Krzysztof Mazurek, Rockbridge TFI: Prywatne TFI zostały odcięte od klientów

WYWIAD | Krzysztof Mazurek - z prezesem Rockbridge TFI rozmawia Andrzej Pałasz

Aktualizacja: 03.01.2020 12:41 Publikacja: 02.01.2020 16:34

Krzysztof Mazurek, Rockbridge TFI: Prywatne TFI zostały odcięte od klientów

Foto: GG Parkiet

Jak postrzegacie zmiany zasad rozliczania się towarzystw z dystrybutorami, które zostały wprowadzone rok temu przez KNF?

Dla towarzystw niepowiązanych z bankowymi grupami kapitałowymi były to oczywiście zmiany niekorzystne i w gruncie rzeczy ograniczające konkurencyjność na rynku. Przypomnijmy, że według początkowego stanowiska dystrybutorzy mogli otrzymywać jedynie zwrot kosztów za sprzedaż funduszy. W związku z tym, że nie wszystkie ponoszone przez nich koszty oferowania funduszy można było rozliczyć w ramach tzw. zachęt, oferowanie funduszy spoza grupy kapitałowej dla dużych dystrybutorów, tj. przede wszystkim banków, stało się całkiem nieopłacalne.

 

Marża ma jednak zostać dopuszczona przez KNF. Wówczas to się zmieni?

Na razie nie wiadomo, w jaki sposób będzie się tę marżę obliczać. Przede wszystkim nie zmieni to faktu, że wciąż nie wszystkie koszty będzie można rozliczyć w ramach zachęt i dlatego ewentualna marża w obecnym systemie i tak może okazać się ujemna. Przykładem kosztów, które mogą nie być zaliczane do zachęt, mogą być np. koszty pracownika czy najmu lokalu. Zatem w kontekście marży opracowanej na bazie obecnych rozwiązań mówimy raczej o tym, czy ta działalność będzie dalej rentowna.

KNF zapowiada też dopracowanie listy kosztów, które można zaliczać do zachęt.

Świetnie, bo cała branża czeka na finalne wytyczne z utęsknieniem. Na razie od roku gros biznesu prywatnych TFI, jeśli nie wszystkie, systematycznie traci aktywa w związku z wycofywaniem pieniędzy przez klientów. Zyskują tylko TFI korporacyjne i państwowe. Może to zbieg okoliczności, ale moim zdaniem dziś nie mamy do czynienia z modelem rynkowym. Klienci nie dostają produktów najlepszych – to, co otrzymują, to głównie produkty własnej grupy kapitałowej, gdzie rozliczenia finansowe są mniejszym kłopotem. Mamy więc z poziomu klienta mniejszą konkurencję za tę samą cenę, a więc pogorszenie sytuacji.

 

Pana zdaniem nadzorca ograniczył konkurencyjność na rynku funduszy?

Jestem przekonany, że nie taka jest intencja wdrożenia dyrektywy MIFID II, bo ta słusznie miała przede wszystkim doprowadzić do transparentnego informowania klientów o wszystkich kosztach związanych z daną inwestycją. Niestety, aktualne doświadczenia pokazują, że wybrana droga tej implementacji spowodowała, że wiele instytucji, które latami widziały sens utrzymywania otwartej architektury, dostarczania produktów szytych na miarę, pasujących do profilu klienta, najlepszych w swojej klasie, nagle zmieniło podejście i oferuje tak jak kiedyś głównie swoje własne produkty. Co jest powodem? Odpowiedź jest prosta – chodzi o pieniądze. Od prawie półtora roku wałkujemy MiFID II i do dzisiaj nie wiadomo dokładnie, według jakich parametrów TFI mają się rozliczać z dystrybutorami. Dystrybutorzy nie chcą sprzedawać funduszy, bo się boją, że będzie to nieopłacalne albo wręcz bolesne w kontekście sankcji regulacyjnych. To jest katastrofa, że w ten sposób implementujemy dyrektywę, od której zależy funkcjonowanie dużej części rynku finansowego. Nie dziwmy się więc, że Polacy mają bardzo małą część swoich oszczędności na rynku kapitałowym, a przy okazji polskie indeksy giełdowe są jednymi z najgorszych na świecie od kilku lat.

Dla Rockbridge, Altusa i kilku innych TFI dużo większego znaczenia niż wprowadzone w grudniu zachęty nie miała sprawa GetBacku, w tym zatrzymanie Piotra Osieckiego?

