Petrobaltic szybko nie trafi na giełdę

Wywiad z Mariuszem Machajewskim, z wiceprezesem i dyrektorem ds. ekonomiczno-finansowych Grupy Lotos rozmawia Agnieszka Pawlak

Aktualizacja: 18.02.2017 06:56 Publikacja: 26.03.2012 06:00

Mariusz?Machajewski, wiceprezes Grupy Lotos

Mariusz?Machajewski, wiceprezes Grupy Lotos

Foto: Archiwum

Początek roku był dla branży wyjątkowo udany, teraz sytuacja diametralnie się zmieniła. Jak to wpłynie na wyniki Lotosu w pierwszym kwartale?

Z okresu bardzo dobrego weszliśmy w znacznie trudniejszy. Taka huśtawka jest dzisiaj wpisana w prowadzenie tego biznesu. W lutym i na początku marca skończyła się euforia. Właśnie ta ogromna chwiejność nie pozwala odpowiedzialnie prognozować wyników. Mam jednak nadzieję, że dobry początek roku zbilansuje obecną sytuację.

Jak spadły marże w porównaniu z początkiem roku?

Na przełomie lutego i marca średnia marża rafineryjna w Europie była mniej więcej na poziomie zero, co oznacza, że są takie rafinerie, które są poniżej tego poziomu, i takie, które są powyżej. Jednak po zakończeniu Programu 10+ Lotos znajduje się zdecydowanie powyżej tej średniej. Jeśli przeciętna rafineria w Europie nie zarabia, to nie oznacza, że my nie zarabiamy. Technicznie jesteśmy lepiej wyposażeni, co oznacza, że możemy z jednej baryłki ropy uzyskać znacznie więcej wartościowych produktów. Nawet przy słabym otoczeniu makroekonomicznym jesteśmy efektywni i opłaca nam się przerabiać duże ilości ropy. Pomaga nam oczywiście to, że funkcjonujemy na rynku, na którym w dalszym ciągu jest pogłębiający się deficyt produktów naftowych.

Czyli na marże rafineryjne nie możecie narzekać, ale z detalicznymi chyba jest gorzej?

W marżach detalicznych rzeczywiście nie jest dobrze. W ubiegłym roku mieliśmy najniższe w historii.

Trudna sytuacja utrzymuje się w upstreamie. Wydobycie ze złoża Yme na szelfie norweskim, zgodnie z zapowiedziami operatora, nie rozpocznie się w tym roku. Zakładaliście, że Yme to będzie pewniak. Czy był to błąd?

Nadal wierzę w zyski z Yme. Oczekujemy oficjalnego stanowiska operatora po informacjach o przesunięciu terminu wydobycia. Ważne jest to, że prace, które teraz są wykonywane na platformie, obciążają jej właściciela.

Czy to prawda, że z ewentualnymi roszczeniami za opóźnienia musicie czekać do rozpoczęcia produkcji, by móc w pełni wycenić straty?

To jeden aspekt. Nie koncentrujemy się teraz na stratach. Nasze wysiłki kierujemy na to, by wydobycie zostało uruchomione jak najszybciej. Później przyjdzie czas na analizę ewentualnych strat.

W jaki sposób możecie wpływać na przyspieszenie terminu rozpoczęcia wydobycia z Yme?

Zgodnie z regulacjami prawnymi to operator złoża, firma Talisman Energy, ponosi odpowiedzialność za przebieg projektu. Prowadzimy z nimi rozmowy na ten temat. Problem nie leży jednak tylko po stronie operatora, ale głównie po stronie wykonawcy platformy.

Sytuacja z Yme negatywnie wpływa na postrzeganie Lotosu przez analityków i na wyceny akcji spółki.

Mamy tam zamrożone poważne środki. To w większości nasze własne środki. W niewielkim stopniu wspomagane kredytami, co pod pewnymi względami jest korzystne, bo ogranicza ryzyko związane z finansowaniem. Zamrożenie takiego kapitału może spowolnić rozwój segmentu poszukiwań i wydobycia w takim tempie, jakie zakładaliśmy, ale go nie zatrzyma.

Czy koncepcja wprowadzenia na giełdę spółki Lotos Petrobaltic jest nadal aktualna? Pomogłoby to grupie zrealizować plany inwestycyjne w ramach segmentu wydobywczego, także te związane z łupkami...

Dziś nie rozważamy takiej koncepcji. Żeby wejść w tym teraz na rynek z jakąkolwiek spółką, trzeba móc przedstawić inwestorom sensowne argumenty. W obecnej sytuacji, biorąc pod uwagę złoże Yme, niepewność inwestorów przy tego typu przedsięwzięciu byłaby zbyt duża. Dyskonto, jakiego mogliby sobie życzyć w stosunku do wyceny rynkowej, mogłoby być przez nas nie do zaakceptowania. Na początku musimy uporządkować temat Yme, a potem będziemy się zastanawiali, czy to będzie IPO (pierwsza oferta publiczna – red.) czy jakaś inna forma dokapitalizowania. Oczywiście jest to jedna z opcji, która może być brana pod uwagę w przyszłości.

Jakiego rzędu inwestycje w wydobycie gazu łupkowego planuje Lotos? Resort Skarbu poinformował, że chciałby przyspieszyć program inwestycyjny w łupki.

Nie dysponujemy koncesjami lądowymi w Polsce. Zarządzamy koncesjami morskimi, a tam problem ekonomiki wydobycia jest dużo trudniejszy niż na koncesjach lądowych. Będziemy prowadzili jednak poszukiwania przy okazji realizacji innych celów związanych z wydobyciem konwencjonalnym gazu i ropy. Jeśli chodzi o gaz łupkowy, w tym roku planujemy dokonanie pierwszego odwiertu poszukiwawczego na Litwie. Nakłady na poszukiwania nie są potężne, to kilkadziesiąt milionów złotych. Późniejsze nakłady na wydobycie uzależniamy od wyników poszukiwań.

Czy Lotos planuje sprzedaż zapasów obowiązkowych w tym roku? Na taki ruch już jakiś czas temu zdecydował się PKN Orlen. Pomogłoby to spółce w zmniejszeniu bardzo wysokiej dźwigni finansowej.

Nie mamy takich intencji. Wiemy, że są firmy, które dokonują czasowej odsprzedaży tych zapasów. Nie zdejmuje to jednak ciężaru z firmy. Taka transakcja pomaga na jakiś czas, głównie jeśli chodzi o prezentację księgową. Analizowaliśmy tego typu transakcje w ubiegłym roku i z punktu widzenia finansowego były mniej atrakcyjne niż sposób, w jaki finansujemy zapasy obecnie. Rzeczywiście mogłoby to czasowo poprawić strukturę finansowania spółki, ale w sensie kosztowym byłoby droższe. Nie mamy formalnych ograniczeń odnoszących się do struktury bilansu, więc nie mamy innej motywacji niż czysto ekonomiczna. Ale rynek jest na tyle dynamiczny, że nie wykluczamy ponownego przeanalizowania takiego działania w przyszłości.

Czy wprowadzenie oleju napędowego z 7-proc. zawartością biokomponentów (B7) ułatwi realizację Narodowego Celu Wskaźnikowego?

Od strony czysto popytowej B7 jest znacznym ułatwieniem. W poprzednich latach musieliśmy sprzedawać znaczną ilość B100 (bioestru stanowiącego samoistne paliwo), a jest to o tyle trudne, że rynek polski w małym stopniu akceptuje to paliwo i w efekcie popyt na nie jest bardzo niski, niezależnie od oferowanej ceny. Pod względem ekonomicznym sytuacja również wygląda lepiej. Do B100, co oczywiste, musieliśmy dopłacać znacznie więcej niż do B7.

Czy to oznacza, że bez wprowadzenia B7 po raz pierwszy nie bylibyście w stanie zrealizować NCW?

Biorąc pod uwagę znikomy popyt na B100, realizacja rosnącego NCW, nawet przy rekordowych dopłatach do produkcji tego paliwa, mogłaby się okazać niemożliwa z braku popytu. Więc gdyby nie B7, prędzej czy później mogłoby dojść do tego, że nie można byłoby zrealizować NCW.

Problemy ze złożem Yme

Mariusz Machajewski ukończył Wydział Ekonomii Uniwersytetu Gdańskiego. Pracę w Rafinerii Gdańskiej rozpoczął w 1997 r. Od połowy  roku 2002  jest dyrektorem ds. ekonomiczno-finansowych, a od czerwca 2006 r. wiceprezesem Lotosu. Grupa zakończyła w 2010 r. realizację Programu 10+. Dzięki inwestycjom  realizowanym za kredyt wydajność rafinerii zwiększyła się o 75 proc., do 10,5 mln ton rocznie. Lotos Petrobaltic to spółka z grupy, mająca m.in.  koncesje na poszukiwania i eksploatację złóż węglowodorów na polskim obszarze morskim. Jego firma zależna kontroluje 20 proc. udziałów  w złożu Yme na szelfie norweskim. Operator tego złoża, firma Talisman, kilkakrotnie przesuwała daty rozpoczęcia wydobycia. Według ostatnich informacji będzie ono możliwe dopiero w 2013 r.

Surowce i paliwa
Ruszył rebranding franczyzowych stacji MOL-a w Polsce
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Surowce i paliwa
Orlen konsoliduje aktywa wydobywcze w Polsce
Surowce i paliwa
Wyniki finansowe JSW nadal kuleją. Są szacunkowe dane za trzeci kwartał
Surowce i paliwa
Większość biznesów Unimotu poprawiła wyniki
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Surowce i paliwa
Orlen spodziewa się pogorszenia wyników w końcówce roku
Surowce i paliwa
KGHM jest blisko zakończenia prac nad strategią