Notowania Idea Banku w ostatnim czasie były pod dużą presją. Od początku roku do zamknięcia czwartkowej sesji kurs akcji spadł o 68 proc. Piątek przyniósł wreszcie odreagowanie i 26-proc. wzrost, do 9,68 zł za akcję.

Wcześniejsze spadki były w dużej mierze efektem zamieszania związanego z ujawnionymi parę tygodni temu problemami finansowymi windykacyjnej firmy GetBack (chodzi o obligacje warte 2,6 mld zł, z których większość znajduje się w rękach inwestorów indywidualnych), którą Idea Bank sprzedał dwa lata temu. Pojawiały się jednak obawy o dalsze powiązania obu instytucji. Bank jednak rozwiał je publikując w czwartek po sesji komunikat. Wynika z niego, że ekspozycja na GetBack jest niewielka - bank ma 73 mln zł należności od funduszy wierzytelności, którymi zarządza GetBack, i podkreśla, że są regulowane terminowo (to portfel sprzedany w 2016 r. przez bank). Poza tym Idea ma obligacje GetBacku warte 8 mln zł i należności handlowe na 6 mln zł. Należności od windykatora stanowią tylko 0,06 proc. skonsolidowanej sumy bilansowej Idea Banku. Spadki notowań były spowodowane także niskim free-floatem (w wolnym obrocie jest tylko 14 proc. akcji) i niewielką płynnością handlu.

Jednak były też obawy, że Idea Bank sprzedawał produkty strukturyzowane oparte na wierzytelnościach przez GetBack zarządzanych albo na jego obligacjach. – Nigdy nie oferowaliśmy, ani Lion's Bank, produktów strukturyzowanych opartych na obligacjach czy portfelach wierzytelności GetBacku – zapewnia bank.

- Na kurs wpływała też obawa o skutki zaangażowania banku w proces sprzedaży obligacji GetBacku - dodaje Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM. Niektórzy drobni inwestorzy skarżyli się, że bank oferował im obligacje windykatora określając je jako bardzo bezpieczne.