Kurs akcji Nvidii na giełdzie rośnie. Czy warto jeszcze kupować Nvidię i co AI oznacza dla koniunktury?
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
4. Słabnąca akcja kredytowa w USA może niepokoić
Krzysztof Cesarz, zarządzający w Skarbcu TFI
Realny wzrost gospodarczy w USA (czyli nieuwzględniający inflacji) pozostaje w ujęciu rok do roku dodatni już od 13 kwartałów. Przekładało się to pozytywnie na wyniki finansowe spółek oraz nastroje na amerykańskich giełdach. Jak zauważa Krzysztof Cesarz ze Skarbca TFI, intuicja podpowiada, że towarzyszyć temu powinien wzrost akcji kredytowej w sektorze bankowym.
– Na początku wspomnianego okresu rzeczywiście tak było – przyznaje zarządzający.
Jak jednak zaznacza, już dane za ostatnie dwa kwartały pokazują ujemną dynamikę sprzedaży kredytów w ujęciu rok do roku. Przyczyna może jego zdaniem leżeć po stronie banków (np. wyższe wymagania stawiane klientom) bądź też po stronie klientów (np. za wysokie stopy procentowe). Niezależnie jaka jest prawda, wnioski mogą niepokoić.
– Utrzymanie się ujemnej dynamiki w kolejnych kwartałach może być sygnałem świadczącym o pogarszaniu się sytuacji finansowej amerykańskich przedsiębiorstw lub ludności – ostrzega Cesarz.
RYNKI/ŚWIAT
5. Nvidia lepsza niż Apple czy Microsoft w swoich najlepszych latach
Dawid Czopek, zarządzający funduszem, Polaris FIZ
Mimo to na razie indeksy zza oceanu idą w górę, w czym spora zasługa Nvidii. Jak zauważa Dawid Czopek z funduszu Polaris FIZ, właśnie minął rok od czasu pamiętnego raportu spółki za kwartał luty-kwiecień 2023, kiedy to zaskoczeniem dla rynku były przychody nieznacznie przekraczające 7 mld USD.
– To właśnie wówczas rynek tak naprawdę zdał sobie sprawę z tego, kto (przynajmniej na razie) zarabia na hossie AI – przypomina zarządzający.
Jak jednak wynika z raportu spółki za kwartał luty-kwiecień 2024, przychody przekroczyły 26 mld USD, rok do roku rosnąc prawie czterokrotnie. Jak dodaje specjalista, w każdym z kwartałów zwiększały się o od 4 do 6 mld USD. Oznaczało to, że notowany w każdym kwartale przyrost przychodów względem poprzedniego kwartału był bliski poziomowi całkowitych przychodów, jakie spółka osiągała przed hossą.
Zdaniem Czopka trudno dyskutować obecnie o wycenie Nvidii oraz możliwym do utrzymania – szczególnie w długim terminie – poziomie przychodów i tempie ich wzrostu. Jednak według niego wątpliwości nie ulega jedno. Sukces spółki jest bezsporny, a wzrost wartości przychodów można porównać jedynie do najlepszych lat takich spółek jak Apple czy Microsoft.
– W przypadku wymienionych firm mieliśmy do czynienia z nieporównywalnym poziomem rentowności, a to oznacza, że wzrost zysku brutto Nvidii wygląda jeszcze bardziej imponująco – zauważa zarządzający Polarisem FIZ.
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
6. AI da gospodarkom impuls wzrostowy
Tomasz Smolarek, zarządzający funduszami w mTFI
Tymczasem Tomasz Smolarek z mTFI wskazuje na konsekwencje tego, co widać w wynikach Nvidii, dla szerszej gospodarki. Jak zauważa zarządzający, tegoroczne przychody Nvidii w segmencie centr danych, które obejmują akceleratory AI (GPU) oraz układy sieciowe z nimi powiązane, mogą sięgnąć 100 mld USD.
– W jeden rok mogą one dwukrotnie przekroczyć ubiegłoroczną sprzedaż Nvidii w tym segmencie, a to oznacza, że obserwujemy przyspieszenie niemal bez precedensu – komentuje specjalista.