Zgodzę się, że dzisiejsza sytuacja prywatnych TFI jest zła i duży wpływ na to mają doświadczenia z zeszłego roku. O tym, kto zawinił, dowiemy się jednak dopiero wtedy, gdy skończą się sprawy przed sądami, a te się jeszcze nawet nie zaczęły. Dziś tego nie rozstrzygniemy. Efekt jest jednak taki, że dziś sprzedają się głównie fundusze dłużne, bo są też postrzegane jako stosunkowo bezpieczne. Większość tej sprzedaży dotyczy podmiotów państwowych i korporacyjnych, a nie funduszy tych TFI, które mają nawet lepsze wyniki w tych samych klasach aktywów. I to nie jest zbieg okoliczności. Gdyby marna sprzedaż funduszy dotyczyła tylko nas, to mógłbym pomyśleć, że można to zrzucić na karb wydarzeń z zeszłego roku. Jeśli jednak są inne TFI, które nie mają za sobą takich problemów w tle, mają dobre wyniki, a ich fundusze nie są sprzedawane, co nie jest w interesie klienta, to tylko dlatego, że dystrybutorom się to nie opłaca. Oczywiście problem ten nie występuje w dużych grupach kapitałowych. Tam dystrybutorzy mogą nie pobierać nawet żadnego wynagrodzenia od TFI, bo te pieniądze i tak pozostają w ramach grupy kapitałowej.

Dziwię się, że nie ma głośnego larum prywatnych podmiotów. Z powodów regulacyjno-finansowych zostały odcięte od klientów i to jest oczywiście niedobre dla TFI, ale również nieatrakcyjne dla rynku, dla klientów. Mamy gorszą konkurencję i brak rozwoju. To jest główny kłopot obecnego modelu. Jeśli ten okres zawieszenia będzie trwał, to konkurencja obumrze.

 

Czy rynek prywatnych TFI nie skończył się rok temu przez to, co wydarzyło się w Altusie?

Nie ma się co czarować. Wyjątkowo to nie pomogło rynkowi TFI. Zauważmy jednak, że dotąd w żadnym cywilizowanym kraju nie zdarzyło się, żeby czwarty czy piąty podmiot w danej klasie rynku finansowego w ciągu miesiąca musiał obsłużyć 90 proc. umorzenia. Trzeba tylko pamiętać, że gdyby taka skala umorzeń zdarzyła się w dowolnej innej instytucji finansowej (TFI czy banku), żaden z tych podmiotów, niezależnie, czy państwowy czy prywatny, nie byłby w stanie wypłacić wszystkim klientom ich środków w tak krótkim czasie. W efekcie mamy zniszczone zaufanie do szeroko pojętego rynku finansowego i sensu inwestowania na nim. Mamy również masę poszkodowanych klientów, zarówno TFI, jak i inwestujących w inny sposób na rynku kapitałowym. Pytanie, co jeśli się okaże, że to wszystko stało się nie przez osoby ze środowiska Altusa, tylko przez osoby, którym się błędnie wydawało, że one zawiniły. Nie wysadza się centrum handlowego na podstawie podejrzenia, że może się w nim znajdować dwóch potencjalnych terrorystów, a w przypadku Altusa właśnie tak postąpiono. Mało tego, ofiarami były również TFI – i ich klienci – które w ogóle nie były związane ze sprawą, a oberwało im się w drugiej fali umorzeń. Poziom zarządzania tą sprawą tylko generował ryzyko, zamiast je zmniejszać. Niezależnie od tego, czy dane osoby są winne czy nie, masa szkód, które się zadziały, była całkiem niepotrzebna. A szczególnie, gdyby się okazało, że te osoby są niewinne, o czym jestem przekonany. Rynek finansowy jest tak stabilny, jak stabilna jest równowaga emocjonalna jego uczestników. To wszyscy powinniśmy wiedzieć i rozumieć. Tymczasem do dzisiaj głównym podejrzanym nie postawiono zarzutów, choć minęło już dużo czasu. Wielu ludzi straciło pieniądze i spora część biznesów została mocno podkopana albo wręcz się je zamyka. To jedyne, co można powiedzieć po stronie pewników.

Jaki jest plan na Rockbridge TFI?

Krajobraz rynku TFI zmienił się w sposób definitywny. Chyba nie ma innego wyjścia dla prywatnych TFI, jak zbudować własną, bezpośrednią sieć dystrybucji, czyli niejako w wersji mini tego, co mają TFI związane z bankiem, który pełni rolę dystrybutora. Do tego planujemy przejście na kanały zdalne, czyli przeskok do dystrybucji internetowej.

