- To zła propozycja ze strony Komisji i bardzo źle stało się, że ją przyjęliśmy. Unia Europejska jest na drodze do osiągnięcia swoich celów energetyczno-klimatycznych do 2020 roku. Nawet jeśli komisarz Connie Hedegaard nie akceptuje bieżących cen emisji CO2, nie może zaprzeczyć, że system pracuje tak, jak został zaprojektowany. Jeśli uznamy, że system ETS nie sprawdził się, to należy go zmienić w całości po 2020 roku, a nie robić jednorazowych, "ręcznych" i administracyjnych poprawek, manipulacji cenami - uważa prof. Lena Kolarska-Bobińska.
Parlament Europejski przyjął jednocześnie poprawkę, która jasno określa, że usunięcie 900 milionów pozwoleń będzie jednorazową interwencją. To wbrew oczekiwaniom Komisji, która liczyła na nieograniczoną władzę w tym zakresie.
- Wątpię jednak, że będzie to respektowane. Komisja nie dała i nie może dać gwarancji, że będzie to jednorazowa ingerencja administracyjna w rynek. Jeżeli zgodzimy się na to raz, zawsze będzie istniało ryzyko, że sytuacja się powtórzy. Ta niepewność będzie chorobą - uważa europoseł Kolarska-Bobińska.
Po dzisiejszym głosowaniu propozycja Komisji Europejskiej będzie przesłana do Rady. Nie jest jasne stanowisko niektórych krajów członkowskich, w tym Niemiec. Polska zawsze była przeciwna backloadingowi.
- Działania Komisji Europejskiej niepotrzebnie odwracają naszą uwagę od znacznie istotniejszych reform strukturalnych potrzebnych do 2020 roku. Inwestorzy potrzebują przede wszystkim pewności, że raz ustanowiony system będzie trwał przez określony na początku czas. A my poświęcamy zbyt dużo uwagi backloadingowi, zamiast dyskutować, czym należy go zastąpić po 2020 roku - dodaje Kolarska-Bobińska.