Mimo pewnej niechęci do Unii Europejskiej europomoc dla Polski płynie dosyć szerokim strumieniem. Począwszy od początku 2016 r. do końca lipca 2023 r., łączne transfery z funduszy UE wyniosły 118,6 mld euro. To o 15 proc. więcej niż przez osiem lat rządów koalicji PO–PSL – wynika z naszej przedwyborczej analizy.
Polska wciąż na plusie
W tym czasie składki, jakie Polska płaci do wspólnego budżetu, wzrosły znacznie mocniej – aż od 37 proc. (z 30 mld euro łącznie w latach 2008–2015 do 41 mld euro w okresie 2016 – VII 2023). W efekcie dynamika transferów netto jest nieco niższa i wynosi obecnie ok. 5 proc., ale wciąż jesteśmy na plusie w relacji z UE. Łączne saldo napływu funduszy strukturalnych i rolnych wynosi odpowiednio 73 mld euro za rządów PO–PSL i 77 mld euro za rządów PiS do lipca 2023 r. Do końca 2023 r. te liczby mogą się jeszcze zwiększyć i to dosyć znacząco, ponieważ jest to rok zamykania unijnego budżetu 2014–2020, co oznacza zwykle przyspieszenie wydatków i płatności.
To, że za rządów PiS łączne transfery netto są wyższe niż za czasów PO, nie dziwi. Sam unijny budżet dla Polski na lata 2014–2020 był większy, dosyć sprawnie działa też machina wykorzystania tych pieniędzy (choć z pewnym potknięciami typu nieprawidłowości w NCBR) zarówno na poziomie centralnym, a szczególnie – regionalnym.
Czytaj więcej
Płace w sferze budżetowej w ostatnich latach rosną wolniej niż inflacja i wolniej niż zarobki w sektorze prywatnym. Podwyżki, nawet o 20 proc., są więc uzasadnione, choć koszty mogą być bardzo duże.