Bartosz Świdziński, Erste Securities: Jeśli rynek da zarobić, reszta spraw zejdzie na dalszy plan

WYWIAD | BARTOSZ ŚWIDZIŃSKI - z członkiem zarządu Erste Securities rozmawia Przemysław Tychmanowicz

Publikacja: 29.01.2020 12:51

Bartosz Świdziński

Bartosz Świdziński

Foto: Archiwum, Robert Gardziński

Ubiegły rok dla branży maklerskiej był bardzo trudny. Tak samo było w przypadku waszego domu maklerskiego?

Zdecydowanie był to wymagający rok dla nas i całej branży. Głównie ze względu na słabość polskiego rynku kapitałowego oraz pogłębiające się zmiany w jego strukturze. Mam tutaj na myśli przede wszystkim odpływy z funduszy akcji, w tym niestety również tych, które charakteryzowały się stosunkowo wysokim współczynnikiem velocity (prędkość obrotu aktywów - red.) i były aktywne, jeśli chodzi o transakcje na GPW.

Z czego więc dzisiaj żyje przede wszystkim Erste Securities Polska? Co jest głównym źródłem waszych przychodów?

Struktura biznesu nie zmieniła się znacząco w ciągu ostatnich lat i wciąż zdecydowanie najważniejszą linią jest pośrednictwo w zakresie obrotu instrumentami finansowymi dla klientów instytucjonalnych. Dodatkowo zajmujemy się także bankowością inwestycyjną, czyli doradztwem przy transakcjach ECM i DCM (oferty akcji i obligacji – red.). Wszystkie usługi, które świadczymy, związane są z dwoma typami klientów, czyli krajowymi i zagranicznymi inwestorami instytucjonalnymi oraz klientami korporacyjnymi, którzy w naszym przypadku oznaczają głównie duże i średnie przedsiębiorstwa. Jako firma jesteśmy dość nietypowi, ponieważ z jednej strony stanowimy część dużej struktury, bardzo stabilnej w regionie Europy Środkowo-Wschodniej organizacji bankowej Erste Group i staramy się z tej przewagi korzystać. Działamy też intensywnie lokalnie jako innowacyjna i proaktywna firma wobec potrzeb naszych klientów.

Jakie to będzie miało przełożenie na wasz biznes w tym roku? Na co zamierzacie położyć szczególny nacisk?

Zamierzamy oczywiście kontynuować działalność, ale będziemy również poszerzać zakres usług i oferowanych produktów, czy to od strony samego sales tradingu, czy też tzw. pokrycia analitycznego. Jesteśmy i będziemy widoczni w dużych transakcjach na rynku długu korporacyjnego, a także pracujemy nad kilkoma projektami IPO. Choć większość z nich to tematy na rynki zagraniczne, to mam nadzieję, że znajdzie się wśród nich także projekt skierowany na nasz rynek.

W dziale analiz wciąż macie wakat na stanowisku specjalisty od banków i finansów. Czy to się zmieni?

Proces rekrutacji w dziale analiz zakończyliśmy już w ubiegłym roku i od stycznia zmieniliśmy alokację sektorów wśród analityków. Sektor finansowy jako najważniejszy pod względem kapitalizacji będzie analizowany przez uznanego i bardzo doświadczonego analityka, szefa departamentu Tomasza Dudę. Mamy zespół, który składa się zarówno z doświadczonych analityków, jak i z młodych talentów. Osobiście bardzo wierzę w takie właśnie połączenie doświadczenia, świeżości i innowacyjności, którą wnoszą młodzi ludzie. To jest dewiza, którą staramy się wdrażać także w innych obszarach biznesowych firmy. Zawsze przyświeca nam dewiza #ClientFirst #atErsteYouCan.

Czy to oznacza koniec zmian w dziale analiz?

W biznesie ogólnie trzeba na bieżąco dostosowywać się do zmieniających okoliczności. Obecnie jednak nie planujemy zmian i uważamy obecny skład za optymalny. Chcemy się skupić na ofercie produktów. Jako Erste Group, czyli instytucja, w której DNA to region CEE, analizujemy około 150 spółek, ale w zakresie produktów nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa i tutaj należy spodziewać się zmian.

Wspomniał pan o innowacyjności. Jak wpisuje się w to handel elektroniczny? Nadal zamierzacie rozwijać ten biznes?

Nasza oferta w zakresie obsługi handlu elektronicznego – market access – zdecydowanie wyróżnia nas na tle konkurencji. Jest to usługa, która w mojej ocenie ma przyszłość, dodatkowo jeżeli rynek będzie się rozwijał, myślę o obrotach, może być skalowalna. Mamy ambitne plany na ten rok zarówno w zakresie rozwoju usługi dostępu w obszarze technologii, jak i biznesu. Prowadzimy intensywne rozmowy z potencjalnymi klientami zainteresowanymi handlem elektronicznym.

Jak wspomniałem, ubiegły rok był bardzo trudny dla maklerów. Co jest największą bolączką całego rynku? Regulacje, zdalni brokerzy, brak lokalnego kapitału, a może jeszcze coś innego? A może to sami brokerzy są problemem, bo wciąż żyją przeświadczeniem, że to oni są najważniejszą częścią rynku kapitałowego?

Zacznę od końca i pozwolę sobie nie zgodzić się z tak postawioną tezą dotyczącą środowiska maklerskiego. W większości biura i domy maklerskie są poniekąd ofiarą szeroko rozumianych problemów strukturalnych naszego rynku, a nie ich przyczyną. Większość naszych kolegów po stronie sell-side, a Erste na pewno widzi się w roli usługodawcy, dla którego najważniejsi są klienci i ich pieniądze. Oczywiście dostrzegam też w środowisku maklerskim efekt swoistego zakotwiczenia, którego skutkiem jest często brak świeżego spojrzenia na niektóre tematy. Ono z pewnością by się przydało. Jeżeli natomiast chodzi o przyczyny stanu rynku, w tym maklerskiego, uważam, że zamiast długich wywodów lepszą odpowiedzią są następujące liczby i fakty: 4 mld zł odpływów z funduszy (akcji oraz absolutnej stopy zwrotu), około 4 mld zł odpływów za granicę ze zmniejszeniem wag Polski w indeksach globalnych, podaż z OFE, czyli efekt suwaka i spadek obrotów na głównym rynku GPW o 7,8 proc. rok do roku. Poza stricte „flowowymi" problemami rynkowi ciąży także zachowanie dużych polskich spółek, w tym słaba dynamika wzrostu zysków, ryzyka regulacyjne, słaby corporate governance, a także negatywne nastawienie inwestorów do rynków emerging markets. Tych negatywnych czynników nazbierało się trochę. Nie ma co kolorować rzeczywistości.

Podsumowując, w mojej ocenie największą bolączką jest odwrót inwestorów od rynku akcji i słabe zachowanie indeksów. Oczywiście dalsze „uzdalnianie obrotu" poprzez rosnący udział brokerów globalnych, a także nadmierne regulacje również nie sprzyjają, ale nadałbym im mniejszą wagę. Najważniejsze jest to, żeby na GPW inwestorzy znowu zarabiali, wtedy bolączki przestaną mieć znaczenie i częściowo same znikną.

Myśli pan, że w 2020 r. chociaż część tych bolączek zniknie? I czy w końcu nad domami maklerskimi zaświeci słońce?

Wszystkie znaki na niebie wskazują, że powinno być lepiej. Dłuższy okres słabych stóp zwrotu spowodował rezygnację inwestorów i skrajnie negatywne nastawienie do polskiego rynku. Nasze szacunki, które są mniej więcej zgodne z oczekiwaniami rynkowymi, przewidują, że napływy z PPK na rynek akcji powinny być w przedziale 1,2–1,6 mld zł w 2020 r., a w 2021 r. się podwoją, przy zakładanej stopie partycypacji na poziomie 35 proc. Również z OFE napływy powinny być już także dodatnie netto, w przedziale 1,6–3 mld zł, przy założeniu efektu suwaka, wpływu z dywidend oraz zwiększenia limitu alokacji w akcje. Wciąż jednak niewiadomą jest, ile osób pozostanie w OFE, a ile zdecyduje się przenieść do ZUS, a to może mieć kolosalne znaczenie dla całego rynku. Polska jest cały czas bardzo niedoważona przez inwestorów zagranicznych. Mediana funduszy, dla których punktem odniesienia jest indeks MSCI EM, ma 0,2 proc. akcji, podczas gdy udział Polski w tym indeksie to 1 proc. Patrząc szerzej, alokacja wśród inwestorów amerykańskich, czyli tych najzamożniejszych, historycznie była na poziomie 50/50 proc. – Europa/Azja, obecnie zmieniło się to na korzyść Azji – 70 proc. do 30 proc. Jesteśmy więc niedoważeni, wśród niedoważonych. Jeżeli chodzi o prognozy zysków to nie ma rewelacji, ale i dramatów, natomiast wyceny spółek na naszym parkiecie są niskie. Zdaje się jednak, że inwestorzy zdyskontowali już w cenach negatywne scenariusze i potencjał do spadków powinien być ograniczony. Stosunkowo niewielki kapitał może zmienić sytuację indeksów, a to może spowodować z kolei efekt kuli śnieżnej. Dużo czynników przemawia też za pobudzeniem napływów z tzw. ulicy: niskie stopy i depozyty, rosnąca inflacja, wciąż wysokie PKB i rosnący poziom oszczędności.

