Nie będzie jeno ozdobą konferencji prasowych, attache ds. mediów lub zwykłą tłumaczką (to, rzecz jasna, wykluczone), będzie prawdziwą korespondentką jednej z największych stacji świata. W oficjalnych słowach pana Jima Bella, głównego producenta programu NBC Olympics, panna Maria Juriewna zaoferuje widzom „wgląd i analizę pierwszych zimowych igrzysk olimpijskich zorganizowanych w jej ojczyźnie".
Przyczyną, dla której czwarta tenisistka świata może podjąć trud dziennikarskiego rzemiosła, jest oczywisty. – Wyrosła ci ona w Soczi do pięknego wieku lat sześciu, jej rodzina i przyjaciele nadal tam żyją w okolicy, a zatem Maria może przekazać unikalną i osobistą perspektywę wydarzeń z miejsca, które zna tak dobrze – uzasadnił pan Bell.
Gdyby kogoś nie przekonał, to są też argumenty dodatkowe. Korespondentka Szarapowa zna bowiem igrzyska od podszewki, jako że zdobyła srebrny medal olimpijski w Londynie w 2012 roku, a do tego niosła flagę Rosji na uroczystości otwarcia.
Panna Maria podoba się nam z wielu powodów, ale po drugiej stronie mikrofonu i kamery jeszcze jej nie widzieliśmy, więc nie będziemy od razu pisać, że nie ma talentu w tej dziedzinie. Mamy nawet szczerą nadzieję, że wgląd osobisty redaktorki Szarapowej w bieg Justyny Kowalczyk na 10 km stylem klasycznym lub jej analiza odbicia Kamila Stocha z progu dużej skoczni w Soczi istotnie mogą przynieść niezapomniane wrażenia.
Podejrzewamy jednak, że za tą nową telewizyjną karierą tenisistki stoi coś innego niż rodzina i przyjaciele w Kraju Krasnodarskim tęskniący za powrotem Marysi, której obecność radowała ich serca w latach 1989–1993, czyli od dwóch do sześciu lat po narodzinach dziewczynki w Niaganiu, miejscowości w Chanty-Mansyjskim Okręgu Autonomicznym, jakieś 3700 km w linii prostej od Soczi, hen, na północny wschód.