Co piszczy w trawie

Wimbledon to trawa. Trawa w Anglii to poważna sprawa. Może nie wszyscy wiedzą jak poważna, więc spieszę donieść, że wszystkie brytyjskie gazety podały, iż w tym roku nad trawnikami świątyni tenisa przy Church Road objął rządy pan Neil Stubley. Ósmy pan trawy w długiej historii turnieju.

Aktualizacja: 11.02.2017 02:04 Publikacja: 28.06.2013 08:46

Do zadań opiekuna wimbledońskiej trawy należy codzienne strzyżenie 41 kortów tenisowych, 19 na mecze

Do zadań opiekuna wimbledońskiej trawy należy codzienne strzyżenie 41 kortów tenisowych, 19 na mecze i 22 treningowych.

Foto: Archiwum

Zastąpił przed ubiegłorocznymi igrzyskami w Londynie pana Eddiego Seawarda, który pracował na tym stanowisku przez 22 lata i w pełni zasłużył na przydomek „zaklinacza trawy". Nowy zaklinacz przygotowywał się u boku starego przez 18 lat, więc zna wszystkie tajemnice fachu.

Kto myśli, że ma pracę miłą, łatwą i przyjemną, myli się okrutnie. Pan Stubley był za młodu kucharzem, trzy lata wydawał obiady i pocił się przy garnkach, więc wie, co mówi. – Presja czasu jest najważniejsza, jak w kuchni. Nie podasz śniadania o 15.30, bo tak ci pasuje. Wimbledon musi być gotowy na właściwy moment – przypomina.

W pracy pana Stubleya jest jeszcze wiele innych wyzwań. Codzienne strzyżenie 41 kortów tenisowych (19 na mecze, 22 treningowych) do wysokości 8 mm. Codzienne podlewanie do wilgotności określonej precyzyjnie w normach wyliczonych przez naukowców ze Sports Turf Research Institute w Bradford. Codzienne sprawdzanie nośności nawierzchni testerem Clegga (to taki rodzaj sprytnego młotka z miernikiem). Codzienne sprawdzanie liczby źdźbeł na cal kwadratowy. Niecodzienne testy też są możliwe, na przykład szorowanie trawy testowym butem tenisowym w celu określenia ścieralności.

Pan Seaward z panem Stubleyem w 2001 roku dokonali małej wimbledońskiej rewolucji, zastępując odważnie mieszankę rajgrasu z kostrzewą czerwoną samym rajgrasem. Zmiana poprawiła wytrzymałość kortów, ale pan Stubley ma przecież także na głowie szkodniki. Nie tylko tradycyjne robaki drążące niekiedy trawę od spodu i larwy gryzące źdźbła od góry. Je można potraktować bronią chemiczną. Wielkimi wrogami wimbledońskiej trawy są przede wszystkim lisy, a dokładniej ich uryna, która wypala wstydliwe ślady. Bywało, że lis robił swoje nawet w dniu finału na korcie centralnym. Cała loża królewska widziała.

Pan Stubley na lisy ma patrole z psami i elektryczne ogrodzenia przed turniejem, ale i to mało, gdy z góry zaatakują gołębie. Nie trzeba pisać, czym zaatakują, w każdym razie nie jest to nawóz ekologiczny i trawie przychylny, bo zawiera siarkę. Na gołębie jest Rufus, rasowy jastrząb myszołowiec pożyczany z jednego z londyńskich lotnisk. Trzy razy w tygodniu robi obloty i w zasadzie to wystarczy.

Pan Stubley byłby bardziej szczęśliwy, gdyby po jego kortach nie biegali tenisiści, ale biegają. Działacze tenisowi zrobili więc tyle dla niego, że zabronili biegać po trawie w butach z gumowymi kolcami wyższymi niż 2 mm i węższymi niż 3 mm oraz znormalizowali ich liczbę na podeszwie.

Kiedy więc pan Stubley widzi, że trawa w końcu żółknie, stara się nie cierpieć, tylko czeka cierpliwie, aż ktoś tam wygra miliony funtów i odbierze puchary. Potem wchodzi na swoje królestwo i przez 11 miesięcy ma trawę dla siebie.

[email protected]

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę