Surowcowy indeks Bloomberg Commodity, który ma za sobą serię sześciu spadkowych miesięcy, w czerwcu zaczął się odbijać, a odrabianie strat kontynuuje do tej pory. Na razie jest jednak za wcześnie, by móc mówić o końcu zapoczątkowanej po rosyjskiej agresji na Ukrainę bessy. Poprawę nastrojów widać na rynkach ropy i miedzi, jednak ceny większości pozostałych surowców – zwłaszcza zbóż – nadal znajdują się pod presją podaży.
Ropa odbija, gaz leży na łopatkach
Pierwszy raz od listopada pułap 60 dol. za baryłkę, na którym limit cenowy wyznaczyły kraje zachodnie, przekroczyły ceny ropy rosyjskiej (ramka 1). Choć w pierwotnym założeniu limit miał być co pewien czas dostosowywany, to jednak dotąd do żadnej takiej korekty nie doszło.
Do wzrostu cen przyczynia się ograniczanie eksportu przez Rosję, czego skutkiem ubocznym jest spadek zapotrzebowania na niewielkie tankowce. Wyraźniejsze odbicie notują także ceny ropy na rynkach globalnych, bo w drugiej połowie roku rynek będzie słabiej zaopatrzony niż obecnie (ramka 2).
Jednak już na rynku gazu w Europie większa część odbicia cen została wymazana – uzupełnianie zapasów błękitnego paliwa przed zimą idzie w najlepsze, a popyt odbija wyjątkowo niemrawo (ramka 3). W rezultacie skala przeceny od szczytu sprzed 11 miesięcy znów przekracza 92 proc.
Metale przemysłowe szukają dna, przecena ziaren
Zaburzenia wróciły jednak na rynek oleju napędowego. W sytuacji gdy do Europy nie płynie już rosyjski diesel, do powrotu niepokojów o dostępność paliwa przyczyniają się awarie w rafineriach. Pewną poprawę nastrojów widać na części rynków metali przemysłowych, nawet mimo tego, że będąca ich najważniejszym konsumentem gospodarka chińska wciąż nie może wrócić na ścieżkę ożywienia (ramka 4).