Skok rentowności amerykańskich obligacji ma też plusy na dłuższą metę

Wiele sprzysięgło się przeciwko amerykańskim obligacjom – przesuwający się ciągle koniec podwyżek stóp, wysoki deficyt budżetowy, redukcja portfela Fedu, odporność gospodarki. Ale najwyższa od 2007 roku rentowność oznacza też plusy na dłuższą metę.

Publikacja: 07.10.2023 08:15

Skok rentowności amerykańskich obligacji ma też plusy na dłuższą metę

Foto: AdobeStock, arsenypopel

Wzrost rentowności np. dziesięcioletnich obligacji skarbowych USA do poziomu najwyższego od 2007 roku oznacza automatycznie spadek cen tych instrumentów. Nic więc dziwnego, że indeks amerykańskich „skarbówek” (Bloomberg US Treasury TR USD Index) przystąpił do testowania dna bessy, odnotowanego przed rokiem. Indeks ten jest znów ponad 18 proc. poniżej szczytu z sierpnia 2020, kiedy to po raz ostatni sięgnął po historyczny rekord, a zarazem o krok od poziomu najniższego od ponad ośmiu lat. To niejedyne bezprecedensowe fakty dotyczące zachowania benchmarku tej ważnej klasy aktywów. Indeks jest już na razie trzeci kolejny rok pod kreską. Coś takiego nie wydarzyło się dotąd jeszcze nigdy w historii tego benchmarku, obejmującej już pół wieku! Pod wieloma względami obecna sytuacja na rynku długu to prawdziwy szok dla inwestorów.

Uciekający „Fed pivot”

Na początku tego roku argumentowaliśmy, że „Fed pivot”, czyli definitywny koniec podwyżek stóp procentowych w USA, byłby pozytywnym sygnałem dla obligacji, bo historycznie koniec podwyżek oznaczał koniec wzrostu rentowności. Problem w tym, że ów „Fed pivot” systematycznie odsuwa się w czasie na przestrzeni tego roku. Bank centralny podnosił stopy aż do lipca i obecnie ciągle nie jest pewne, czy seria podwyżek została definitywnie zakończona. Obligacjom nie pomaga też inny fakt – w odróżnieniu od poprzednich trzech cykli podwyżek, tym razem rentowność np. dziesięciolatek ma ciągle zaległości względem poziomu stóp Fedu (obecnie 5,25–5,50 proc.), podczas gdy klasycznie w momencie końca podwyżek była wyżej lub w okolicy tego poziomu (dzięki temu mogła potem spadać z wyższego pułapu).

Toksyczna mikstura

Obligacjom nie pomaga też fakt, że z miesiąca na miesiąc Fed odchudza swój portfel „skarbówek”, skupionych w kolejnych rundach QE (luzowania ilościowego). Od połowy 2022 roku portfel ten skurczył się już o ponad 800 mld dolarów. Na szczęście dla obligacji Fed redukuje swój stan posiadania nie za pomocą sprzedaży obligacji, lecz rezygnując (w większości) z reinwestowania środków pochodzących z wykupu kolejnych serii papierów. Oznacza to zatem nie tyle większą podaż, lecz mniejszy niż niegdyś popyt. Największy problem polega na tym, że jednocześnie większą podaż generuje amerykański rząd, utrzymujący – na rok przed wyborami prezydenckimi – wysoki deficyt budżetowy (1,5 biliona dolarów w okresie do sierpnia). Luźna polityka fiskalna jest też głównym powodem trwających spekulacji na temat ewentualnych kolejnych obniżek ratingu kredytowego USA.

Gospodarka jednak odbija, zamiast wpaść w recesję?

