Gwałtowne wrześniowe umocnienie dolara wobec większości innych walut, podobnie jak siła amerykańskiej waluty w ostatnich dniach, to tylko incydenty, które nie zmieniają jej średnioterminowych perspektyw. Dolarowa hossa, która trwa mniej więcej od 2008 r., dobiegła końca i teraz USD ma przed sobą lata, może nawet ponad dekadę, deprecjacji. Taką tezę propagują od kilku miesięcy analitycy z firmy Oxford Economics. I choć może się wydawać, że w czasie bezprecedensowej niepewności związanej z pandemią i wyborami prezydenckimi w USA tak dalekosiężne prognozy mają niewielką wartość, to ta akurat ma spore grono zwolenników. Słabości dolara, która utrzyma się przez dłuższy czas, spodziewają się też m.in. analitycy z banków Natixis i Societe Generale. A jeśli założyć, że ta prognoza będzie celna, można na niej bezpiecznie oprzeć kilka innych, np. taką, że hossa czeka też wschodzące rynki akcji. Albo – co najmniej – że będą one radziły sobie lepiej niż Wall Street.
Mocne argumenty za słabym dolarem
Tezę, że dolar wkracza w średnioterminowy trend spadkowy, analitycy z OE sformułowali w czerwcu i konsekwentnie jej bronią pomimo epizodów aprecjacji USD, np. tego wrześniowego. Jak przekonują, dolar jest w długoterminowym megatrendzie spadkowym już od 1985 r., ale w tym okresie średnioterminowe trendy zmieniały się kilka razy. Na przykład od 2001 do 2008 r. dolar tracił na wartości, aby następnie – do niedawna – zyskiwać. Teraz czas na kolejną falę deprecjacyjną dolara w ramach spadkowego megatrendu.
Te przewidywania nie mają nic wspólnego z pojawiającymi się raz po raz alarmistycznymi tezami, jakoby świat czekał schyłek ery dolara, np. związany z lekkomyślną polityką fiskalną Waszyngtonu, która miałaby zniechęcić inwestorów do amerykańskich obligacji. „Dominacja dolara w globalnym systemie finansowym prowadzi często do wiązania prognoz osłabienia tej waluty z katastroficznymi predykcjami w odniesieniu do globalnej gospodarki, w rodzaju narracji o śmierci dolara. Sądzimy, że to nieporozumienie" – zapewniał w jednej z ostatnich analiz Gaurav Saroliya, dyrektor ds. makrostrategii w OE, przypominając, że żaden z powojennych dolarowych rynków niedźwiedzia nie podkopał pozycji tej waluty.
„Ogłaszanie odwrócenia się wieloletniego trendu jest ryzykowne, ale obraz makroekonomiczny sprzyja dolarowej bessie bardziej niż w ostatnich latach. Główne argumenty na rzecz osłabienia dolara to połączenie łagodnej polityki pieniężnej i ekspansywnej polityki fiskalnej w USA, ekstremalne wyceny amerykańskich akcji i relatywna zmiana losów innych ważnych gospodarek, w tym w szczególności Europy, gdzie podjęto kroki w kierunku integracji fiskalnej. A patrząc z bardziej cyklicznej perspektywy, pozostaniemy prawdopodobnie w środowisku, w którym przemysł będzie sobie radził lepiej niż usługi, a to z reguły idzie w parze ze słabością dolara" – tłumaczył w innej analizie Saroliya. To, że dobra koniunktura w globalnym przemyśle sprzyja deprecjacji dolara, strateg OE wiąże z cyklem kredytowym w Chinach. Ekspansja kredytowa w Państwie Środka napędza tamtejszą gospodarkę, a w ślad za nią obroty w handlu międzynarodowym i globalny przemysł. To zaś element poprawiający koniunkturę w „reszcie świata" względem USA. Ten mechanizm działał nawet w 2017 r., gdy Fed zaostrzał politykę pieniężną. Teraz zaś ją luzuje.