Wzrost rentowności np. dziesięcioletnich obligacji skarbowych USA do poziomu najwyższego od 2007 roku oznacza automatycznie spadek cen tych instrumentów. Nic więc dziwnego, że indeks amerykańskich „skarbówek” (Bloomberg US Treasury TR USD Index) przystąpił do testowania dna bessy, odnotowanego przed rokiem. Indeks ten jest znów ponad 18 proc. poniżej szczytu z sierpnia 2020, kiedy to po raz ostatni sięgnął po historyczny rekord, a zarazem o krok od poziomu najniższego od ponad ośmiu lat. To niejedyne bezprecedensowe fakty dotyczące zachowania benchmarku tej ważnej klasy aktywów. Indeks jest już na razie trzeci kolejny rok pod kreską. Coś takiego nie wydarzyło się dotąd jeszcze nigdy w historii tego benchmarku, obejmującej już pół wieku! Pod wieloma względami obecna sytuacja na rynku długu to prawdziwy szok dla inwestorów.
Uciekający „Fed pivot”
Na początku tego roku argumentowaliśmy, że „Fed pivot”, czyli definitywny koniec podwyżek stóp procentowych w USA, byłby pozytywnym sygnałem dla obligacji, bo historycznie koniec podwyżek oznaczał koniec wzrostu rentowności. Problem w tym, że ów „Fed pivot” systematycznie odsuwa się w czasie na przestrzeni tego roku. Bank centralny podnosił stopy aż do lipca i obecnie ciągle nie jest pewne, czy seria podwyżek została definitywnie zakończona. Obligacjom nie pomaga też inny fakt – w odróżnieniu od poprzednich trzech cykli podwyżek, tym razem rentowność np. dziesięciolatek ma ciągle zaległości względem poziomu stóp Fedu (obecnie 5,25–5,50 proc.), podczas gdy klasycznie w momencie końca podwyżek była wyżej lub w okolicy tego poziomu (dzięki temu mogła potem spadać z wyższego pułapu).
Toksyczna mikstura
Obligacjom nie pomaga też fakt, że z miesiąca na miesiąc Fed odchudza swój portfel „skarbówek”, skupionych w kolejnych rundach QE (luzowania ilościowego). Od połowy 2022 roku portfel ten skurczył się już o ponad 800 mld dolarów. Na szczęście dla obligacji Fed redukuje swój stan posiadania nie za pomocą sprzedaży obligacji, lecz rezygnując (w większości) z reinwestowania środków pochodzących z wykupu kolejnych serii papierów. Oznacza to zatem nie tyle większą podaż, lecz mniejszy niż niegdyś popyt. Największy problem polega na tym, że jednocześnie większą podaż generuje amerykański rząd, utrzymujący – na rok przed wyborami prezydenckimi – wysoki deficyt budżetowy (1,5 biliona dolarów w okresie do sierpnia). Luźna polityka fiskalna jest też głównym powodem trwających spekulacji na temat ewentualnych kolejnych obniżek ratingu kredytowego USA.