– Uważamy, że nasze papiery są niedowartościowane. Liczymy, że buy back pomoże notowaniom – wyjaśnił Sławomir Karpiński, rzecznik bielskiej spółki.
W poniedziałek jej papiery kosztowały, po 0,8-proc. przecenie, 4,65 zł. Jeszcze na przełomie roku były wyceniane na ponad 8 zł. Latem zeszłego roku płacono za nie około 30 zł. Powodem wyprzedaży w ostatnich dniach były m.in. fatalne wyniki. W ub. r. Techmex miał 365 mln zł przychodów (wobec 443 mln zł rok wcześniej) i ponad 9 mln zł straty operacyjnej. W 2007 r. zysk na podstawowej działalności wyniósł 14,6 mln zł.
Karpiński przyznał, że zarząd Techmeksu dopiero pracuje nad szczegółami buy backu. – Ze wstępnych założeń wiadomo, że miałby objąć do 10 proc. walorów – ujawnił. Obecnie kapitał zakładowy informatycznej firmy dzieli się na 8,37 mln akcji. W wolnym obrocie pozostaje jedynie 2,41 mln papierów, czyli 28,88 proc. wszystkich. Największym udziałowcem Techmeksu jest prezes Jacek Studencki, który wraz z podmiotami powiązanymi ma 27,9-proc. udział w akcjonariacie.
Według Karpińskiego, ostateczny kształt buy backu zostanie ustalony dopiero na walnym zgromadzeniu. – Zarząd przygotuje swoją wersję programu. Decydujący głos będzie jednak należał do udziałowców – wyjaśniał. Oprócz Studenckiego sporo do powiedzenia w Techmeksie mają również fundusze z rodziny Templeton (kontrolują 16,48 proc. akcji), DWS Polska (11,41 proc.) i ING TFI (7,77 proc.). Zdaniem przedstawiciela giełdowej spółki, skup akcji może ruszyć jeszcze w II kwartale. – Nie zamierzamy zwlekać z uruchomieniem programu – oświadczył Karpiński.
Zapewnił, że Techmex nie będzie miał żadnych kłopotów ze zgromadzeniem pieniędzy na buy back. – Nawet jeśli udałoby nam się zebrać 10 proc. akcji z rynku i płacilibyśmy za nie drożej niż kosztują one obecnie na giełdzie, oznaczałoby to wydatek, który leży całkowicie w zasięgu naszych możliwości – stwierdził.