Czy Milei rzeczywiście naprawia gospodarkę?

Ekipie prezydenta udało się nieco okiełznać inflację i wypracować nadwyżkę budżetową. Fundusze hedgingowe zarabiają na argentyńskich aktywach, a ekonomiści narzekają, że polityka obecnych władz sprowadza się głównie do mało przemyślanych cięć.

Publikacja: 25.05.2024 13:46

Javier Milei jest prezydentem Argentyny od grudnia 2023 r. Sam się określa jako „libertarianin” i „w

Javier Milei jest prezydentem Argentyny od grudnia 2023 r. Sam się określa jako „libertarianin” i „wróg wszelkiego socjalizmu”. Fot. OSCAR DEL POZO/afp

Foto: OSCAR DEL POZO

Czy po blisko pół roku rządów argentyński prezydent Javier Milei jest bliższy czy dalszy osiągnięcia celu naprawy gospodarki swojego kraju? Być może jest jeszcze zbyt wcześnie, by na to pytanie odpowiedzieć. Pewne jest jednak to, że argentyńskie peso przestało już być najgorszą walutą świata. Owszem, osłabło od początku roku o około 9 proc. wobec dolara, ale traciło w tym czasie nieco mniej niż japoński jen. Inflacja w Argentynie jest wciąż bardzo wysoka. W kwietniu doszła do 289,4 proc. Przez ostatnie kilka miesięcy rosła ona jednak coraz wolniej. Liczona w ujęciu miesięcznym wyhamowała z 25,5 proc. w grudniu do 8,8 proc. w kwietniu. Miesięczna inflacja producencka zeszła w tym czasie z 50,9 proc. do 5 proc. Wzrost cen jest wciąż zbyt duży, by móc myśleć o świętowaniu nad inflacją, ale argentyński bank centralny luzuje już od kilku miesięcy politykę pieniężną. O ile w grudniu główna stopa procentowa wynosiła aż 126 proc., to obecnie wynosi już „tylko” 40 proc. Ostatni raz została ona obcięta 15 maja. Jak widać, Milei jeszcze nie spełnił swojej obietnicy wyborczej mówiącej o wysadzeniu w powietrze banku centralnego, ale Argentyna nie ma już najwyższej głównej stopy procentowej na świecie. Po raz pierwszy od 16 lat wypracowała za to nadwyżkę w budżecie wartą w pierwszym kwartale 0,2 proc. PKB.

– Mieliśmy do czynienia z najgorszą spuścizną w historii Argentyny. Gdy kraj ma deficyt budżetowy wynoszący 4 proc. PKB, to jest to ostrzegawcze żółte światło. Gdy deficyt wynosi 8 proc. PKB, to czerwone światło. Ten, który zastaliśmy, wynosił 17 proc. PKB, jeśli liczyć go razem z deficytem w banku centralnym – stwierdził Milei.

Entuzjazm rynkowy

Od listopada zeszłego roku stawianie na argentyńskie aktywa stało się modne wśród funduszów hedgingowych. Miliarder Stanley Druckenmiller, założyciel funduszu Duquesne Capital, stwierdził, że zainteresował się tamtejszym rynkiem, po tym gdy wysłuchał wystąpienia Mileia na konferencji w Davos. – Zadzwoniłem do swoich ludzi i powiedziałem: Dajcie mi pięć najbardziej płynnych argentyńskich kwitów depozytowych ADR. Kierowałem się starą zasadą George’a Sorosa, czyli: najpierw inwestuj, a później badaj. Jak dotąd było super – powiedział Druckenmiller w wywiadzie dla telewizji CNBC.