 

Aktywa ciągle wam spadają. Liczy pan, że rzeczywiście jest szansa na wyjście na prostą z taką rysą na wizerunku grupy?

Dziś skupiamy się na Rockbridge, jednak sięgnijmy na chwilę do Altusa. Z jakichś powodów przez dziesięć lat dynamicznego rozwoju marka Altusa była chyba najlepszą na polskim rynku TFI. To nie wzięło się znikąd, lecz dzięki wielu przewagom konkurencyjnym opartym na „know-how" osób tworzących Altusa. Przypomnijmy, że wśród klientów był norweski fundusz rządowy. To nie jest podmiot, który nie wie, jakiego partnera wybiera do współpracy. To nie jest klient z kategorii tych, których można oczarować metodami sprzedażowymi, a on wpłaci 2–3 mld zł. Był to klient, który był z nami do dnia zatrzymania Piotra Osieckiego i Jakuba Ryby, a nawet jak już było gorąco, dopłacał pieniądze. Dla takich instytucji jasne jest, że nie da się zrobić „krzywego dealu" z Abrisem, dużą międzynarodową firmą, która kontroluje GetBack. Taki podmiot może popełnić błąd, nietrafnie zainwestować pieniądze, ale nie da się go do tego namówić. Poziom abstrakcji tej sytuacji jest taki, że można się tylko z tego śmiać i płakać jednocześnie.

Czy możemy odbudować Rockbridge? Nie tylko możemy, ale to zrobimy. Altus współpracował głównie z klientem zamożnym, który nie zaakceptuje ograniczania oferty funduszy, a przecież na końcu drogi implementacji MiFID II są klienci i doradcy. Wcześniej czy później ci klienci sami będą szukać rozwiązań inwestycyjnych, które dostarczają wartości dodanej, generując dobre wyniki w długim terminie. Jestem przekonany, że pojawią się prywatne podmioty w obszarze dystrybucji z otwartą architekturą i nie będą realizowały polityki danej grupy kapitałowej, tylko szukały najlepszych rozwiązań inwestycyjnych dla swoich klientów. Wierzę, że na równoległym rozwoju kanałów internetowych skorzystają finansowo klienci ze względu na niższe opłaty, a tym samym lepsze wyniki inwestycyjne w długim okresie. Same TFI też na tym skorzystają, bo cała wartość przychodu trafi do nich. Będzie to więc najlepszy układ typu „win-win", gdzie i klient i TFI są zadowolone.

W jakim kierunku będzie się rozwijało Rockbridge? Podobnym do Altusa?

Na pewno trzeba wyciągnąć wnioski z tego, co się stało. Rynek też się mocno zmienił. Dużym problemem jest dziś spadająca płynność polskiego rynku, co jest wyzwaniem nawet dla Rockbridge, które jest dziś podmiotem średniej wielkości. W przypadku TFI, które mają dziś kilkanaście miliardów złotych ulokowanych na polskim rynku akcji, mamy dziś skrajną niemożliwość aktywnego zarządzania funduszami. W związku z tym koncepcja funduszy absolutnej stopy zwrotu nie straciła sensu, to dalej idealna strategia dla klientów z grubszym portfelem, którzy chcą zarabiać w dłuższym terminie powyżej inflacji przy mniejszym ryzyku niż w „klasycznych" funduszach. Musi się tylko zmienić podejście do egzekucji inwestycyjnej tego celu. Dzisiaj nie jest możliwe sprawne i efektywne zarządzanie aktywami na polskim rynku funduszami o aktywach kilku miliardów złotych, nie mówiąc już o kilkunastu miliardach, a tyle mają dzisiaj największe TFI w Polsce. Wraz ze zmianami w OFE płynność systematycznie spadała, a teraz, po problemach TFI, jest już ekstremalnie niska. Chcemy i mamy już fundusze, które działają w duchu funduszy long-short Altusa, jednak dla takich strategii 200–300 mln zł aktywów na rynku polskim to maksimum przy aktualnej płynności, by były one efektywne i działały tak dobrze, jak działały przez dziewięć lat z dziesięciu fundusze Altusa. W połowie drogi rozwoju Altusa dzienne obroty na GPW sięgały nieraz 1,5–2 mld zł. Dziś takich sesji poza nielicznymi wyjątkami nie ma. Nasz rynek akcji niestety umiera. W związku z tym dalej rozwijamy kompetencje na rynkach zagranicznych i właśnie zmiana kierunku inwestycji jest największą zmianą w porównaniu z charakterem zarządzania w Altusie. O polskim rynku akcji myślimy coraz bardziej w charakterze lokalnego niszowego rynku, który daje wprawdzie pewne możliwości inwestycyjne, ale są one coraz bardziej ograniczone. Wyciągnęliśmy też inne wnioski, co doprowadziło do tego, że dzisiejsze statuty funduszy są zdecydowanie mniej „miłe" dla klientów i mocno ograniczają płynność rozwiązań inwestycyjnych, ale jednocześnie w sposób bardzo bezpieczny powodują, że w dowolnych okolicznościach jedni klienci nie będą „tratować" drugich i tym samym zabezpieczają wszystkich przed niepotrzebnymi stratami.

