisyjne źródła – kwituje.