Atal opublikował rekordowe wyniki za 2021 r., 331 mln zł zysku netto, 8,6 zł na akcję – aż się prosi, żeby rozmowę zacząć od pytania o dywidendę, kiedy można się spodziewać rekomendacji. Polityka mówi, że przeznaczacie na dywidendę 70–100 proc. zysku, ale w 2020 r. jednorazowo wypłata została wstrzymana z uwagi na pandemię. Teraz też mamy bardzo trudny czas...
Ubiegły rok był dla Atalu rekordowy na wszystkich płaszczyznach, pod względem sprzedaży, przekazań i wyników finansowych, zwłaszcza zysku netto. Na dziś nie widzimy żadnych przesłanek, by polityka dywidendy miała nie być realizowana. Zakładamy, że w normalnym trybie, czyli miesiąc przed walnym zgromadzeniem, mniej więcej pod koniec kwietnia, zostanie przedstawiona rekomendacja.
Wyniki są rekordowe, ale to, co księgują deweloperzy, jest efektem sprzedaży mieszkań mniej więcej dwa lata wcześniej. Co z tu i teraz? Październikowa zmiana polityki w zakresie stóp procentowych nie wpłynęła negatywnie na waszą sprzedaż w IV kwartale, ale co działo się w styczniu i lutym, kiedy stopy dalej rosły, no i przede wszystkim po 24 lutego, kiedy Rosja najechała na Ukrainę?
Do inwazji rynek był dotknięty wzrostem kosztu pieniądza. W małym stopniu dotyczyło to spółki, bo z uwagi na bardzo dobre przepływy pieniężne ograniczyliśmy finansowanie kredytowe, a wzrost kosztów obsługi obligacji nie jest znaczący. Większe przełożenie ma to na klientów, sprzedaż zmniejszyła się o 10–15 proc. Dalsze zmniejszenie sprzedaży wywołała wojna. Na dziś zakładamy, że w I kwartale sprzedaż będzie niższa o 25–30 proc., a w całym roku uzyskamy wynik 3–3,5 tys. wobec rekordowych 4,2 tys. w 2021 r. Jednak w warunkach wojennych scenariusze są nie do przewidzenia.