Mija pierwsze półrocze, które było bardzo burzliwe na rynkach. Przed marcowymi spadkami zredukowaliście jednak ekspozycję na akcje. Czego się pan teraz spodziewa na rynkach?
Przyznaję, że dzisiaj bardzo trudno mówić o przyszłości na rynkach. Naturalne siły rynkowe, które decydują o wycenach spółek, są zaburzone przez działalność banków centralnych. Instytucje te na niespotykaną dotychczas skalę wpompowują pieniądze w system finansowy. My koncentrujemy się na doborze spółek do funduszy, zastanawiamy się, jak mogą zmieniać się modele biznesowe. To, co pokazała pandemia, jest uderzające. Określony rynek czy kraj może być przez długi czas po prostu zamknięty. Firmy, które w nim działają, być może nie będą mogły przez jakiś czas normalnie funkcjonować. Dlatego globalne korporacje powinny dywersyfikować swoją działalność na różne kraje. Modele biznesowe będą się zatem zmieniać w tym kierunku. Przypatrujemy się spółkom, którym taka forma działalności będzie sprzyjała. Mam na myśli na przykład firmy zajmujące się sprzedażą przez internet czy centrami danych. One mogą działać nawet przy takich obostrzeniach jak w przypadku pandemii.
Podobne sygnały słychać od innych zarządzających niemal od momentu wprowadzenia tzw. lockdownu. Skoro skutki gospodarcze takich działań są katastrofalne, to czy rzeczywiście może dojść do ponownego wprowadzenia obostrzeń?
Chciałbym być optymistą, jednak popatrzmy na dane o zachorowalności. W marcu, gdy wirus dopiero zaczynał się rozprzestrzeniać, dzienna liczba zachorowań wynosiła około 40 tys. osób. Teraz są dni, kiedy zbliżamy się do 180 tys. osób.
Z drugiej strony jesteśmy coraz bliżej jesteśmy wynalezienia leków czy szczepionek.