Zacznijmy od przykładów. GPW skreśliła niedawno z listy autoryzowanych doradców firmę GoAdvisers. Jeśli wierzyć giełdzie, doradca wiedział o kłopotach spółki Avtech z płynnością i finansami oraz o jej porozumieniu z wierzycielami, lecz nie uznał za wskazane napisać o tym w dokumencie informacyjnym przygotowanym w związku z prywatną ofertą jej akcji i debiutem na NewConnect.
Niepokojące przypadki
W rozmowach z nami przedstawiciele GoAdvisers wydawali się równie zdumieni jak mali inwestorzy tym, co się stało w brytyjskiej spółce, która de facto splajtowała i poddała się procedurze likwidacyjnej, ale od wielu miesięcy polskich akcjonariuszy o swoich kłopotach nie informowała – kompletnie lekceważąc obowiązki ustanowione na NewConnect.
Zakładam, że sprawę zaniedbania obowiązków informacyjnych (przez Avtech, ale może też przez doradcę) będzie badać dalej GPW – organizator rynku, być może także nadzór finansowy. Jakkolwiek bowiem NewConnect pozostaje alternatywną platformą obrotu z wszelkimi tego konsekwencjami (o których będzie jeszcze mowa), to jednak jest też częścią rynku publicznego, nad którym co do zasady nadzór sprawuje KNF.
To nie jest pierwszy przypadek tego rodzaju. Wcześniej zbankrutowała spółka Perfect Line, która przeliczyła się w swych rachubach na szybki rozwój. A była tak pewna sukcesu, że wolała inwestować pieniądze inwestorów w mercedesy i wygodną siedzibę, niż chronić (jeśli nie pomnażać) powierzony jej kapitał. W tym wypadku również ukarany został autoryzowany doradca – firma Adama Rucińskiego (przez pewien czas nie mogła występować w roli doradcy), która działa teraz pod zmienioną nazwą.
Transakcje do przejrzenia
Przykłady dziwacznych praktyk, nazywając rzecz eufemistycznie, można by mnożyć. W pamięci inwestorów zostaną na pewno deklaracje Infinity (dziś działa pod nazwą Green Technology) i jej ówczesnego akcjonariusza oraz prezesa Piotra Tymochowicza. Rozbawienie jednych i gorycz drugich (akcjonariuszy) budzi to, jak się te deklaracje miały do siermiężnej rzeczywistości. Nawiasem mówiąc, słynny ekspert od politycznych manipulacji potrafił publicznie (w blogu) zapewniać, że ani on, ani nikt inny z kierownictwa nie sprzedaje akcji, gdy równocześnie przeczyły temu nieco tylko późniejsze oficjalne komunikaty spółki. Pytanie, czy na NewConnect takie praktyki są bezkarne? Na pewno nie powinny być.