Walutowa burza w misce chińskiej zupy

Dewaluacja juana miała bardzo mało wspólnego z pobudzaniem eksportu. To przede wszystkim reakcja na wielki odpływ kapitału.

Aktualizacja: 06.02.2017 21:05 Publikacja: 29.08.2015 17:25

Dewaluacja juana wzbudziła obawy przed wojną walutową w Azji. Inwestorów nie wystraszyło jednak wcze

Dewaluacja juana wzbudziła obawy przed wojną walutową w Azji. Inwestorów nie wystraszyło jednak wcześniej osłabienie jena.

Foto: Archiwum

11 sierpnia Ludowy Bank Chin zaskoczył świat, dewaluując juana. Chińska waluta w trzy dni osłabła o ponad 3 proc. wobec dolara. Inwestorzy wpadli w panikę, gdyż uznali, że ta dewaluacja jest dowodem na to, iż zwalniająca gospodarka ChRL jest w o wiele gorszym stanie, niż sugerują oficjalne dane. Powszechnie spodziewano się, że chińskie władze będą nadal osłabiać juana, by wspierać w ten sposób eksporterów i pobudzać gospodarkę. Miał to być początek nowej wojny walutowej w Azji i na świecie. Wszak wkrótce potem Wietnam zdewaluował donga, Indie zaczęły się odgrażać, że osłabią rupię, a japoński minister finansów Taro Aso nazwał chińską dewaluację toporną i nieprofesjonalną decyzją. Pojawiły się też obawy przed „twardym lądowaniem" w Chinach – ostrym kryzysem, który przeciągnie w czasie krach na rynkach surowcowych i wepchnie cały świat w recesję. W ciągu następnych dwóch tygodni ze światowych giełd wyparowało nawet 5 bln USD.

Decydenci z Pekinu muszą być nieźle zdziwieni tym, do czego doprowadzili. Z przecieków wynika, że nie spodziewali się oni, iż dewaluacja doprowadzi do tak wielkiego wstrząsu na rynkach. O ile mogli planować wcześniej, że juan zostanie osłabiony o 10 proc. wobec dolara, o tyle teraz muszą odłożyć te plany w czasie. Po negatywnej reakcji rynków zaczęli usilnie zapewniać, że ich intencją nie było wszczynanie wojny walutowej. Choć prawdomówność nie jest przymiotem, który kiedykolwiek posiadali chińscy komuniści, to w tym przypadku można im wierzyć. Chińska dewaluacja widziana w szerszym kontekście miała mało wspólnego z odzyskiwaniem konkurencyjności eksportowej, a więcej z utrzymywaniem kontroli nad własnym systemem finansowym.

Krótka historia wojen walutowych

Kurs walutowy może być dużo skuteczniejszym narzędziem protekcjonistycznej polityki gospodarczej niż cła. Korzystne kursy walutowe wyznaczone przez łaskawych amerykańskich okupantów mocno przyczyniły się do tego, że RFN i Japonia zbudowały swoją powojenną potęgę gospodarczą na eksporcie. Dzięki słabemu jenowi japońskie firmy wygrywały wojnę handlową z USA. Amerykanie dzięki ogromnym naciskom zdołali skłonić Japonię w 1985 r. do podpisania tzw. porozumień Plaza przewidujących, że Kraj Kwitnącej Wiśni pozwoli jenowi się umocnić wobec dolara (o około 50 proc. w dwa lata!) i znacznie poluzuje regulacje finansowe. Efektem był krach z 1987 r. i „stracone dwudziestolecie" w Japonii. Japońskie doświadczenia w budowie potęgi gospodarczej uważnie obserwowały chińskie władze. Pozwoliły więc, by w latach 1989–1994 dolar umocnił się o 133 proc. wobec juana (o 437 proc. w latach 1981–1994). Następnie przez blisko dziesięć lat utrzymywały kurs wymiany na sztucznie zaniżonym poziomie z połowy lat 90., mimo że w tym czasie ich nominalny PKB wzrósł ponadtrzykrotnie. Ich sektor eksportowy otrzymał w ten sposób ogromne wsparcie. Reszta świata otworzyła szeroko swoje rynki na chińskie produkty (sprzedawane ultratanio dzięki niskim kosztom pracy w ChRL i zaniżonemu kursowi juana), przyczyniając się w ten sposób do „zarżnięcia" własnych branż przemysłu i siejąc ziarna kryzysu z 2008 r.

Utrzymywanie przez Chiny kursu USD/CNY na poziomie z czasów, gdy internet dopiero raczkował, zaczęło z czasem niepokoić Amerykanów, którzy rozpoczęli naciski na „urealnienie" kursu. We wrześniu 2005 r. Departament Skarbu USA oskarżał MFW o to, że Fundusz dokonał ogromnego zaniedbania, pozwalając Chinom na tak bezczelny walutowy protekcjonizm. Amerykański Kongres (w 2007 r.) wskazywał, że juan powinien osłabnąć o 40 proc. wobec dolara. Swoje zaniepokojenie wyrażał też MFW, a i chińskie władze uznały, że kurs przestał przystawać do nowego modelu gospodarczego, jaki chciały wdrożyć, modelu w mniejszym stopniu opartym na eksporcie. Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa rosły w Chinach koszty pracy. ChRL trudno już było konkurować cenowo z Wietnamem czy Filipinami. Jednocześnie Pekin postawił na rozwój swojego rynku kapitałowego i projekt uczynienia juana jedną z głównych walut rezerwowych świata. Chińczycy zdecydowali się więc w lipcu 2005 r. na ostrożne uelastycznienie kursu swojej waluty. Juan zaczął się stopniowo umacniać wobec dolara (proces ten przerwano między sierpniem 2008 a czerwcem 2010 r. ze względu na eskalację światowego kryzysu). Do stycznia 2014 r. umocnił się wobec dolara aż o 27 proc. Po tak dużej aprecjacji dewaluacja wynosząca mniej niż 4 proc. wydaje się mało znaczącym ruchem. Tak niewielkie osłabienie własnej waluty nie jest w stanie pobudzić eksportu na tyle, by zatrzymać spowolnienie gospodarcze w Chinach.

Ostatnia chińska dewaluacja jest niczym choćby w porównaniu z tym, co robi Bank Japonii, by osłabić jena. Przez ostatnie 12 miesięcy dolar zyskał wobec japońskiej waluty 16 proc., a od 2012 r. ponad 50 proc. (juan jest wciąż powiązany kursowo z dolarem, więc przez ostatnie trzy lata zyskał blisko 60 proc. wobec jena.) Choć powszechnie wiadomo, że Japonia osłabia jena, by pobudzić eksport oraz inflację, mało kto nazywa jej politykę wojną walutową. Nikt nie ma też pretensji do Europejskiego Banku Centralnego za to, że stara się on podtrzymać ożywienie gospodarcze w Europie, osłabiając euro. Przez ostatnie 12 miesięcy straciło ono blisko 15 proc. wobec dolara. Jakoś nie wywołało to paniki na rynkach.

Kapitałowy exodus

Dewaluacja juana została przewidziana jedynie przez kilku analityków, którzy spotykali się z kpiącymi komentarzami, gdy snuli tego typu prognozy. Jednym z tych analityków był Kevin Lai z Daiwa Securities. – Przez ponad rok ludzie nie zwracali uwagi na problem. Nie rozumieją, jak się tworzy politykę pieniężną w Chinach. Tutaj nie chodzi o pobudzenie eksportu, ale o podaż pieniądza. Jeśli przez dziesięć lat do kraju napłynęło mnóstwo pieniędzy, to musi nadejść moment, w którym będą go opuszczać. Można wówczas użyć rezerw walutowych do obrony waluty, ale to bolesne – wyjaśniał Lai już po dewaluacji.

Analitycy JPMorgan Chase szacowali, że przez cztery kwartały do końca czerwca 2015 r. odpływ kapitału z Chin sięgnął 450 mld USD. Lipcowe szacunki Lombard Street Research mówiły o rocznym odpływie sięgającym aż 800 mld USD. Wyliczenia Nomury mówią zaś, że w lipcu Chiny opuściło 90 mld USD, a w pierwszych tygodniach sierpnia nawet 100 mld USD. Ten finansowy exodus to nie tylko skutek krachu na giełdzie. Trwał on przecież jeszcze w trakcie szalonej hossy. Być może częściowo było on skutkiem ostrej kampanii antykorupcyjnej prowadzonej przez ekipę prezydenta XI Jinpinga. Wszak wielu nie do końca uczciwych biznesmenów i partyjnych oficjeli przerzucało swoje majątki za granicę. Odpływ kapitału z Chin wpisuje się też w szerszy trend – odpływu funduszów z rynków wschodzących w związku z oczekiwaną podwyżką stóp w USA.

Niektóre szacunki mówią, że w ostatnich miesiącach Ludowy Bank Chin zużył nawet 200 mld USD ze swoich rezerw. Wynoszą one prawdopodobnie 3,65 bln USD, są największe na świecie, ale w stosunku do rozmiaru chińskiej gospodarki oraz zadłużenia spółek i samorządów z ChRL ich wielkość nie jest już tak porażająca, a do tego zaczynają one szybko spadać. Analitycy Citigroup wskazują, że progiem alarmowym dla rezerw ChRL będzie 2,6 bln USD. Do tego poziomu jeszcze daleko, ale Ludowy Bank Chin prawdopodobnie uznał, że nie opłaca się bronić kursu juana za wszelką cenę. Wygląda więc na to, że juana czeka dalsze osłabienie. Zapewne nie będzie to dramatyczna dewaluacja. Przecież bank centralny teraz raczej już nie chce straszyć rynków.

– Bez względu na to, jakie działania dla poprawy sytuacji będzie podejmował bank centralny Chin, problemem pozostanie fakt, że dla ich skuteczności wymagana jest luźna polityka monetarna. Co do zasady będzie ona wywierać presję na chińską walutę. Cięcia stóp procentowych i obniżka rezerwy obowiązkowej w krótkim terminie na pewno zadziałają, choć nie sądzę, aby ich wpływ był bardzo wyraźny. Jednocześnie z całą pewnością musimy się spodziewać, że kurs CNY/USD będzie niestabilny. Możemy obserwować spore wahania i to w obie strony, do czego nie byliśmy w ostatnich latach przyzwyczajeni – wskazuje Miroslav Novak, analityk instytucji płatniczej Akcenta obsługującej transakcje walutowe dla firm.

Chińscy decydenci muszą teraz postępować bardzo ostrożnie. Seria popełnionych przez nich błędów doprowadziła do wielkich rynków wstrząsów. Ostro skrytykować miał ich za to nawet prezydent Xi Jinping. Dotychczasowy model chińskiego kapitalizmu trzeszczy.

[email protected]

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę