Jak spółki energetyczne poradziły sobie w I półroczu?
Spośród największych firm jak dotąd wyniki finansowe opublikowały Tauron i Energa. Okazuje się, że nie były one takie złe, jak wydawało się na początku pandemii. Abstrahuję przy tym od odpisów księgowych, które w energetyce są już chlebem powszednim. Tak jak się spodziewaliśmy, mocno ucierpiał biznes dystrybucji i sprzedaży energii, co było widać w wynikach Energi, gdzie EBITDA oczyszczona ze zdarzeń jednorazowych spadła o blisko 30 proc., a w samej dystrybucji – o 15 proc. Pozytywnym zaskoczeniem był Tauron, którego oczyszczona EBITDA spadła tylko o 8 proc. rok do roku i była powyżej naszych oczekiwań. Przed nami jeszcze raporty Polskiej Grupy Energetycznej i Enei. Tam też spodziewamy się sporych odpisów, ale same wyniki nie powinny być złe.
Pandemia okazała się nie taka straszna dla tej branży?
Na pewno odbiła się na dystrybucji i sprzedaży. Natomiast segment wytwarzania energii to bomba z opóźnionym zapłonem, bo to, co dziś widzimy w tym obszarze, przełoży się na wyniki koncernów dopiero w przyszłym roku. A nie są to dobre tendencje, bo presja wciąż jest spora, zarówno jeśli chodzi o ilość produkowanej energii, jak też o marże, które są o około 30 proc. niższe niż przed rokiem. I to będzie widoczne w wynikach za 2021 r. Za wcześnie jeszcze, by w pełni ocenić wpływ pandemii na branżę, ale możemy już powiedzieć, że nie miała ona tak destrukcyjnego wpływu jak zakładaliśmy w marcu czy kwietniu.