Pytanie, czy wszyscy brokerzy doczekają lepszych czasów? Czy nie czekają nas dalsze przetasowania w branży maklerskiej? Istnieje chociażby ryzyko, że program PPK będzie wsparciem dla wybranych brokerów, którzy będą realizowali transakcje pochodzące z innych podmiotów w grupie kapitałowej.

Jeżeli chodzi o brokerów, to od lat mówi się o konsolidacji. W pewnym sensie ona następuje, ale bardziej jest to efekt pośredni konsolidacji w sektorze bankowym niż bezpośrednie zamykanie poszczególnych firm inwestycyjnych, choć i to miało miejsce. Na usługi wysokiej jakości zawsze powinien znaleźć się popyt. Bardzo pozytywnie nastawiony jestem do programu PPK i to nie tylko w kontekście rynku kapitałowego, dla którego oczywiście ten program jest pozytywny, ale ogólnie w kontekście budowy systemu emerytalnego. Niestety, dane o partycypacji rozczarowały i były pochodną podważenia wiarygodności do całego systemu emerytalnego. To, co się wydarzyło w ciągu ostatniej dekady z systemem emerytalnym, ma skutki daleko wychodzące poza sam rynek kapitałowy, a demografia jest nieubłagana. Dlatego jestem przekonany, że trzeba jak najwięcej wysiłku włożyć w działania promocyjne oraz edukację finansową, i to systemową. To przełoży się na to, że PPK będzie sukcesem dla wszystkich uczestników systemu, również dla firm zarządzających aktywami i lokalnych brokerów.

Mówimy o lokalnych czynnikach i kapitale, a na świecie coraz ważniejsze staje się inwestowanie pasywne. Rozpowszechnia się również handel algorytmiczny. Czy te trendy dotrą również na nasz rynek? I co mogą oznaczać dla pośredników?

Najbardziej aktywni inwestorzy zagraniczni na GPW to głównie fundusze ETF, fundusze quantitative/hedge oraz algorytmiczne firmy typu proprietary trading. Było to bardzo widoczne na sesjach, podczas których następowały zmiany indeksów, kiedy gros transakcji był realizowany na zamknięcie. To jest potwierdzenie, że ETF-y na GPW są, bo muszą. Od strony biznesu bardziej liczę na aktywny kapitał tych inwestorów, o których mówiłem, że są niedoważeni – 25 proc. zarządzających funduszami emerging markets w ogóle nie ma Polski w portfelach. Pamiętajmy jednak, że lokalny kapitał jest kluczowy, to trzeba powtarzać jak mantrę. Bez bazy dobrze rozwiniętego lokalnego rynku inwestorów instytucjonalnych nie da się budować skali rynku zarówno produktowo, jak i wolumenowo.

CV

Bartosz Świdziński karierę na rynku kapitałowym zaczynał w CDM Pekao. Od 2007 do 2017 r. związany z GPW, gdzie pełnił funkcję dyrektora działu rozwoju rynku. Odpowiadał za pozyskiwanie i współpracę z brokerami, inwestorami, a także za rozwój oferty produktów oraz kształtowanie polityki cen GPW. Od 2017 r. pracuje w Erste Securities. Od czerwca 2019 r. pełni funkcję członka zarządu.

Parkiet PLUS
Zyski spółek z S&P 500 rosną, ale nie tak szybko jak ten indeks
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Parkiet PLUS
Tajemniczy inwestor, czyli jak spółki z GPW traktują drobnych graczy
Parkiet PLUS
Ile dotychczas zyskali frankowicze
Parkiet PLUS
Napływ imigrantów pozwolił na odwrócenie reformy podnoszącej wiek emerytalny
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu