Strajki w Niemczech to dobra wieść

Andreas Höfert | Z głównym ekonomistą UBS Wealth Management/Swiss Bank, głównym regionalnym dyrektorem inwestycyjnym UBS na Europę, rozmawia Hubert Kozieł

Publikacja: 22.06.2015 15:59

Strajki w Niemczech to dobra wieść

Foto: Archiwum

Wielu ekonomistów wskazuje, że Europa zaczęła przypominać Japonię okresu „straconych dekad". Europejska gospodarka weszła w fazę charakteryzującą się bardzo niskimi lub nawet ujemnymi stopami procentowymi, deflacją i niewielkim wzrostem gospodarczym. Jak długo może potrwać ta faza kryzysu w Europie?

Pomiędzy obecną sytuacją w strefie euro a tym, co się wydarzyło w Japonii, są podobieństwa i różnice. Do pierwszych z nich zaliczają się choćby czynniki demograficzne. Strefa euro jest pod tym względem 10 lat za Japonią, ale demografia będzie wywierała z czasem coraz większy wpływ na jej kondycję. Sytuacja obu gospodarek jest jednak o tyle odmienna, że Europejski Bank Centralny zareagował szybciej na pewne zjawiska niż Bank Japonii. Można więc powiedzieć, że odrobiono lekcję z japońskiego kryzysu. Nie spodziewam się więc, by deflacja w strefie euro się pogłębiła. Uważam wręcz, że oczekiwania inflacyjne wzrosną w nadchodzących miesiącach. Pomijając wstrząsy związane z sytuacją w Grecji, można się spodziewać, że 2015 będzie rokiem, w którym gospodarka strefy euro zacznie rosnąć nieco szybciej.

Odrobinę szybciej?

Tak, po kilku miesiącach roku podnosiliśmy naszą prognozę wzrostu gospodarczego, co zdarzyło się nam po raz pierwszy od sześciu lat.

To pozytywne po takim kryzysie, ale silniki wzrostu pracują na niskich obrotach. Widać to choćby po danych dotyczących eksportu.

Nie sądzę, by Europa miała problemy akurat z eksportem. Ma nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących, co jasno wskazuje, że problem leży gdzie indziej. Tym problemem jest popyt wewnętrzny, ale tutaj też można dostrzec pozytywne zmiany. Wzrost gospodarczy w Niemczech powinien wynieść w tym roku ponad 2 proc., co będzie m.in. zasługą ożywienia popytu wewnętrznego. Hiszpania eksportuje coraz więcej, w tym do Niemiec, więc powinna osiągnąć w tym roku przyzwoity wzrost gospodarczy wynoszący około 3 proc. Dwie duże gospodarki w strefie euro są wciąż jednak osłabione. To Francja i Włochy. W przypadku Włoch można się spodziewać w latach 2016–2017 podobnego odbicia jak w Hiszpanii. Niewiele się o tym mówić, ale rząd Mateo Renziego robi naprawdę dużo, by przeprowadzić reformy. Co do Francji nie jestem przekonany. Francuski rząd uważa, że zwiększa konkurencyjność kraju, ale nie chce mi się w to wierzyć. W przyszłym roku zaczyna się kampania przed wyborami prezydenckimi, nie spodziewam się więc większych reform. Francja może więc przejąć od Włoch tytuł „chorego człowieka Europy".

Co pomaga strefie euro w ożywieniu gospodarczym? Czy bardziej tańsza ropa, czy też słabsze euro oraz ilościowe luzowanie polityki pieniężnej przez EBC?

Co prawda rynki nie lubią silnego dolara, bo dużą część spółek z indeksu S&P500 stanowią eksporterzy, ale gdy się umocni gospodarka USA nie poniesie dużych strat, a zwykli ludzie tego nie odczują.

