Jednym z widocznych skutków agresji Rosji na Ukrainę były w naszym kraju zawirowania na rynku paliw. Odczuła je m.in. grupa Orlen i jej klienci. Na części stacji działających pod jej logo nie tylko zaczęły ustawiać się długie kolejki, ale i doszło do chwilowych braków paliwa oraz horrendalnych podwyżek cen. Na zaistniałą sytuacją Orlen zareagował ostro i szybko.
Paliwa nie zabraknie
„Rozwiązujemy w trybie natychmiastowym umowy z dziewięcioma stacjami sztucznie zawyżającymi ceny paliw, w tym zarówno z siecią odbierającą nasze paliwa, jak i stacją korzystającą z naszego szyldu. Za niedopuszczalne uznajemy wykorzystywanie aktualnej sytuacji i podnoszenie cen do poziomów, które nie znajdują żadnego uzasadnienia w czynnikach kształtujących ceny detaliczne" – napisało biuro prasowe spółki w piątkowym oświadczeniu. Jednocześnie zapewniło, że koncern będzie weryfikował wszystkie doniesienia dotyczące manipulacji cenowych i bezwzględnie zwalczał ten proceder.
Czytaj więcej
Eskalacja konfliktu rosyjsko-ukraińskiego ma istotne gospodarcze i finansowe konsekwencje oddziałujące głownie w trzech dziedzinach: energii, wymiany handlowej i sektora finansowego.
Wcześniej Orlen podał, że w czwartek sprzedaż paliw na jego stacjach wzrosła o 300–400 proc. Jednocześnie zaapelował, aby nie dawać się panice. „Mamy wystarczające zapasy. Paliwa nie zabraknie!" – zapewniał koncern. Dodał, że na stacjach tak jest organizowana sprzedaż, aby każdy kierowca mógł zatankować auto. Co więcej, aby usprawnić pracę stacji, czasowo sprzedawane jest paliwo wyłącznie do baków samochodów. Orlen szacuje, że za dwa, trzy dni sytuacja się unormuje.
Droga ropa
Nie zmienia to faktu, że ceny paliw rosną i ten trend może się jeszcze jakiś czas utrzymać. Za takim scenariuszem przemawia wysoki kurs ropy. Chwilami ropa Brent kosztowała nawet ponad 100 USD za baryłkę. Grzegorz Maziak, analityk rynku paliw e-petrol.pl, zauważa, że sankcje nałożone na Rosję ostatecznie nie uderzają bezpośrednio w sektor naftowy, a dostawy rosyjskich surowców do Europy nie zostały wstrzymane. „Ryzyko dla stabilności dostaw związane z konfliktem zbrojnym w Europie cały czas jest jednak poważne i cena ropy będzie utrzymywać się na wysokim poziomie" – uważa Maziak. W stabilizacji cen ropy i paliw nie pomaga też coraz słabszy złoty.