Argentyński indeks giełdowy Merval zyskał od początku roku już ponad 65 proc., co daje mu pierwsze miejsce w zestawieniu indeksów, które najmocniej urosły w tym okresie. Trzeba jednak pamiętać, że bardzo wysokie stopy zwrotu osiąga on już od wielu lat, gdyż miejscowa klasa średnia wykorzystuje spekulacje giełdowe do ochrony swoich majątków przed inflacją. W ciągu ostatnich pięciu lat Merval wzrósł aż o ponad 4,48 tys. proc. W ujęciu dolarowym zyskał on natomiast przez ostatnie pięć lat 125 proc., a od początku 2024 r. ponad 50 proc. Według wyliczeń firmy Portfolio Personal Inversiones argentyńskie obligacje przyniosły w tym roku stopę zwrotu wynoszącą 70 proc. Kraj wciąż jednak jest praktycznie odcięty od międzynarodowych rynków długu po bankructwach na obligacjach rządowych w latach 2019 i 2020.

– Argentyna będzie w stanie sprzedawać obligacje na rynkach międzynarodowych w ciągu 12–18 miesięcy, by spłacić zapadające papiery – prognozuje Nicolas Parrondo, dyrektor w argentyńskim domu maklerskim Cohen.

Cięcia bez reform

Z entuzjazmem części inwestorów kontrastuje jednak niepokój wielu ekonomistów dotyczący skutków cięć fiskalnych wdrażanych przez administrację Mileia. Niepokoją się nawet „wolnorynkowcy” i przedstawiciele organizacji biznesowych.

Zmierzamy w stronę gospodarczej depresji. Nie ma żadnej strategii ekonomicznej. Plan cięć fiskalnych polega po prostu na tym, by przestać płacić wszystkim jakiekolwiek pieniądze. Doszło do brutalnej redukcji wydatków publicznych państwa, w której nie kierowano się żadną logiką. W którymś momencie transport drogowy oraz koleje przestaną działać – stwierdził w rozmowie z dziennikiem „La Nacion” Carlos Rodríguez, były rektor Centrum Argentyńskich Studiów Makroekonomicznych, zwolennik „szkoły chicagowskiej”.

– Roboty publiczne zostały praktycznie sparaliżowane. Spodziewamy się, że 100 tys. ludzi straci pracę – prognozuje Gustavo Weiss, przewodniczący Izby Budownictwa.

Administracja Mileia przestała regulować długi wobec spółek będących podwykonawcami w państwowych projektach. Wstrzymano finansowanie dla ponad 2 tys. projektów infrastrukturalnych, a transfery fiskalne do poszczególnych prowincji zmniejszyły się o 98 proc. Te cięcia przyczyniły się do tego, że produkcja przemysłowa spadła w marcu aż o 21,4 proc. rok do roku. Zniżkowała już dziesiąty miesiąc z rzędu, ale jej marcowy spadek był największy od maja 2020 r., czyli od czasów pandemii. Produkcja samochodów spadła o 24 proc., maszyn o 37 proc., mebli o 40 proc., stali o 42 proc. Przychody podatkowe państwa zmniejszyły się natomiast w kwietniu o 13 proc.

Cięcia fiskalne są obecnie główną częścią polityki ekonomicznej Mileia, gdyż ma on poważne problemy z przepchnięciem w parlamencie legislacji liberalizującej gospodarkę. Jego wielka ustawa liberalizacyjna, znana jako ustawa „omnibus”, została dopiero pod koniec kwietnia przyjęta przez niższą izbę parlamentu. Przyjęto ją w mocno okrojonej wersji. Z ponad 600 artykułów zostało w niej 230, dotyczących głównie prywatyzacji, likwidacji państwowych agencji oraz cięć wydatków.

– Szykuję 1000 reform, po których nastąpi 3000 innych, a jeśli zostaną przyjęte, Argentyna awansuje o 90 miejsc w globalnych rankingach konkurencyjności – zapowiedział Milei. Kluczowe w tej zapowiedzi jest słowo „jeśli”. Przedstawiciele partii prezydenta nie mają bowiem większości w parlamencie ani we władzach prowincji. Przepchnięcie przez nich jakichkolwiek ambitnych reform jest więc bardzo trudne.

