Początek roku był dla branży wyjątkowo udany, teraz sytuacja diametralnie się zmieniła. Jak to wpłynie na wyniki Lotosu w pierwszym kwartale?
Z okresu bardzo dobrego weszliśmy w znacznie trudniejszy. Taka huśtawka jest dzisiaj wpisana w prowadzenie tego biznesu. W lutym i na początku marca skończyła się euforia. Właśnie ta ogromna chwiejność nie pozwala odpowiedzialnie prognozować wyniki. Mam jednak nadzieję, że dobry początek roku zbilansuje obecną sytuację.
Jak mocno spadły marże w porównaniu z początkiem roku?
Na przełomie lutego i marca średnia marża rafineryjna w Europie była mniej więcej na poziomie zero, co oznacza, że są takie rafinerie, które są poniżej tego poziomu i takie, które są powyżej. Jednak po zakończeniu Programu 10+ Lotos znajduje się zdecydowanie powyżej tej średniej. Jeśli przeciętna rafineria w Europie nie zarabia, to nie oznacza, że my nie zarabiamy. Technicznie jesteśmy lepiej wyposażeni, co oznacza, że możemy z jednej baryłki ropy uzyskać znacznie więcej wartościowych produktów. Nawet przy słabym otoczeniu makroekonomicznym jesteśmy efektywni i opłaca nam się przerabiać duże ilości ropy. Pomaga nam oczywiście to, że funkcjonujemy na rynku, na którym w dalszym ciągu istnieje pogłębiający się deficyt produktów naftowych.
Trudna sytuacja utrzymuje się w upstreamie. Wydobycie ze złoża Yme, zgodnie z zapowiedziami operatora nie rozpocznie się w tym roku. Zakładaliście, że Yme to będzie pewniak. Czy to był błąd?