Foto: GG Parkiet

Dane sektorowe i poszczególnych banków wskazują jednak, że czarny scenariusz się nie ziścił. Ba, jest znacznie lepiej niż ktokolwiek wtedy przypuszczał. Przyczyniły się do tego rządowe tarcze antykryzysowe, dostosowanie się gospodarki do nowych warunków, utrzymanie niskiego bezrobocia i opanowanie pandemii dzięki szczepionkom (przynajmniej na jakiś czas). W przypadku złotowych hipotek kredytów zagrożonych w ujęciu nominalnym przybyło tylko nieznacznie do 7,4 mld zł, co jest naturalne przy rosnącym i starzejącym się portfelu, a ich udział w łącznych hipotekach złotowych obniżył się do 2 proc. w maju z 2,1 proc. w lutym 2020 r. – wynika z naszych obliczeń na podstawie danych Komisji Nadzoru Finansowego. W przypadku kredytów konsumpcyjnych wskaźnik kredytów zagrożonych urósł do 11,1 proc. z 10,5 proc., ale w dużej mierze jest to skutek wolniej rosnącego portfela tych kredytów ogółem z powodu mniejszego popytu i podaży w czasie pandemii (wartość kredytów konsumpcyjnych ze stwierdzoną utratą wartości urosła w analizowanym okresie o 1 mld zł, do 20 mld zł). Koszty ryzyka w sektorze bankowym (liczone jako stosunek odpisów na kredyty ze stwierdzoną utratą wartości do kredytów bez utraty wartości) wyniosły w maju w przypadku hipotek złotowych 1,11 proc., czyli zmalały w tym czasie z 1,20 proc. Wskaźnik ten dla kredytów konsumpcyjnych urósł do 8,67 proc. z 8,18 proc. – wskazują dane KNF. MR