 

Jakie fundusze będą dostępne przez internet?

Będą to strategie otwarte działające na bazie zarządzania ilościowego, czyli czegoś, co od kilku lat robi gigantyczną furorę, bo jest znacznie tańsze, jeśli chodzi o koszty zarządzania. To trochę taki fundusz absolutnej stopy zwrotu albo benchmarkowy, jednak zarządzany aktywnie przy wsparciu algorytmu opartego na modelach statystycznych. Fundusze będą inwestować w najbardziej płynne aktywa notowane na giełdach zagranicznych dające ekspozycje na wszystkie główne klasy aktywów, często niedostępne z poziomu polskiego inwestora.

Czy KNF prowadzi wobec Rockbridge TFI jakieś postępowanie administracyjne?

Nie, nie ma takiego powodu. Podkreślmy, że jedyne co łączy Rockbridge z Altusem to struktura właścicielska.

Uda się obsłużyć najbliższe umorzenia w funduszach przejętych od Altusa?

Z wyceną na koniec stycznia 2020 r. wypłacimy Klientom minimum 30 proc. z aktywów FIZ-ów przejętych po Altusie, zgodnie z zapisami statutowymi oraz z tym co wcześniej komunikowaliśmy. Jesteśmy na to całkowicie przygotowani. Cały rynek oczekiwał, że nasze aktywa będą pod presją podaży i liczył na ich wyprzedaż po okazyjnych dla kupujących cenach. Okazało się jednak, że wiele osób musiało obejść się smakiem, jeśli liczyli na dużą podaż i w efekcie spadek cen posiadanych przez nas akcji. W ostatnim roku sprzedaliśmy aktywa za około 300 mln zł, lecz większość nie w formie klasycznych zleceń sprzedaży akcji z uwagi na bardzo ograniczoną płynność na większości spółek notowanych na GPW, tylko w ramach tak zwanych transakcji pakietowych, gdzie kupującymi w większości przypadków byli inwestorzy branżowi lub osoby związane z tymi spółkami (właściciele, członkowie Zarządów). Dość skutecznie udało nam się pokazać, że nie oddamy tych aktywów za grosze. Wydaje mi się, że uda nam się kontynuować ten trend i tak jak dotychczas osiągać ceny transakcyjne wyższe niż te, które widać na giełdzie w normalnych notowaniach. Zdajemy sobie sprawę, że minęło już dużo czasu od przejęcia tych funduszy ale dbając o najlepszy interes naszych Klientów nie chcemy i nie możemy działać pod presją czasu, staramy się natomiast uzyskać jak najlepsze ceny przy sprzedaży posiadanych przez nas akcji i tym samym uzyskać jak najlepsze stopy zwrotu w ramach danego otoczenia rynkowego.

 

CV

Krzysztof Mazurek od czerwca 2019 r. jest prezesem Rockbridge TFI. Wcześniej był odpowiedzialny za sprzedaż oraz był członkiem zarządu Altusa TFI. W latach 2005–2013 piastował stanowiska kierownicze w ING Banku Śląskim. paan

 

 

 

Parkiet PLUS
Zagraniczne spółki z potencjałem
Parkiet PLUS
Obsługując naszych klientów, staramy się myśleć dokładnie tak jak oni
Parkiet PLUS
Ranking „Parkietu” – Borciuch i Santander BM znów na czele
Parkiet PLUS
Nasz portfel edukacyjny w ubiegłym roku ponownie się sprawdził
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Parkiet PLUS
Praca maklera to moja pasja, chociaż momenty zwątpienia też się zdarzają
Parkiet PLUS
Dywidendowe tuzy amerykańskiej giełdy