Większość firm, których biznesy zostały najbardziej objęte w zeszłym roku rządowymi restrykcjami, się podźwignęła. Ich zarządy mają plany rozwoju na kolejny rok, choć nadal najwięcej zależeć będzie od tego, jakie decyzje podejmą rządzący w związku z ewentualnymi kolejnymi falami koronawirusa.
Lepsze nastroje w turystyce
Już pierwszy rzut oka na notowania spółek, które w zeszłym roku cierpiały najmocniej przez pandemię, wskazuje, że zdaniem inwestorów ich perspektywy w porównaniu z 2020 r. znacznie się poprawiły. Zazwyczaj jednak nie są one wyceniane tak, jak przed pandemią, co oczywiście ma związek z pogorszeniem wyników i niepewnością dotyczącą jesieni i zimy. Dlatego zarządy z dużą ostrożnością wypowiadają się na temat planów. Niestety, sytuacja covidowa jest jeszcze na tyle niestabilna, że utrudnia to opisywanie sytuacji w turystyce czy gastronomii – przyznają analitycy.
Dziś nastroje np. w branży turystycznej są zdecydowanie lepsze niż jeszcze kilka tygodni temu. Jak przyznają przedstawiciele firm, popyt nieraz nawet jest wyższy niż w 2019 r.
– Rok pandemii był bardzo trudny dla całej branży lotniczej, ale jak powiedział podobno Warren Buffet: gdy woda opada, widać, kto pływał bez majtek – przypomina Grzegorz Polaniecki, dyrektor generalny Enter Air. – Wygląda na to, że biznes oparty na modelu niskokosztowym, działający w specyficznej niszy, taki jak nasz, ma szansę na wzmocnienie swojej pozycji po kryzysie – twierdzi Polaniecki. Jak przyznaje, nie wiadomo jednak, jak będzie kształtowała się flota samolotów w cyfrach. – Wielkość floty zależy od konkretnych zamówień. Enter Air powstał w kryzysie i po pierwszym roku działalności nasza flota się potroiła. Dziś takie poziomy są raczej nierealne, bo nasza flota startuje z dużo wyższego pułapu. Ale liczymy na dalszy rozwój naszego biznesu w 2022 r. – zapowiada Polaniecki.
Enter Air świadczy usługi m.in. dla touroperatorów, zatem sporo zależy od popytu na wycieczki. Jak mówił niedawno Maciej Szczechura z zarządu Rainbow Tours, odbicie ruchu turystycznego jest wyraźne i zdarzają się takie tygodnie, w których popyt jest nawet wyższy niż w rekordowym 2019 r. – Teraz nadganiamy „stracone" miesiące. Wygląda jednak na to, że tak, jak szacowaliśmy na początku tego roku, uda się w te wakacje obsłużyć około 70 proc. klientów z 2019 r. Myślę, że są to osoby, które bardzo chcą już wyjechać za granicę, niezależnie od pogody w Polsce – analizował Szczechura. Spółka podała ostatnio, że wzrost rezerwacji w maju rok do roku sięgnął ponad 2151 proc.