Po dobrym otwarciu grudnia można było mieć nadzieję, że krajowe indeksy nadrobią chociaż część tegorocznych strat, a nawet w bardziej optymistycznych wariantach wyjdą na niewielki plus. WIG20 traci od początku roku około 5 proc., a grudniowa stopa zwrotu niebezpiecznie zbliża się w okolice zera. Szerokie indeksy rynków wschodzących zamkną raczej rok na wyższych jednocyfrowych plusach, co z jednej strony daje nadzieje na odrobienie tej różnicy w przyszłości (wszak przestrzeń do wzrostu, biorąc pod uwagę technikę, jest, i to spora), z drugiej jednak strony taka strukturalna słabość krajowego rynku, jaką mogliśmy obserwować w drugiej połowie 2024 r., może nieco martwić. Można już założyć, że 2024 r. trzeba spisać na lekkie, ale zawsze, straty.

Wyhamowanie wzrostów dotyczyło też rynku amerykańskiego. Nawet z wyłączeniem końcówki sesji w środę, która jest swego rodzaju aberracją, wyraźnie było widać, że spektakularne wzrosty indeksów z ostatnich tygodni zwolniły. Aby zrozumieć obraz rynku amerykańskiego w ostatnich dniach, warto spojrzeć wstecz. Od czasu wyboru Donalda Trumpa na prezydenta wartość notowanych tam firm wzrosła o 4,2 biliona dolarów, czyli więcej niż cała wartość londyńskiej giełdy. S&P 500 wzrósł w tym roku o prawie 30 proc. Przy 23-krotności przyszłych zysków indeks rzadko był tak wysoko oceniany przez inwestorów. W ostatnich latach spółki z tego indeksu nie były w stanie uzyskać tańszego finansowania. Koszty pozyskiwania funduszy przez ryzykowne firmy są najniższe w porównaniu z obligacjami skarbowymi od wiosny 2007 r. W tym miesiącu cena bitcoina osiągnęła 100 000 USD. A wszystko to dzieje się pomimo dodatnich realnych stóp procentowych. Kapitalizacja tzw. wspaniałej 7, czyli największych spółek technologicznych, odpowiada obecnie za jedną trzecią wartości rynkowej indeksu S&P 500 i jedną czwartą jego zysków – co stanowi niezwykły stopień koncentracji. Trudno się więc dziwić, że inwestorzy po momentach entuzjazmu stopują pozytywne nastroje. I do momentu jakiejś znaczącej rynkowej korekty tak będzie zapewne wyglądał obraz rynków, wzrosty, po których następuje okres krótszego bądź dłuższego zawahania.

Przysłowiową wisienką na torcie było ostatnie w tym roku posiedzenie Fedu, na którym oprócz kolejnej, spodziewanej obniżki stóp o 25 pb. zaprezentowano nowe prognozy odnośnie do ścieżki stóp w 2025 r. Zakłada ona jedynie dwie obniżki zamiast czterech przewidywanych we wrześniu. Rynek oczekiwał ruchu w tym kierunku. Mimo wszystko pierwsza reakcja rynku była ponadprzeciętnie nerwowa i to mówi nam dwie rzeczy. Pierwsza – spadek ten jest nieistotny statystycznie. Druga – jasno pokazuje to obecny stan rozgrzania rynków i daje pewne wskazówki, jak zmienny może być rynek akcji w 2025 r., zwłaszcza w świetle różnych planów i pomysłów nowego prezydenta USA.