Według niego warto wziąć pod uwagę, że ciągle jesteśmy na początku rewolucji związanej z generatywną sztuczną inteligencją. Wiele modeli, które obecnie są szeroko komentowane, były jeszcze trenowane na infrastrukturze zakupionej przed największym boomem. Dlatego jego zdaniem efekty nowych inwestycji będziemy lepiej widzieć w drugiej połowie tego roku oraz w 2025 r.
– Eksperci ankietowani przez McKinsey’a w 2017 r. uważali, że AI najwcześniej dorówna ludzkim ekspertom w zakresie kreatywności oraz rozumienia naszego języka w połowie lat 50. obecnego wieku. W ankiecie sprzed roku ich oczekiwania przybliżyły się… mniej więcej o trzy dekady, a dokładnie do lat 2026-27 – zauważa Smolarek.
Jak dodaje zarządzający mTFI, trzeba pamiętać, że około 40 proc. działalności gospodarczej wymaga przynajmniej podstawowej znajomości języka. Biorąc to pod uwagę, nietrudno sobie wyobrazić, że przy niesłabnących na razie inwestycjach w rozwój AI będzie ona miała – prawdopodobnie jeszcze w tej dekadzie – wymierne efekty makroekonomiczne. Na razie widzimy głównie inwestycje w rozwój produktów. Inwestycje nie tylko w akceleratory AI, ale i centra danych, sieci energetyczne i ogólnie źródła energii.
– Nie są one małe, ale dopiero, kiedy na tych fundamentach powstaną konkretne rozwiązania (zwłaszcza dla przemysłu) i aplikacje, to technologia ta będzie istotnie wpływać na konkurencyjność gospodarek i też tworzyć w nich nowe obszary – przewiduje Smolarek.
Czy warto inwestować w srebro, DAX i branżę lotniczą?
RYNKI/ŚWIAT
7. Rekordowi cen srebra nie towarzyszy euforia
Konrad Ogrodowicz, zarządzający funduszami, Superfund TFI
Sporo dzieje się jednak nie tylko na rynkach akcji, bo powyżej pułapu 30 USD za uncję próbują wyjść notowania srebra. Jak zauważa Konrad Ogrodowicz z Superfund TFI, srebro jest w połowie metalem przemysłowym, a w połowie metalem szlachetnym, co tłumaczy jego ostatnie dobre zachowanie.
– W ostatnim czasie silnie drożały zarówno wiodący metal szlachetny, czyli złoto, jak i wiodący metal przemysłowy, czyli miedź – wskazuje specjalista.
Jego zdaniem trwałe przebicie pułapu 30 USD, który w ostatnich latach był testowany kilkukrotnie, w kolejnych kwartałach lub być może latach otworzyłoby drogę do ataku na 50 USD. Warto zauważyć, że inwestorzy indywidualni obecnie nie są zainteresowani tym surowcem, co widać po małej ilości chętnych na zakup srebrnych monet i sztabek.
– Pomimo wyjścia cen najwyżej od dekady jesteśmy dalecy od euforii zakupowej – ocenia Ogrodowicz.
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
8. Euro 2024 przyjdzie z pomocą niemieckiej gospodarce
Wojciech Szymon Kowalski, ekonomista
Po tym jak w 2023 r. PKB Niemiec spadł o 0,2 proc., na ten rok prognozuje się rachityczne tempo, ale już w 2025 r. MFW zakłada wzrost rzędu 1,0–1,5 proc. Jak zauważa Wojciech Szymon Kowalski, gospodarka znad Łaby skutecznie przezwycięża kryzys spowodowany utratą dostaw rosyjskiego gazu – udało się zatrzymać wzrost cen energii i inflację.
– W konsekwencji powinny wzrastać konsumpcja i inwestycje, zwłaszcza te dotyczące energetyki. Taki scenariusz oznaczałby, że spadek PKB w I kwartale o 0,9 proc. byłby dnem recesji – ocenia ekonomista.
OPEC+ zatopił ceny ropy. Oto, jak mu się to udało
Decyzja producentów ropy skupionych wokół kartelu OPEC doprowadziła do silnego spadku notowań kontraktów na ropę. Inwestorzy zakładają, że surowca nie zabraknie, a to skłania ich do obstawiania dalszej jego przeceny.
Jego zdaniem w tej sytuacji giełda we Frankfurcie powinna być u progu ożywienia, bo książkowo sytuacja na rynku wyprzedza tę w realnej gospodarce o od sześciu do dziewięciu miesięcy. Jednak to wcale nie w głównym indeksie DAX specjalista widzi papierek lakmusowy koniunktury w Niemczech. Ze względu na ogólnoświatowe rynki zbytu i skalę zaangażowania zewnętrznego kapitału DAX stał się według niego odzwierciedleniem koniunktury na świecie.
– Funkcję rzeczywistego barometru koniunktury w największej gospodarce Europy oddaje teraz przede wszystkim MDAX – zauważa Kowalski.
Ten zaś, jeśli porównać jego wykres z wykresem DAX-u, ma jego zdaniem dokąd rosnąć. Solidnym bodźcem dla ożywienia w Niemczech będzie Euro 2024, bo kraj odwiedzą rzesze kibiców z całej Europy. Jak przewiduje ekonomista, jeśli zaś niemiecka drużyna sięgnie na tej imprezie po medal, tempo i skala powrotu na ścieżkę trwałego wzrostu mogą wszystkich pozytywnie zaskoczyć.
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
9. Ceny biletów lotniczych przestały rosnąć
Adrian Apanel, zarządzający portfelami w DM BOŚ
Tymczasem przylatujący do Niemiec kibice mogą mieć dodatkowy powód do zadowolenia. Jak zauważa Adrian Apanel z DM BOŚ, według analiz grupy badawczej ForwardKeys globalne ceny biletów lotniczych w Europie były w pierwszych miesiącach 2024 r. zbliżone do pułapów z 2023 r., a w Azji nawet spadły. Rynkowi specjaliści i menedżerowie z branży, w tym Michael O’Leary z Ryanaira, przypisują to słabym nastrojom konsumenckim, a nawet „poczuciu recesji w Europie”.
– O’Leary powiedział podczas konferencji spółki, że według najnowszych prognoz w sezonie letnim oczekuje płaskich lub lekko rosnących w porównaniu z ubiegłym rokiem cen, a dużo ma zależeć od rezerwacji dokonywanych last minute – wskazuje finansista.
Jak dodaje Apanel, w regionie Azji i Pacyfiku sytuacja jest jeszcze gorsza, bo ceny biletów spadły tam w tym roku o około 16 proc. Po zniesieniu z opóźnieniem wobec reszty świata obostrzeń związanych z podróżami w regionie o w miarę zwiększania przepustowości przez linie lotnicze podaż i popyt powoli wracają do równowagi.
– Tu warto zaznaczyć słabe nastroje podróżnych z Chin. Loty międzynarodowe z Państwa Środka sięgają zaledwie 70 proc. tego, co przed wybuchem pandemii – zaznacza zarządzający.
Według niego linie lotnicze zmagają się z wyższymi kosztami, ograniczoną dostępnością floty oraz personelu, który w czasie pandemii został znacznie ograniczony. Płaskie czy nawet spadające ceny biletów niezbyt dobrze rzutują na wyniki linii lotniczych w kolejnych kwartałach, a jednoczenie mogą też świadczyć o niższych realnych zarobkach konsumentów.
– Pytanie, czy to, co obserwujemy teraz, to normalizacja cen czy początek trendu ich spadku w terytoria recesyjne – zastanawia się Apanel.
Zamiast mieszkania własnościowego spółdzielcze albo dom?
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
10. Izrael czeka stracona dekada?
Redakcja „Parkietu”
Nie cykliczne, a strukturalne osłabienie może czekać Izrael. Po wybuchu wojny z Hamasem kurs dolara do szekla skoczył, jednak szybko oddał całość zwyżek, a dzisiaj jest tańszy niż przed konfliktem. Jednak fundamenty waluty nie wyglądają najlepiej, bo jak droga dla Izraela jest wojna, pokazały chociażby ogromne dysproporcje w kosztach irańskiego ataku rakietowego i obrony przed nim.
W latach 70., kiedy doszło do wojny Jom Kipur, udział wydatków wojskowych w całkowitym PKB Izraela przekraczał okresowo nawet 30 proc. Od tamtego czasu spadł do 5 proc., co i tak na tle zachodniego świata jest wysokim odsetkiem, jednak wszystko wskazuje, że za sprawą obecnej wojny się podwoi. Taki wojenny podatek może zdaniem części ekonomistów wręcz oznaczać, że Izrael czeka stracona dekada.