Silna stymulacja fiskalna w USA ma też inny efekt, makroekonomiczny – przeciwdziała głębszemu schłodzeniu gospodarki (i inflacji) na skutek wysokich stóp procentowych. Przypomnijmy, że obligacje to klasycznie najlepszy „zakład” na czas recesji. Tymczasem na razie ta recesja, mimo wielu sygnałów ostrzegawczych, wcale nie chce nadejść. Wręcz przeciwnie, właśnie się okazało, że bacznie obserwowany wskaźnik ISM Manufacturing wspiął się na poziom najwyższy od dziesięciu miesięcy. Historycznie ożywienie ISM sprzyjało raczej wzrostowi niż spadkowi rentowności obligacji. Ale uwaga – zdarzało się już, że podobne odbicie ISM było tylko chwilowym przystankiem na drodze do recesji (wskaźnik do dziesięciomiesięcznego maksimum wspiął się w lutym 2007 roku). Analiza trendów makroekonomicznych jest pełna pułapek.

Czytaj więcej

Co może pomóc, a co przeszkodzić w zakończeniu sezonowej przeceny na GPW?

Dużo za wysoko względem modelu

Czy to wszystko oznacza, że obligacje w USA skazane są na dalszy wzrost rentowności? Do zdiagnozowania obecnej sytuacji zaprzęgliśmy nasz model makroekonomiczny, uwzględniający cztery czynniki, w tym niektóre z tych, o których była mowa wyżej. Wzrost stóp procentowych, w połączeniu z ożywieniem ISM, sprawił, że uzasadniona fundamentalnie rentowność dziesięciolatek jest o krok od poziomu najwyższego od 2008 roku. Gdyby wskaźnik inflacji zaczął odbijać mocniej od czerwcowego dołka, a ISM dalej rósł, uzasadniony poziom rentowności przesuwałby się nadal w górę. Jest też jednak pewna, bardzo dobra wiadomość – ostatni wzrost rentowności był dużo bardziej agresywny, niż wynikałoby z odczytów naszego modelu. Innymi słowy, rynek zdyskontował na wyrost przynajmniej część czynników ryzyka. Efekt jest taki, że na koniec września rentowność dziesięciolatek stała się o 1,6 pkt proc. za wysoka względem naszego modelu (na początku października dalszy wzrost rentowności jeszcze bardziej wyśrubował to odchylenie). To rekordowe przereagowanie, z jakim jeszcze nie mieliśmy dotąd do czynienia.

Czytaj więcej

Wyprzedaż obligacji. Takich rentowności nie było od ponad dekady

Wreszcie atrakcyjna propozycja

Abstrahując już zupełnie od tych bieżących rozważań, na obligacje można też spojrzeć w sposób najbardziej intuicyjny z długoterminowego punktu widzenia. Im wyższa rentowność instrumentów dłużnych, tym wyższa stopa zwrotu w terminie do wykupu. Dojście rentowności papierów dziesięcioletnich do progu 5 proc. oznaczałoby, że kupujący je inwestor mógłby zapewnić sobie stopę zwrotu na poziomie 5 proc. w skali roku, co na przestrzeni kolejnych dziesięciu lat dałoby skumulowany zysk w wysokości ponad 60 proc. (w dolarze). Ewidentnie amerykańskie obligacje stały się dużo bardziej atrakcyjną propozycją do portfela inwestycyjnego, niż miało to miejsce np. trzy lata temu.

Reasumując, wiele czynników sprzysięgło się przeciwko amerykańskim obligacjom, ale z naszego modelu wynika, że na krótką metę ostatni skok rentowności jest przesadny. A z długoterminowego punktu widzenia obligacje stają się coraz ciekawszą propozycją do portfela.

Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?
Analizy rynkowe
Optymizm wrócił na giełdy, ale Trump jeszcze może postraszyć
Analizy rynkowe
Kolejny krach. Jak nie pandemia, to Trump wyzwoliciel
Analizy rynkowe
Gotówka dla akcjonariuszy. Firmy coraz częściej stawiają na skupy akcji
Analizy rynkowe
Dlaczego amerykańskie obligacje rządowe zaczęły być ostro wyprzedawane?