Ostatnie zwyżki zawdzięczamy osłabieniu dolara, który jest ujemnie skorelowany z surowcami. Dla porównania cena złota wyrażona w złotych osiągnęła swoje maksimum w kwietniu, podczas gdy cena w dolarach co miesiąc wyznacza nowe szczyty. Biorąc pod uwagę, że zbliżają się burzliwe czasy na rynkach finansowych ze względu na zmianę polityki monetarnej przez Fed i wybory prezydenckie w USA, złoto jest jednym z bezpieczniejszych wyborów na ten okres. Warto dodać, że inwestorzy w ostatnich miesiącach preferowali akcje od kruszców, więc jest szansa na transfer przynajmniej części kapitału pomiędzy tymi aktywami. Coraz gorzej na tle inwestycji w złoto wyglądają obligacje amerykańskie, których rentowności znacząco spadły w ostatnim czasie. Obecnie dwuletnie obligacje płacą 3,91 proc., a dziesięcioletnie 3,85 proc. Nie są to atrakcyjne poziomy przy inflacji konsumenckiej w okolicy 3 proc.
Zakładając, że złoto jest w hossie i zrealizuje się pełny cykl, to jesteśmy we wczesnej jego fazie. Żółty metal cieszy się zainteresowaniem banków centralnych, natomiast inwestorzy instytucjonalni i inwestorzy indywidualni jeszcze nie zdywersyfikowali swoich portfeli o kruszec. Co prawda skończyły się umorzenia w funduszach metali szlachetnych, ale wciąż brakuje znaczących nabyć. Dlatego daleki jestem od tezy, że złoto jest już drogie. W mojej ocenie cena złota powinna wyraźnie przebić 3000 dolarów w ciągu kolejnych pięciu lat.