Uczestnicy rynku energii są zaniepokojeni zapowiedzią zniesienia nałożonego na wytwórców prądu obowiązku sprzedaży energii przez giełdę. Tzw. obligo giełdowe zostało wprowadzone w 2010 r., by zwiększyć transparentność handlu energią elektryczną. We wrześniu rząd obiecał jednak górnikom, że zwolni spółki energetyczne z tego obowiązku. Miałoby to pomóc ograniczyć import tańszej energii z krajów ościennych. To ważna kwestia dla górników, którzy w rosnącym imporcie energii upatrują przyczyn spadku sprzedaży polskiego węgla. Problem w tym, że – jak przekonują eksperci – zniesienie obliga giełdowego nie zatrzyma importu, natomiast przyczyni się do obniżenia konkurencyjności całego rynku.
Obligo nakręca obroty
Wielkość obrotów na Towarowej Giełdzie Energii jest silnie uzależniona od wielkości obliga giełdowego. W 2010 r., kiedy nałożono na wytwórców obowiązek sprzedaży części energii na giełdzie, obroty na samym tylko rynku terminowym wzrosły ponad 100-krotnie w porównaniu z rokiem poprzednim – do 74 TWh. Następnie obroty wzrastały sukcesywnie, aż przekroczyły 160 TWh w roku 2014. Poziom obowiązku sprzedaży energii przez giełdę zaczął jednak spadać, a w 2017 r. wynosił już tylko 15 proc. W efekcie w 2017 r. obroty energią na rynku terminowym TGE spadły do 86 TWh. Tymczasem rok 2018 przyniósł znaczące podwyżki cen energii wynikające m.in. ze wzrostu cen uprawnień do emisji CO2 i węgla energetycznego. To wówczas zdecydowano się na wprowadzenie 100-procentowego obliga giełdowego, by zwiększyć płynność na TGE i zmniejszyć ryzyko spekulacyjnych wahań cen.
– Zapowiadane zniesienie obliga niewątpliwie przełożyłoby się na wzrost znaczenia transakcji bilateralnych oraz pozostałych transakcji pozagiełdowych, co w efekcie przełoży się na ograniczenie transparentności rynku – komentuje Towarowa Giełda Energii.
Dominacja energetyki
Przedstawiciele przemysłu nie mają wątpliwości, że zniesienie obliga wpłynie niekorzystnie na cały rynek. Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu, wśród fundamentów konkurencyjnego ryku energii wymienia import energii i obligo giełdowe, które nakazuje energetyce sprzedawać swój towar po cenach kształtowanych na warunkach rynkowych. – Jeśli ten obowiązek zniesiemy, to będzie oznaczało powrót do dominacji energetyki nad przemysłem, i nietransparentnych form obrotu energią elektryczną praktykowanych w początkowym okresie rozwoju rynku energii. Dlatego mam nadzieję, że te pomysły nie są poważnie rozpatrywane – alarmuje Kaliś. – Tym bardziej że zniesienie obliga giełdowego, wbrew deklaracjom rządzących, nie będzie miało żadnego wpływu na ograniczenie wymiany transgranicznej. Międzynarodowy handel energią odbywa się w oparciu o prawo unijne i Polska nie jest w stanie go zablokować – dodaje.