Powstawały firmy, które rosły, a wraz z nimi rozwijały się systemy, tworzono kolejne moduły lub unowocześniano już istniejące. Po wielu latach polskie systemy ERP osiągnęły wysoki stopień nowoczesności. Duże polskie firmy skorzystały w latach 90. z rozwiązań koncernów zagranicznych, takich jak SAP, Oracle. Wsparły lokalizację w naszym kraju rozwiązań stosowanych z powodzeniem na całym świecie. Można zatem powiedzieć, że każda z firm oferujących w Polsce ERP ma swój rynek docelowy, a nawet swoją bazę klientów. Aplikacje biznesowe sprzedaje się zupełnie inaczej niż inne kontrakty IT. Tu oprócz samego wdrożenia, jest cała masa usług posprzedażnych, a to rozkłada się na następne lata. Są opłaty roczne, które firmy wnoszą za opiekę i serwis systemu. Cykl życia aplikacji to przeciętnie 5-7 lat, a więc firma sprzedająca system może liczyć na stały wpływ z kilku instalacji pokrywający bardzo często jeden lub kilka etatów w firmie. To powoduje dość dużą stabilność firmy produkującej ERP, jednak nie jest źródłem wzrostu i postępu. Potrzebne są nowe instalacje, zdobywanie wciąż nowych klientów, a z drugiej strony rozwijanie możliwości samego produktu. Potrzebna jest zatem silna ekspansja. To jest jedyna droga do osiągnięcia pożądanego wzrostu przez firmy produkujące ERP. Na tym rynku od bardzo wielu lat nastąpiła stagnacja, chociaż wszyscy eksperci przewidywali konsolidację tego rynku. Prawdziwe zamieszanie zrobił Microsoft, kupując 2 lata temu firmę Navision, czołowego producenta ERP dla średnich firm w Europie.
Co czeka rynek ERP
po przystąpieniu do UE?
Z moich obserwacji rynku europejskiego, np. niemieckiego, wynika, że kraje Unii obawiają się konkurencji naszych programistów. Te kraje mają bardzo duży dorobek w tym zakresie oraz doświadczenie, natomiast po naszej stronie jest ogromna energia i determinacja. Nie brak nam też utalentowanych ludzi. To jest obawa, z którą do tej pory bardzo często się spotykam. Z kolei nasze rodzime firmy boją się, że zachodnie inwestycje przyjdą razem z gotowymi rozwiązaniami i nie będzie miejsca dla typowo polskich rozwiązań. Tak jak napisałem wcześniej, warunkiem rozwoju firmy zajmującej się pisaniem rozwiązań jest silna ekspansja, czyli duża liczba nowych wdrożeń, znaczne poszerzenie bazy klientów. Szansą na to jest na pewno fakt, że po wejściu do Unii Europejskiej polskie firmy będą szukać nowych rynków wUE. Te firmy mogą więc "wywędrować" razem ze swoimi systemami do innych krajów, gdzie również będą potrzebować wsparcia technicznego dla produktu. Jest szansa, że systemy tworzone w Polsce będą się lokalizować również w innych krajach zachodnich, co pociągnie za sobą potężne przeobrażenia na rynku ERP. Z całą pewnością firmy wchodzące na teren Polski będą potrzebować specjalistów, powstanie zatem ożywienie na rynku pracy dla konsultantów, szefów projektu, programistów, deweloperów. Prawdopodobnie firmy zachodnie zechcą skorzystać z rozwiązań gotowych, nastąpi być może tzw. podkupienie kluczowych pracowników, którzy będą chcieli podejmować pracę w Unii. Ciekawe, co się wtedy stanie z zakazem podejmowania pracy dla nowych członków, wprowadzonym ostatnio w niektórych krajach? Wiadomo, że gdy chodzi o biznes, to granice nie mają znaczenia i firmy będą starać się znaleźć jakieś formy wyjścia z tej sytuacji. Już teraz sporo osób z branży IT pracuje w krajach Unii Europejskiej na stanowiskach szefów regionalnych. Te procesy będą z pewnością bardzo interesujące.
Polski rynek oprogramowania ERP jest nadal ogromnie konkurencyjny. Zwykle, gdy klient zastanawia się nad systemem, pojawia się od kilku do kilkunastu firm o bardzo zbliżonej ofercie. Trzeba zatem zastanowić się, w jaki sposób nasi producenci mogą zagrozić konkurentom z innych krajów lub w jaki sposób mogą wejść na inny rynek, gdy nadal walczą głównie między sobą. Jest to zadanie trudne, wymagające nie lada zręczności od współczesnych menedżerów. Można być niemal pewnym, że będzie to twarda walka. Gdy produkty są podobne i jest ich dużo, konkurencja przenosi się na ludzi. Klient ocenia kwalifikacje i profesjonalizm osób, które się kontaktują z klientem. Klient zwykle bardzo szybko wyciąga wnioski, np. że jeśli zostanie dobrze obsłużony przed podpisaniem kontraktu, to są duże szanse na to, że po wdrożeniu nie nastąpi wyraźny spadek jakości obsługi. Konkurować w Unii będziemy zatem produktami i umiejętnościami naszych ludzi. Myślę, że czas zwrócić szczególną uwagę na to, że jakość naszych ludzi w branży IT stanie się wartością najcenniejszą, którą wnosimy do UE.