MAKROEKONOMIA/POLSKA
11. Mieszkania w spółdzielniach tańsze niż deweloperskie
Monika Chełstowska, dyrektor zarządzająca programu "Mieszkania Lokatorskie"
Na koniec wróćmy do kraju, a konkretnie do polskiego rynku nieruchomości, na który powróciły spółdzielnie. Zdaniem Moniki Chełstowskiej z programu "Mieszkania Lokatorskie" nowe mieszkania w spółdzielniach są tańsze niż deweloperskie. Jak podkreśla menedżerka, po wieloletnim zastoju liczba nowych mieszkań budowanych przez spółdzielnie rośnie.
– Spółdzielnie działają na zasadzie non-profit – nie mają na celu generowania zysków, więc w przeciwieństwie do deweloperów nie nakładają marży. Mają też możliwość korzystania z preferencyjnych kredytów, co obniża koszty budowy – wylicza Chełstowska.
Jak tłumaczy, spółdzielnia zaciąga kredyt na budowę, a lokatorzy spłacają swoje mieszkania w czynszu aż do całkowitego wykupu. Preferencyjne kredyty, z których spółdzielnie korzystają, są udzielane na 30 lat z zerową marżą, i przy zamrożonej na pięć lat 2-proc. stawce WIBOR. Zdaniem dyrektor zarządzającej programu "Mieszkania Lokatorskie" takie mieszkania oznaczają też niższy koszt miesięczny w porównaniu z najmem, a jednocześnie daje stopniowe dojście do własności.
– Mieszkania lokatorskie w spółdzielniach mieszkaniowych są bardziej ekonomicznym i bezpiecznym rozwiązaniem dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na zakup mieszkania deweloperskiego, a jednocześnie chcą unikać długoterminowego, drogiego najmu – zachwala Chełstowska.
MAKROEKONOMIA/POLSKA
12. Jaskółka poprawy w budownictwie indywidualnym
Bartosz Turek, główny analityk, HRE Investments
Kwiecień był trzecim z rzędu miesiącem, w którym rosła aktywność Polaków budujących domy na własne potrzeby. Jak zauważa Bartosz Turek z HRE Investments, w samym kwietniu dynamika rozpoczętych budów przekroczyła 25 proc. rok do roku. Jego zdaniem na huraoptymizm jest za wcześnie – na razie mówimy tylko o trzech konsekwentnych pozytywnych odczytach, a ponadto startujemy z bardzo niskiego pułapu. Jeszcze w styczniu aktywność w sektorze budownictwa indywidualnego była wręcz rachityczna.
– Sumując rozpoczęte budowy z okresu 12 miesięcy otrzymaliśmy wtedy wyniki na poziomie poniżej 70 tysięcy domów. To był jeden z najsłabszych odczytów na temat budowy domów jednorodzinnych od 17 lat, a za wszystkim stała trauma 2022 r. – wskazuje analityk.
Jak przypomina, w tym czasie gwałtownie rosły koszty budowy, a raty kredytów zaciągniętych na budowę potrafiły się podwoić. Gdyby i tego było mało, to zakręcone kurki z kredytami nie pozwalały zdobyć dodatkowych pieniędzy potrzebnych do zakończenia inwestycji. Te doświadczenia były w Polakach żywe, a więc zdaniem Turka trudno się dziwić, że dość sceptycznie podchodzili do rozpoczynania nowych budów.
Zdaniem głównego analityka HREIT dane GUS świadczą jednak o tym, że pojawiła się tu poprawa, bo i otoczenie jest teraz przecież znacznie bardziej sprzyjające. Jak wylicza, nie ma problemu z dostępem do ekip budowlanych ani materiałów, a koszty budowy co prawda rosną, ale z co najmniej kilkukrotnie mniejszą dynamiką niż w 2022 r.
– Jeśli dodać do tego ułatwienia w dostępie do kredytów i rekordowy realny poziom wynagrodzeń, to trudno się dziwić, że odbudowuje się optymizm wśród Polaków chcących budować własny dom – podsumowuje Turek.