W maju 2024 r. wartość indeksu WIG-budownictwo była na wieloletnich maksimach, mimo mało optymistycznych danych. W grudniu indeks zaliczył dołek i w ciągu dwóch miesięcy odbił o około 20 proc. Mówi się, że giełda wycenia przyszłość, ale z drugiej strony bardzo podobnie wyglądają wykresy chociażby WIG20 czy WIG. Czy zatem wzrost WIG-budownictwa z ostatnich dwóch miesięcy świadczy o powrocie wiary w perspektywy branży, czy to odbicie, które po prostu się technicznie należało?
Sytuacja jak zwykle jest złożona, a zachowanie indeksu WIG-budownictwo było nieintuicyjne. Wydaje mi się, że indeks zaliczył poważny falstart, bo rósł przez cały 2023 r., w maju ub.r. osiągnął szczyt, a do grudnia stracił prawie 30 proc. Wszystkim wydawało się – i tak wynikało z pewnego, nazwijmy to, kalendarza budowlanego – że budownictwo, zwłaszcza infrastrukturalne, powinno odbić w 2024 r. Tak się nie stało, z powodu opóźnienia w napływie funduszy unijnych i zmiany władzy – nowa ekipa zajęła się rewizją programów infrastrukturalnych, co przełożyło się na brak nowych przetargów. Ubiegły rok był więc dla branży bardzo trudny, rynek zaliczył trzeci poważny dołek od momentu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.
Wydaje się jednak, że wreszcie są pewne powody do optymizmu i że jesteśmy już w fazie odbicia w budownictwie.
Jakie silniki napędzają to odbicie?
Gdybym miał w kilku punktach podsumować, jak moglibyśmy prognozować sytuację na rynku budowlanym w kolejnych miesiącach, to perspektywy są naprawdę bardzo, bardzo dobre jeżeli chodzi o infrastrukturę transportową: drogi i kolej. Perspektywy są też dobre, jeśli chodzi o budownictwo specjalistyczne: wojsko, centra danych, choć słabsze na tle infrastruktury, którą tutaj wychwalam.
W długim terminie perspektywy są wręcz wyśmienite dla budownictwa energetycznego – jednak czynników ryzyka tu nie brakuje. Rynek energetyczny jest zresztą bardzo zróżnicowany i jego części odbijają w różnym tempie, stąd w krótkim i średnim terminie mamy dużo zawirowań.