Powstało bardzo dobre środowisko dla wzrostu gospodarczego. Mamy słabsze euro, które paradoksalnie wspiera w większym stopniu Niemcy niż np. Francję. Eksport stanowi 60 proc. niemieckiego PKB, a połowa tego eksportu idzie poza strefę euro, więc możemy powiedzieć, że osłabienie wspólnej waluty stymuluje 30 proc. gospodarki Niemiec. Silny wzrost gospodarczy w Niemczech wspiera gospodarki innych państw. Jednocześnie niższe ceny ropy dodają jakieś 0,5 pkt proc. w tym roku do wzrostu PKB w strefie euro. Choć na rynku naftowym doszło do odbicia, to ceny surowca są nadal o około 40 proc. niższe niż rok wcześniej, co jest dużym wsparciem dla gospodarki. Mamy również niższe rentowności obligacji. Choć ostatnio szły one mocno w górę, to i tak są sporo niższe niż rok temu. Ożywia się też działalność kredytowa, nawet na peryferiach strefy euro. Jest więc wiele czynników pobudzających wzrost w Europie, problem jednak w tym, że nad eurolandem wciąż wisi jak miecz Damoklesa niebezpieczeństwo grexitu.

Niektórzy analitycy wskazują, że dużo większym problemem niż Grecja może stać się Hiszpania. Radykalnie lewicowa partia Podemos dobrze wypadła w niedawnych wyborach samorządowych i może wygrać jesienne wybory parlamentarne.

Nie sądzę, by Podemos zdobyła taką większość w parlamencie, jaką uzyskała Syriza w Grecji. Będą więc musieli wejść w koalicję z socjalistyczną partią PSOE lub PSOE zawrze wielką koalicję z Partią Ludową obecnego premiera Mariano Rajoya. Co prawda Podemos raczej nie odniesie takiego sukcesu wyborczego jak Syriza, ale w przypadku wielu wyborów w Europie widzieliśmy ostatnio, że kandydaci z przesłaniem sceptycznym wobec Europy odnosili sukcesy. Okazało się to prawdą zarówno w przypadku greckich, jak i polskich wyborów.

Kampania przed wyborami prezydenckimi w Polsce nie koncentrowała się na sprawach europejskich...

...wiem, ale nowy prezydent był postrzegany przez rynek jako kandydat antysystemowy. Zjawiskiem widocznym w całej Europie jest to, że wyborcy kontestują polityczne układy. Ma to związek z tym, że kryzys trwa już ponad sześć lat, a ludzie słyszą od polityków przesłanie mówiące: „nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić", „to nie nasza wina", „Bruksela odpowiada za wszystko", „nie ma alternatywy dla naszej polityki". Gdy rządzący mówią, że nie ma alternatywy dla prowadzonej przez nich polityki, wyborcy uznają, że taką alternatywą jest zagłosowanie przeciwko establishmentowi. W całej Europie zyskują więc siły antysystemowe. Na południu jest to radykalna lewica, na północy i we Francji prawica.

Wspomniał pan, że problemem Europy jest osłabiony popyt wewnętrzny. Jak on może odzyskać siły w obecnych warunkach gospodarczych, w czasach fiskalnego zaciskania pasa? Czy zadłużeni i słabo zarabiający Europejczycy będą skłonni więcej wydawać?

Pozytywnym zjawiskiem, jakie zauważam, są strajki w Niemczech. Dlaczego są one dobrą rzeczą? Bo za jakiś czas doprowadzą tam do podwyżek płac. A takie podwyżki będą podwójnie dobre dla gospodarki strefy euro: zwiększą popyt wewnętrzny w Niemczech i zmniejszą różnice w konkurencyjności między Niemcami a resztą Europy. To właśnie te wielkie różnice w konkurencyjności były jedną z przyczyn kryzysu. Mimo że niedawno strajk na kolei w Niemczech utrudnił mi podróż, jako ekonomista doceniam to, że zachodzi pozytywna ewolucja.

To samo mówi wielu ekonomistów odnośnie do Japonii – póki spółki, które siedzą na ogromnej górze gotówki, nie zaczną podnosić płac, nie będzie tam prawdziwego ożywienia gospodarczego.

Kryzys w Japonii jest często źle rozumiany. Ludziom wydaje się, że japońska gospodarka jest napędzana głównie przez eksport i lekceważą popyt wewnętrzny. Bez zwiększenia popytu wewnętrznego wzrost gospodarczy tam jednak nie przyspieszy. Z tym się właśnie zmaga Japonia.