Doradcy ekonomiczni prezydenta Mileia przedstawili niedawno inwestorom prognozę mówiącą, że PKB Argentyny spadnie w tym roku o 2,8 proc., ale inflacja zejdzie do września do 3,8 proc., a kraj będzie miał 18,7 mld dol. nadwyżki handlowej. Prognozy analityków z prywatnych instytucji finansowych, zebrane przez agencję Bloomberg, mówią o spadku PKB Argentyny w tym roku od 0,8 proc. (UBS) do 4,3 proc. (Julius Baer). Projekcje na przyszły rok mówią już o wzroście gospodarczym wynoszącym od 0,5 proc. (Fitch Solutions) do 6 proc. (BBVA).

Nadzieją dla Argentyny może być cykl surowcowy. Jest ona jednym z największych światowych producentów wielu surowców rolnych i może mocno zyskać na wzroście ich cen. Jej wielką szansą są również złoża ropy łupkowej, a także litu, potrzebnego choćby do wytwarzania baterii do samochodów elektrycznych. Wykorzystanie tych złóż wymaga jednak czasu i kapitału. Zanim kraj zacznie odczuwać skutki ewentualnego boomu surowcowego, może doświadczyć nowych problemów ze swoją walutą. Część ekonomistów wskazuje bowiem, że kurs peso jest wciąż oderwany od fundamentów gospodarczych.

– Wszystkie pozytywne skutki grudniowej dewaluacji peso zostały zjedzone przez inflację. Nadmierna siła waluty zawsze źle się kończyła w Argentynie i nie spodziewam się, by tym razem było inaczej – wskazuje Todd Martínez, szef działu ratingów państw Ameryki Łacińskiej w agencji ratingowej Fitch.

Odejście od peso na rzecz dolara ma przebiegać stopniowo

Argentyński prezydent Javier Milei zapewnia, że wcale nie porzucił planu dolaryzacji gospodarki swojego kraju. We wtorek przedstawił jego główne założenia.

Stwierdził, że jak na razie stara się „oczyścić” bilans argentyńskiego banku centralnego. Jego zobowiązania w lokalnej walucie mają zostać spłacone, a system finansowy poddany reformom. Proces odejścia od peso na rzecz dolara amerykańskiego ma być prowadzony stopniowo. – Chcę doprowadzić do wolnej konkurencji walut – zapowiada Milei. Peso ma się stać w pełni wymienialne, a jego kurs ma być kształtowany przez rynek. Równolegle dolar ma funkcjonować jako drugi legalny środek wymiany i stopniowo wypierać peso z codziennych transakcji. Po pewnym czasie bank centralny przestanie drukować narodową walutę.

– Peso stanie się jak eksponat muzealny i będzie bardzo rzadkie. Jak myślicie, co wówczas zrobimy? Dokonamy dolaryzacji, a droga do powrotu peso zniknie – zapowiedział Milei.

Czy jednak rzeczywiście wdroży ten plan w życie? Jak na razie prezydent ma kłopoty z przepchnięciem w parlamencie części swoich reform. Może jednak we współpracy z bankiem centralnym dążyć do dolaryzacji gospodarki małymi krokami, metodą faktów dokonanych. Zadanie ułatwia mu to, że dolar już i tak często używany jest do dokonywania transakcji w Argentynie. Nieruchomości można tam kupować niemal wyłącznie za dolary lub inne twarde waluty.

Kilka innych gospodarek z Ameryki Łacińskiej i Karaibów już od dawna wykorzystuje dolara jako legalny środek płatniczy. Na przykład Salwador zrezygnował z narodowej waluty na rzecz właśnie dolara oraz bitcoina. HK

Parkiet PLUS
Zyski spółek z S&P 500 rosną, ale nie tak szybko jak ten indeks
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Parkiet PLUS
Tajemniczy inwestor, czyli jak spółki z GPW traktują drobnych graczy
Parkiet PLUS
Napływ imigrantów pozwolił na odwrócenie reformy podnoszącej wiek emerytalny
Parkiet PLUS
Ile dotychczas zyskali frankowicze
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu