Za baryłkę ropy gatunku Brent płacono w poniedziałek po południu 69,7 USD. Piątkowe wybicie się ceny powyżej poziomu 70 USD było więc tylko chwilowe. Ropa Brent straciła od początku roku już 6,6 proc. Przyczyniły się do tego zarówno obawy dotyczące kondycji gospodarki globalnej, jak i kwestie podażowe. Grupa OPEC+ ma w kwietniu stopniowo zacząć zwiększać wydobycie surowca, a na zwiększenie produkcji gra również administracja Trumpa. Jednocześnie inwestorzy spodziewają się spowolnienia gospodarczego (lub nawet recesji) w USA. Ponadto z Chin napłynęły w niedzielę dane mówiące o powrocie deflacji. Inflacja konsumencka wyniosła tam w lutym minus 0,7 proc., a inflacja producencka wyhamowała do minus 2,2 proc. Kształtuje się więc scenariusz przewidujący, że na rynku będzie nadmiar ropy naftowej. W takim wariancie rozwoju sytuacji trudno się spodziewać zwyżek cen.

Tymczasem Chiny nieco zamieszały na rynku spożywczym, prowadząc m.in. do ostrego spadku notowań kontraktów terminowych na olej rzepakowy w Nowym Jorku. Władze Chin zapowiedziały bowiem, że 20 marca wdrożą 100 proc. cło na kanadyjski olej rzepakowy i niektóre inne produkty rolne z tego kraju oraz 25 proc. cło na kanadyjską wieprzowinę. To kara za podwyższenie przez Kanadę ceł na chińskie samochody elektryczne. Wojny handlowe dopiero się rozkręcają.