[[email protected]][/mail]
Przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki mają poważne problemy, by przekonać urzędników Komisji Europejskiej do polskich postulatów w sprawie derogacji (wyłączenia państwa członkowskiego UE z obowiązku wypełniania części zobowiązań płynących z traktatów – red.) i przydziału darmowych pozwoleń na emisję dwutlenku węgla dla naszych elektrowni od 2013 r.
Derogacje, które polski rząd wywalczył w Unii w końcu 2008 roku, dają elektrowniom możliwość skorzystania z darmowych uprawnień do emisji i oddalają w czasie obowiązek ich zakupu na otwartych aukcjach. Resort gospodarki zapewnia, że chce, by polskie firmy w jak najszerszym zakresie skorzystały z derogacji. Ale może to być trudne. Nieoficjalnie eksperci mówią wręcz o pacie w rozmowach z Brukselą.
Ciągle nie są ustalone zasadnicze kwestie, czyli na jakich zasadach polska energetyka będzie mogła korzystać z derogacji. Komisja ma wątpliwości, które z inwestycji w elektrowniach można uznać za faktycznie rozpoczęte przed końcem 2008 r. A to jeden z podstawowych warunków przydziału darmowych pozwoleń. Inny warunek to objęcie systemem handlu emisjami nowo realizowanych inwestycji w elektrowniach – musi być spełniony przed końcem czerwca tego roku. Ale tu z kolei problemem jest to, że rząd do tej pory nie zatwierdził projektu ustawy w tej sprawie i nie przesłał jej jeszcze do parlamentu.
Nadal nie ustalono z Brukselą, jak będzie wyglądał system przydziału pozwoleń. Czy w pierwszym roku derogacji – od 2013 r. – będzie to 90 proc. darmowych uprawnień czy mniej.