Również w Chinach władze starają się zwiększyć popyt wewnętrzny, ale tamtejsza gospodarka zwalnia...

...zwalnia z wielu powodów. Pierwszym z nich jest ten, że nie można oczekiwać, by chińska gospodarka wiecznie osiągała 10-proc. roczne tempo wzrostu gospodarczego. Drugim powodem są czynniki demograficzne działające na niekorzyść Chin. Zachodzi tutaj tzw. paradoks konwergencji mówiący, że im kraj staje się bogatszy, tym wolniej się rozwija. Japonia nie rozwija się przecież już w takim tempie jak w latach 60., a Niemcy i Włochy jak w latach 50. Trzecim powodem spowolnienia są zmiany strukturalne dokonywane w gospodarce. Na to nałożyło się zacieśnianie polityki pieniężnej dokonywane w związku z bańką na rynku. Chiny teraz luzują politykę pieniężną i ryzykują, że znowu będą napędzały bańkę. W następnych kwartałach warto będzie więc przyglądać się Chinom i obserwować, w jaki sposób ich rząd będzie się starał pobudzić gospodarkę, i jednocześnie uniknąć niekorzystnych efektów w postaci baniek. Chiny są więc bardzo trudną gospodarką do snucia prognoz.

Tymczasem Stany Zjednoczone wciąż przechodzą ożywienie gospodarcze. Nie jest to co prawda oszałamiający wzrost, ale...

USA właściwie rozczarowują. I kwartał okazał się niespodziewanie słaby dla gospodarki, co tłumaczono ciężką zimą i strajkami w Kalifornii. Dane za kwiecień nie wskazywały na odbicie w II kwartale. Wskaźniki wyprzedzające sugerują jednak, że II połowa roku będzie bardzo dobra. Pozwolenia budowlane mówią np., że w okresie od trzech do sześciu miesięcy aktywność na rynku budowlanym będzie o wiele większa niż obecnie. Gospodarka USA w tym roku wzrośnie o jakieś 2,5 proc., co nie jest oszałamiającym wynikiem, ale Fed i tak podniesie stopy.

Czy ta podwyżka stóp doprowadzi do dużych wstrząsów na rynkach?

Nie jestem co do tego przekonany. Była przecież ona już dawno zapowiedziana. Inwestorzy muszą przyjąć do wiadomości, że stopy nie mogą wiecznie pozostawać bliskie zeru. Szefowa Fedu Janet Yellen na pewno będzie uważnie przyglądała się reakcjom rynków. Jeśli pierwsza podwyżka wywoła duży wstrząs, Fed ogłosi, że następna będzie zapewne za 3–6 miesięcy, czyli wtedy, gdy rynki się uspokoją. Nie sądzę również, by podwyżka stóp procentowych mocno uderzyła w amerykańską gospodarkę. USA mogą sobie pozwolić na silniejszego dolara. Eksport stanowi przecież zaledwie 15 proc. ich gospodarki. Co prawda rynki nie lubią silnego dolara, bo dużą część spółek z indeksu S&P500 stanowią eksporterzy, którym silniejszy dolar szkodzi, ale gdy wzrośnie gospodarka, nie poniesie dużych strat, a zwykli ludzie tego nie odczują. 60 proc. Amerykanów nie posiada paszportów i nigdy nie było za granicą. Jeśli spytamy ludzi na ulicach Detroit czy Denver, jaki jest kurs dolara, będą patrzyli na nas mocno zdziwieni. „Dolar jest wart dolara! O co ci chodzi?". Kurs waluty nie jest więc gorącym tematem w USA.

CV

Andreas Höfert jest od 2012 r. główny ekonomistą UBS Wealth Management. W grupie UBS pracuje od 1999 r. Agencja Reuters uznała go za najlepszego szwajcarskiego analityka 2000 r. W latach 1995–1999 był analitykiem w Szwajcarskim Centrum Badań nad Cyklami Biznesowymi. Wykładał również na Uniwersytecie w Zurychu. Zrobił doktorat z ekonomii na Uniwersytecie St. Gallen.

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę